Od kilku lat korki w Łodzi to codzienność, bo liczne remonty dróg uniemożliwiają płynną jazdę po mieście. Ile łodzianie przez nie tracą? W całym ubiegłym roku przeciętny zmotoryzowany odchudził swój budżet o 2.408 zł. Co ważne, koszty te policzono tylko dla fiata pandy z silnikiem benzynowym 1,1 litra. A jeśli przeliczy się czas zmarnowany w ciągu roku w korkach na godziny pracy, to okazuje się, że łodzianie stracili 65 procent miesięcznej pensji.
- Z roku na rok tracimy coraz więcej, stojąc w korkach. Dlatego ja wstaję o godzinie 5.30 i o godzinie 7.30 jestem już w pracy. W ten sposób zaoszczędzam godzinę, którą spędziłbym, stojąc w korkach - wylicza Mariusz Bedyniak, szef Tele Taxi 6400 400.
Na podstawie raportu o korkach w siedmiu największych polskich miastach, które Deloitte opracował wspólnie z Targeo.pl, Łódź uplasowała się na piątym miejscu. Pod uwagę brano zarówno czas utracony w korkach, jak i koszt korków dla kierowcy. Pierwsze miejsce na podium zajął Wrocław, a dwa kolejne Kraków i Warszawa. Szóste miejsce przypadło Katowicom, a siódme Gdańsku. - Koszt korków dla statystycznego mieszkańca - kierowcy z siedmiu miast wzrósł o 4,4 procent i wynosił średnio 3.034 zł rocznie w porównaniu z 2.905 zł w 2013 roku - mówi Rafał Antczak, członek zarządu Deloitte Consulting.
I chociaż gdańszczanie tracą przez korki 202 zł miesięcznie, czyli o złotówkę więcej niż łodzianie, to w porównaniu ze średnią płacą w Gdańsku ich straty są znacznie mniejsze. W ciągu roku wynoszą 54 procent średniej pensji, przy czym w Łodzi jest to poziom 65 procent.
Zresztą gdańszczanie stoją w korkach o ponad godzinę krócej niż łodzianie, bo spędzają w nich miesięcznie 8,54 godziny. Natomiast czas jazdy w łódzkich korkach to 10,6 godziny. Dokładnie w porannym szczycie traci się 4,4 godziny na miesiąc, a w popołudniowym 5,36.
Natomiast miesięczne opóźnienie, spowodowane przez korki, wynosi w Łodzi 6,11 godziny. Dla porównania, w Gdańsku jest to 5,10 h, w Katowicach natomiast 5,43 h. Jednak już we Wrocławiu, który uplasował się na pierwszym miejscu rankingu, opóźnienie wynosi aż 8,35 ha.
Według autorów raportu, kierowcy tracą najwięcej czasu przez wąskie gardła komunikacyjne. To miejsca o słabej przepustowości ze względu na światła czy szerokość jezdni. - W większości miast wąskie gardła są wciąż nierozwiązanym problemem. Analiza w latach 2011 - 2014 wskazuje na systemowy problem - liczba i skala wąskich gardeł w Warszawie i innych miastach rośnie, a niektóre są niezmiennie w tych samych miejscach - zaznacza Rafał Mikołajczak, prezes zarządu Indigo, operatora Targeo.pl.
W ubiegłym roku w Łodzi było aż osiem wąskich gardeł, a w 2011 roku sześć. Jedno z nich się nie zmieniło, to ulica Narutowicza między Kilińskiego a Kopcińskiego. Natomiast w Gdańsku wytypowano w ubiegłym roku sześć wąskich gardeł, ich liczba zmniejszyła się od 2011 o połowę. - Nasz tegoroczny raport wyraźnie pokazał, że są miasta, które efektywnie realizują przyjętą strategię komunikacyjną i są takie, w których problemy się kumulują. Kilka prostych zmian, jak choćby wykorzystanie torowisk jako buspasów czy inwestowanie w zintegrowane systemy zarządzania ruchem miałyby korzystne ekonomiczne efekty - mówi R. Antczak.
Tak na ulicach miasta było rok temu:
Centrum Łodzi rozkopane. Gigantyczne korki po zamknięciu ulicy Jaracza. Źródło: TVN 24/X-news
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
