Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź we fraku i waciaku

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
W raju tydzień pracy trwa trzydzieści godzin/Pensje są wyższe ceny stale zniżkują/Praca fizyczna nie męczy (wskutek mniejszego przyciągania)/Rąbanie drzewa to tyle co pisanie na maszynie/Ustrój społeczny jest trwały a rządy rozumne.

Ten stary wiersz Zbigniewa Herberta, kpina z ideologii komunistycznej, przywodzi mi na myśl życiowe marzenia przeciętnych łodzian. Z rozumnymi rządami włącznie. Zawarte tu postulaty pracownicze i socjalne, że tak powiem, nie mają szans na to, aby się ziścić. I to nie tylko dlatego, że maszyny do pisania wyszły już z obiegu.

Łódź pozostaje w tyle za innymi dużymi miasta pod względem struktury zatrudnienia, rozwijających się nowoczesnych branż, a co za tym idzie, także zarobków. Czas pracy zostawmy na boku, bo to osobna kategoria, właściwie rodzaj zachodnioeuropejskiego mitu z ubiegłego wieku, wiary, że postęp techniczny i automatyzacja sprawią, iż będziemy coraz krócej pracować, a może nawet nie będziemy wiedzieli co zrobić z czasem wolnym. Łodzi to nie dotyczy i dotyczyć nie będzie jeszcze przez bardzo długi czas, chyba, że będziemy mieli na myśli bezrobotnych.

Bardzo trudno dziś wyobrazić sobie, jak będzie wyglądała struktura zatrudnienia w Łodzi za, powiedzmy, 20 lat. Można być natomiast pewnym, że zmian rewolucyjnych nie będzie. Wynika to z różnych przyczyn. Anglicy mawiają, że frak zaczyna dobrze leżeć dopiero w trzecim pokoleniu. A Łódź ciągle w większym stopniu nosi waciak, niż frak. Były dwa okresy w historii miasta, kiedy miało ono nie tyle charakter robotniczy, co robotniczo-chłopski. Pierwszy okres to Łódź fabrykancka gwałtownie zasysająca siłę roboczą z wieńca wsi w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, drugi to powtórka tego zjawiska z okresu po II wojnie światowej. I wciąż dźwigamy ze sobą ten balast przyzwyczajenia do prac prostych.

Łódź high-tech, która daje wysokie zarobki, wciąż nie ma żadnego oparcia. Były jakieś jaskółki związane z offsetem za F-16, ale przeleciały i zniknęły. Buduje się centrum nanotechnologii, ale dopiero się buduje. Komercjalizacja nauki wciąż raczkuje. Porządnemu naukowcowi-wynalazcy wciąż nie przystoi zakładanie firmy, aby zarobić na swoim pomyśle.
I wreszcie brak kapitału gotowego na inwestycje o wysokim stopniu skomplikowania. Z zewnątrz nie przychodzi, na miejscu jeśli jest, to zamienia się w hale targowe.

Jeśli dziś roztacza się przed nami wizje Łodzi przemysłów kreatywnych, Łodzi akademickiej, kulturalnej, modowej, wysokich technologii, spójrzmy czasem pod nogi, na czym właściwie stoimy.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki