Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzi już nie stać na lotnisko. Miasto wydało na port prawie 400 milionów

Agnieszka Jasińska
Marek Cieślak: Wiele projektów na lotnisku było zdecydowanie przewymiarowanych, na przykład terminal, który zresztą miał wady
Marek Cieślak: Wiele projektów na lotnisku było zdecydowanie przewymiarowanych, na przykład terminal, który zresztą miał wady Krzysztof Szymczak
Jeśli spadki liczby pasażerów na lotnisku będą tak dramatyczne jak do tej pory, trzeba poważnie zastanowić się nad przyszłością lotniska, włącznie z jego likwidacją - mówi Marek Cieślak, wiceprezydent Łodzi.

Urząd miasta i łódzcy radni chcą, by Urząd Marszałkowski zwiększył swoje udziały w lotnisku. O jaki procent chodzi?

Bardzo trudno jest odpowiedzieć na pytanie, o ile Urząd Marszałkowski powinien zwiększyć swoje udziały. Średnia krajowa dla samorządów województw to ok. 35 proc. udziałów w lotniskach - w naszym udział Urzędu Marszałkowskiego wynosi 4 proc. Odbiegamy od standardów krajowych. Lotnisko to nie jest zadanie własne gminy. Łódź się go podjęła, bo wydawało się, że port lotniczy jest niezbędny z punktu widzenia rozwoju miasta. Natomiast obciążenia finansowe są dziś gigantyczne. Od 1993 roku wydaliśmy na lotnisko i projekty z nim związane w sumie 392 mln zł. Dlatego teraz po prostu potrzebujemy pomocy. Tym bardziej, że aktualnie podejmowane działania zmierzają w dobrym kierunku. Pojawiają się nowe połączenia. Na koniec roku - jak twierdzi zarząd portu - będziemy mieć nowego przewoźnika.

A więc kryzys poprzedniego roku, spadek liczby pasażerów, już za nami. Tegoroczne wzrosty liczby pasażerów pokazują, że to jest dobry czas na podejmowanie decyzji o udziałach w lotnisku. Województwo powinno mocniej zaangażować w ten projekt. Interes jest obopólny. Z jednej strony to ma znaczenie dla miasta i regionu, z drugiej zaś zwiększenie dofinansowania lotniska przez na przykład wsparcie promocji połączeń, spowoduje, że wszyscy, także województwo, będziemy ponosić mniejsze koszty związane m.in. z funkcjonującym programem obligacyjnym, ze zwrotem pieniędzy, które zostały dotychczas pożyczone. Im więcej połączeń na lotnisku, im więcej pasażerów, tym mniej udziałowcy muszą do niego dopłacać.

O jakie wsparcie promocji połączeń chodzi? Czy to tzw. płacenie pod stołem przewoźnikom?

W Unii Europejskiej takie praktyki są zabronione. Natomiast za wyjątkiem naszego portu lotniczego i Okęcia, na pozostałych lotniskach faktycznie albo udziałowcy, albo samo lotnisko wydają pieniądze na promocję połączeń. To nie jest bezpośrednie dofinansowanie przewoźników, ale promowanie połączeń, a przez to miasta i regionu. Według mnie, mniejszym kłopotem jest dzisiaj to jak my się promujemy w kraju. O tym, że w Łodzi lotnisko istnieje Polacy wiedzą. Większym kłopotem jest pokazywanie na świecie, że można do Łodzi dolecieć i z Łodzi w różne miejsca się dostać. Do przeprowadzenia jest taka formuła promocji po uzgodnieniu z lotniskiem, akceptowalna przez większość samorządów. Chyba, że Urząd Marszałkowski zdecydowałby się na zwiększenie swoich udziałów w spółce, a spółka sama zajęłaby się promowaniem połączeń.

Było wiele kontrowersji jeśli chodzi o współpracę miasta z lotniskiem. Jak dziś ta współpraca wygląda?

To nie jest tak, że miasto nie chce interesować się lotniskiem. Jednak port zdecydowanie za dużo nas kosztował. Wiązało się to z bardzo ambitnym programem inwestycyjnym. Projekty były zdecydowanie przewymiarowane. Można było osiągnąć podobne efekty niekoniecznie wydając pieniądze na pewne inwestycje.

O jakich inwestycjach mowa?

Na przykład terminal, który zresztą miał wady i trzeba było go przerabiać. Nie wiem, czy była potrzeba realizacji aż tak wielkiej inwestycji. Przypomnę jeszcze, że na początku lat 90-tych miasto zbudowało pierwszy terminal, potem pojawił się tymczasowy drugi terminal, który został sprzedany do Radomia. To były bardzo drogie inwestycje. Przewymiarowana była też baza paliw, która do dzisiaj nie funkcjonuje. Lotnisko szuka nabywcy związanego z paliwami. Postanowiliśmy ściąć ten program inwestycyjny. Na tym etapie to jest wszystko, na co nas stać. ILS i system naprowadzania samolotów to jest jedno z ostatnich zadań, które będą realizowane. Na pewno, jeśli w przyszłości lotnisko miałoby się rozwijać, mieć większą przepustowość i pełnić większą funkcję, należałoby się zastanowić nad drogą kołowania.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Dzisiaj samolot zawraca na pasie i podjeżdża pod terminal. Ale przy ilości operacji lotniczych, które są na naszym lotnisku na tym etapie nie ma potrzeby realizacji kolejnej drogiej inwestycji. Dlatego czasem spieraliśmy się o to, co dalej. Chodzi o bardzo wysokie koszty stałe. Funkcjonuje przejście graniczne, które musi być czynne i obsługiwane przez odpowiednie służby. W zasadzie cały czas musi tu pracować armia ludzi. Lotnisko zatrudnia ponad 300 osób, z tego w działaniach operacyjnych zdecydowaną większość. Około 20 osób to administracja, pozostałe to służby związane z obsługą lotów. Szczyty na lotnisku są trzy razy dziennie, ale ze względu na specyfikę tego organizmu, służby muszą funkcjonować cały czas. Koszty są duże, trzeba je jednak ponosić, bo lotnisko jest nam potrzebne.

Niestety, działamy w Europie na zepsutym rynku lotniczym. Doprowadziliśmy do absurdalnej sytuacji, że przewoźnik przychodzi do lotniska i pyta się, ile pieniędzy dostanie za uruchomienie lotów, a nie odwrotnie: że przychodzi i pyta, czy może tu wylądować i ile go to będzie kosztować. Jednak taka jest rzeczywistość. Do tej sytuacji przyczyniła się zbyt duża liczba lotnisk w Europie, także w Polsce. Źle się stało, że właściciele lotnisk ugięli się pod dyktatem linii lotniczych. Niedobrze, że rejsowi przewoźnicy włączyli się w ten sam tryb, który kiedyś wymyśliły tanie linie. Ale taką mamy rzeczywistość i trzeba się w niej odnaleźć. Myślę, że polityka LOT-u niewybierania lotnisk regionalnych także nam nie pomogła w rozwoju.

Warto zwrócić uwagę na OLT, choć każdy mówi, że szkoda wracać do tej nieudanej historii. Firma pokazała, że jest w Polsce rynek połączeń regionalnych, że można latać między miastami. Zaś LOT był zdania, że trzeba od tych połączeń odchodzić. Jeśli chodzi o ostatni pomysł LOT-u o uruchamianiu autobusów z innych miast z dowozem na Okęcie w koszcie biletu, to też jest polityka, która nam nie pomaga. Dlatego zwracamy się do większego brata samorządowego, czyli Urzędu Marszałkowskiego o wsparcie. Zacznijmy działać wspólnie, niech województwo zaangażuje większe środki, bo samej Łodzi po prostu już nie stać na lotnisko.

Czy autostrady przeszkadzają Lublinkowi?

To nie tak. Jeśli przychodzą do nas inwestorzy i pytają o połączenia lotnicze, to ja mówię o dwóch lotniskach: pierwsze to nasze, a drugie to warszawskie. Od wjazdu na autostradę w Strykowie na Okęcie dojedziemy w godzinę. Teraz już jest za późno na dywagacje, czy autostrady przeszkadzają czy nie. Podejmując kiedyś decyzje dotyczące takiej a nie innej rozbudowy portu, trzeba było także przewidywać, co się będzie działo z siecią dróg w Polsce. Uruchamianie środków unijnych na dofinansowanie lotniska było związane z opracowaniem przez znane firmy consultingowe prognozy liczby obsługiwanych pasażerów. Wydawać by się mogło, że takie firmy się na tym znają, bo mają renomę i światowe doświadczenie. Dziś wiemy, że prognoza 1,5 mln pasażerów w tym roku w Łodzi była zdecydowanie przesadzona. Natomiast mamy lotnisko, zostało zaangażowanych dużo środków i trzeba wybrać właściwy kierunek działania. Połączenia przez Monachium i Amsterdam na cały świat to przykład, że nie warto rozwijać tylko tanich linii lotniczych i połączeń pracowniczych.

Jak ocenia Pan zarząd lotniska?

To jest nowy - stary (nie mówię o wieku) zarząd lotniska. Pan prezes Michał Marzec od początku pracował przy tym projekcie. Ostatnie działania, czyli pojawienie się Adrii i Czech Airlines to dobry kierunek. Zresztą umawialiśmy się, że jeśli spadki będą tak dramatyczne, jak do tej pory, trzeba zastanowić się poważnie nad przyszłością lotniska, włącznie z jego likwidacją. Sytuacja nie jest w pełni korzystna, ale jest jakieś światełko w tunelu. Nie budowałbym przyszłości lotniska w oparciu o czartery, jak kiedyś próbowano. To rzecz ulotna: dobrze jak są, ale nie po to ma się całą infrastrukturę portu lotniczego, by głównie je obsługiwać. Natomiast regularne i tanie linie to jest kierunek rozwoju, o którym rozmawialiśmy z prezesem. Wygląda na to, że zaczyna to mieć sens. Liczę na Airbus Helicopters, który - mówiąc trywialnie - jest za płotem.

Jeśli projekt będzie się rozwijać, jeśli zostanie podpisana umowa w tej sprawie, a duże prawdopodobieństwo co do tego istnieje, to lotnisko będzie potrzebne do takiego rodzaju przedsięwzięcia. Zwracam też uwagę na jeszcze jeden fakt. Jeśli rozmawiamy z Chińczykami na temat wsparcia i większego zaangażowania w realizację terminala kolejowego związanego z Jedwabnym Szlakiem, to Chińczycy, którzy przyglądali się naszemu lotnisku, zwracają uwagę na to, by różnego rodzaju transporty łączyć. Być może to też jest kierunek dalszego rozwoju portu.

Problem polega też na systemie prawnym, który nie pozwala na to, by w miejscu przejścia granicznego można było sprzedać większość udziału jakiemuś podmiotowi zagranicznemu: 51 proc. udziału w lotniskach muszą mieć władze publiczne - samorząd albo rząd. To także ogranicza możliwości prowadzenia rozmów. Stąd te dramatyczne apele do Urzędu Marszałkowskiego, by mocniej włączył się we wsparcie lotniska. To też jest czas ogólnej dyskusji, co zrobić z lotniskami regionalnymi. Przypominam, że w Polsce istnieje parę portów lotniczych, które nie prowadzą działalności. Pojawił się też pomysł budowania nowego lotniska obok dużego, już istniejącego. To nie ma sensu. Warto wesprzeć nasz port lotniczy, szczególnie teraz, kiedy Polskie Porty Lotnicze chcą pozbyć się swoich udziałów w innych lotniskach regionalnych w naszym kraju.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki