Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzcy Żołnierze Wyklęci - walczyli o wolną Polskę i ginęli za nią w Łodzi [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Czesław Górecki, "Rzędzian" został stracony w 1950 roku
Czesław Górecki, "Rzędzian" został stracony w 1950 roku IPN
Wielu Żołnierzy Wyklętych walczyło z nowym, powojennym systemem w Łodzi. Inni stanęli przed łódzkim sądem, który skazał ich na śmierć lub długoletnie więzienie. W Łodzi wykonywano nawet wyroki śmierci.

Przez wiele lat nie wiadomo było, gdzie pochowano żołnierzy tzw. drugiej konspiracji, których skazano w Łodzi na śmierć i stracono lub umarli w łódzkich więzieniach. Wyroki wykonywano w więzieniach przy ul. Sterlinga 16 i Kopernika 29. Niedawno, po żmudnych poszukiwaniach, dr Krzysztof Latocha z łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej ustalił, że ponad dwudziestu straconych pochowano na Cmentarzu Rzymskokatolickim im. św. Wincentego na Dołach.

Niestety, nie ma wśród nich jednego z najbardziej znanych polskich Żołnierzy Wyklętych, Stanisława Sojczyńskiego, "Warszyca", dowódcy Konspiracyjnego Wojska Polskiego.

"Warszyc" urodził się w 1910 roku w Rzejowicach koło Radomska. Przed wojną pracował jako nauczyciel. Po wybuchu drugiej wojny światowej zgłosił się do punktu mobilizacyjnego w Łodzi. Stąd wyruszył na front. Podporucznik Sojczyński walczył pod Hrubieszowem. Udało mu się uniknąć rosyjskiej niewoli. Powrócił w rodzinne strony i zaczął konspiracyjną działalność. Został żołnierzem Armii Krajowej. Szybko okazało się, że ma zdolności dowódcze. Kierowane przez niego oddziały zaatakowały m.in. w sierpniu 1943 roku więzienie w Radomsku, z którego uwolniono 40 Polaków i 11 Żydów. Po tej akcji Stanisław Sojczyński został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari.

W okolicach Radomska utworzył oddział partyzancki. Dowodził I batalionem 27. pułku piechoty AK. W styczniu 1945 roku został kapitanem. Po wejściu na tereny Polski Armii Czerwonej nie złożył broni. Na bazie dowodzonego batalionu AK stworzył konspiracyjną organizację. Przyjęła ona nazwę Samodzielna Grupa Konspiracyjnego Wojska Polskiego.

Konspiracyjne Wojsko Polskie było największą powojenną organizacją konspiracyjną na ziemi łódzkiej. Najgłośniejsza akcja miała miejsce w nocy z 19 na 20 kwietnia 1946 roku. Żołnierze KWP uwolnili 57 osób przetrzymywanych w więzieniu UB w Radomsku. Po tej akcji "Warszyc" został uznany przez komunistyczne władze za wroga publicznego numer jeden.

Aresztowano go 27 czerwca 1946 roku. Został zdradzony przez jednego z żołnierzy, Henryka Brzóskę, który zaczął współpracować z UB. "Warszyca" schwytano w Częstochowie. Jego proces rozpoczął się 9 grudnia przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Łodzi. Został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 19 lutego w więzieniu przy ul. Sterlinga w Łodzi. "Warszyc" został stracony na trzy dni przed ogłoszeniem przez ówczesne władze amnestii...

Niestety, do tej pory nie udało się ustalić, gdzie jest pochowany "Warszyc", mimo że prowadzono w tej sprawie dwa śledztwa. Z zeznań prokuratora, który był przy egzekucji Stanisława Sojczyńskiego, wynika, że ten miał być stracony na poligonie na Brusie i tam pochowany. Jednak nie znaleziono tam jego szczątków, choć od 2008 roku na Brusie prowadzone są prace archeologiczne. Pojawiły się podejrzenia, że może jego ciało oddano do Collegium Anatomicum ówczesnej Akademii Medycznej lub Zakładu Medycyny Sądowej, jak robiono niekiedy z ciałami niektórych straconych.

Udało się jednak ustalić, że w grobach na Dołach znajdują się ciała dwóch innych łódzkich Żołnierzy Wyklętych. To Wincenty Winckiewicz i Jerzy Cybulski. To młodzi ludzie, którzy zaraz po wojnie założyli Polską Organizację Podziemną, przekształconą potem w Polską Podziemną Organizację Bojową. Wincenty Winckiewicz urodził się w 1926 roku, Jerzy Cybulski był cztery lata starszy. Pochodzili z terenów obecnej Białorusi. Obaj walczyli w czasie wojny w Armii Krajowej. Po jej zakończeniu, tak jak wielu repatriantów, przyjechali do Łodzi i tu się osiedlili. Zaczęli działać w konspiracji. Dokonywali różnych akcji. Zdobywali broń, napadali na spółdzielnie spożywcze czy rolne w Łodzi i okolicy. W 1949 roku zabili agenta UB w Aleksandrowie Łódzkim.

Rok później wpadli w zasadzkę zastawioną przez UB. Nie poddali się bez walki. Razem z nimi był jeszcze Faustyn Parysiewicz. Doszło do strzelaniny. Faustyn zginął od kul. Cybulski i Winckiewicz wpadli w ręce UB. Poddano ich brutalnemu śledztwu. Podczas niego Winckiewicz został trwale okaleczony. Miał zmiażdżoną dłoń. Stanęli przed Wojskowym Sądem Rejonowym, który skazał obu na karę śmierci. Obu zabito 16 kwietnia 1951 roku. Pochowano ich na cmentarzu na Dołach. Przy czym rodzinie Jerzego Cybulskiego udało się ustalić jego miejsce pochówku. W 1990 roku jego szczątki przeniesiono do rodzinnego grobu przy ul. Ogrodowej.

Na Dołach spoczywa też podporucznik Ludwik Danielak, ps. "Bojar", "Lotny", "Szatan". Jeden z ostatnich straconych w Łodzi żołnierzy Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Urodził się w 1922 roku w Stradzewie, w powiecie piotrkowskim. Jego rodzice byli rolnikami. On pod koniec wojny, w kwietniu 1945 roku, został powołany do wojska, do 4. pułku artylerii w Tomaszowie Mazowiecki. Ale już po kilku dniach zdezerterował. Stało się to po tym, jak dowiedział się, że ma walczyć z oddziałem antykomunistycznego podziemia. Potem wrócił do domu, gdzie się ukrywał.

Następnie nawiązał kontakt z oddziałem Stanisława Grzybowskiego "Zapalnika", który wchodził w skład Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Danielak szybko został zastępcą dowódcy. Jego oddział napadał na spółdzielnie rolnicze, urzędy gmin, wykonywał wyroki na funkcjonariuszach UB i milicjantach.
Po ogłoszeniu w 1947 roku amnestii Danielak i jego oddział ujawnili się, złożyli broń. Ale szybko okazało się, że zapewnienia o darowaniu wolności były fikcją. Urządzono obławę na Ludwika Danielaka i innych żołnierzy. Udało mu się jednak uciec. Razem z "Zapalnikiem" reaktywował oddział partyzancki, który liczył ponad dwudziestu żołnierzy. Dokonywali akcji, które dały się we znaki władzom - między innymi rozbroili posterunek milicji w Grocholicach. Wykonali wyrok na konfidencie, który w czasie wojny współpracował z gestapo, a po wojnie był pod ochroną UB.

W czasie jednej z obław, otoczono ziemiankę, w której Danielak się ukrywał. Mężczyzna został ranny, ale udało mu się uciec. Danielak zdecydował się na ucieczkę na zachód. Niestety, nie udało mu się przekroczyć granicy polsko-czeskiej. Wrócił w rodzinne strony. Znów podjął walkę, ale niemal w samotności. Razem z nim walczyli jedynie Władysław Kania i Ignacy Michalak.

W czasie jednej z potyczek ginie Kania, ranny zostaje Michalak. Danielak ucieka z obławy. Ukrywają go przyjaciele. W 1950 roku wyjeżdża do Łodzi. Teraz tu się ukrywa. UB o nim nie zapomina. 4 marca 1954 roku ubecy wpadają do mieszkania jego krewnej przy ul. Lutomierskiej w Łodzi. Ludwik Danielak zostaje aresztowany. Jego proces zaczyna się jesienią 1954 roku. Sąd skazuje go na karę śmierci. Wyrok wykonano 5 sierpnia 1955 roku. W liście do żony i syna wysłanym z więzienia, przed egzekucją, Ludwik Danielak napisał: "Gdybym się jeszcze raz urodził, też bym walczył z komuną. Moje życie to ciernie, ale po śmierci róże. Kocham Was".

Na pewno do Żołnierzy Wyklętych można zaliczyć zmarłego niemal trzy lata temu Władysława Stanilewicza. Jego ojciec Tadeusz był farmaceutą, zginął w Katyniu. W czasie okupacji Władysław Stanilewicz działał w ruchu oporu. Po zakończeniu wojny rozpoczął studia na wydziale farmacji łódzkiej Akademii Medycznej. Udało mu się odzyskać rodzinną aptekę przy ul. Pomorskiej 91. Nie zaprzestał działalności konspiracyjnej. Był dowódcą grupy, którą tworzyli jego kuzyni, przyjaciele. Kiedy w Łodzi, w parku im. Józefa Poniatowskiego, postawiono pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej i umieszczono na nim tablice w języku polskim i rosyjskim, postanowili go zniszczyć. Do tego potrzebne były materiały wybuchowe.

- Mieliśmy materiały zebrane z różnych niewybuchów, niewypałów - wspominał Władysław Stanilewicz. - Ale obliczyłem, że to za mało, by wysadzić w powietrze ten pomnik.

W hurtowni farmaceutycznej zakupił 10 czy 15 kilogramów chloranu potasu. Z niego zaczął robić materiał wybuchowy zwany szedytem. Władysław brał nocne dyżury w aptece przy ul. Pomorskiej. Przez kilkanaście wieczorów wytwarzał materiał wybuchowy. W dużych naczyniach mieszał chloran potasu z olejem.

Do akcji "Naczelnik" doszło 12 lutego 1946 roku. Wzięło w niej udział pięć osób. Oprócz Władysława Stanilewicza, także: Anna Stanilewicz, Andrzej Stanilewicz, Zbigniew Suwalski i Stanisław Lamprecht. Zima była wtedy bardzo mroźna. Dzięki temu żołnierze pilnujący pomnika, wartę przed nim pełnili tylko w dzień. Po zapadnięciu zmroku młodzi konspiratorzy zakradli się do parku i podłożyli materiały wybuchowe. Z pomnika została góra gruzu...

Przez pięć lat Urząd Bezpieczeństwa nie trafił na ślad grupy Władysława Stanilewicza. Wpadli przez przypadek. Jeden z konspiratorów został zatrzymany w zupełnie innej sprawie. Chodziło o broń, którą zakopano, gdy Niemcy wycofywali się z Łodzi. On jednak myślał, że chodzi o pomnik. UB-ecy odpowiednio go podeszli i sprawa wyszła na jaw. Władysława Stanilewicza aresztowano 5 grudnia 1950 roku. Tego dnia urodził się jego syn.

Stanilewicza skazano na 15 lat więzienia. Wyszedł po pięciu latach... Nigdy ich nie zapomniał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki