Mieszkańcy osiedla przy ul. Piwnika-Ponurego w Łodzi są zdruzgotani. Od dawna sadzili i pielęgnowali drzewka na miejskim trawniku. Po kilku latach ścięła je kosiarka.
Pomiędzy blokami a ul. Piwnika-Ponurego znajduje się niezbyt atrakcyjny, niemal pusty trawnik. Kiedyś magistrat zlecił posadzenie tam iglaków, ale wiele z nich uschło. Znana z zamiłowania do ogrodnictwa osiedlowa radna Urszula Borowska namówiła mieszkańców, by obsadzić go w czynie społecznym drzewami. Podkreśla, że za zgodą właściciela terenu.
Mieszkańcy zabrali się do pracy. Sadzili głównie iglaki: poświąteczne choinki i drzewka otrzymane z magistratu w ramach akcji zalesiania. Część sadzonek kupiła z własnej kieszeni radna. - Wybieraliśmy drzewa iglaste, by nie było kłopotu z liśćmi - mówi.
Zobacz też:Wycinka drzew w Łodzi i regionie. Prezes PiS wstrzyma wielką wycinkę drzew?
Z miesiąca na miesiąc drzew przybywało. Ostatecznie na trawniku pojawiło się około 20 młodych drzew.
- Przez dwa lata udało się wyhodować kilka sosenek, trzy świerki, pięć lip, jednego dęba i kilka wierzb - wylicza Zenon Kowalewski, mieszkaniec osiedla. On też z żoną posadził kilka iglaków. „Uchroniliśmy je przed przesuszeniem, dwoma zimami i kilkakrotnym koszeniem” - pisał pan Zenon w mejlu do magistratu. Jednak tydzień temu stracił nadzieję, że kiedyś odpocznie z żoną w cieniu tych drzew...
Utrzymaniem terenu zajmuje się Wydział Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Łodzi. Przez dwa lata przysyłana przez niego firma kosząca sprawnie omijała nasadzenia.
Pod koniec maja kosiarka pojawiła się znowu. Pan Zenon zapewnia, że przed rozpoczęciem koszenia zabezpieczył drzewka palikami. Ale niewiele to pomogło: dwie sosenki zostały przy okazji wycięte. Pan Zenon zgłosił to do magistratu.
To nie pomogło. Na początku lipca kosiarka wycięła trawę, chaszcze i niemal wszystkie młode drzewa. Jak podkreśla pan Kowalewski niektóre z nich miały aż metr wysokości, pozostałe po pół metra.
Łodzianin nie rozumie, dlaczego przez dwa lata kosiarka mogła omijać dużo mniejsze drzewka, a teraz dokonała takiego zniszczenia.
**Czytaj też:
Ochrona środowiska. W Łódzkiem może się rozpocząć wielka wycinka drzew na prywatnych posesjach**
- Najbardziej jestem zły, że ścięto dwa świerki, które sadziłem po Bożym Narodzeniu - irytuje się Kowalewski. - Drzewka zawsze to odchorowywały, ale w końcu się przyjęły - opowiada łodzianin.
Także radna Urszula Borowska podkreśla, że nie jest to w porządku, gdy mieszkańcy dbają o otoczenie, a urzędnicy to niszczą.
- Proponowaliśmy magistratowi, by ten trawnik kosiła sprawdzona przez nas firma, która utrzymuje resztę osiedla. Ale z powodu przetargów jest to niemożliwe - mówi radna.
Inaczej sprawę widzi Monika Pawlak, z biura prasowego łódzkiego magistratu. Twierdzi, że mieszkańcy osiedla nie konsultowali swojego czynu społecznego z Zarządem Zieleni Miejskiej (ZZM), choć zgodnie z prawem mieli obowiązek to zrobić.
- Na dodatek drzewka nie były w żaden sposób oznakowane ani zabezpieczone - dodaje Monika Pawlak. - Zostały ścięte przypadkowo, przez przeoczenie. Drzewka były małe i wykonawca mógł ich nie zauważyć, a gdyby były oznakowane nic takiego nie miałoby miejsca - tłumaczy.
Pomimo tego firma jest w stanie naprawić szkodę i posadzić w tym miejscu nowe drzewka. O nasadzeniach myślą też pracownicy Zarządu Zieleni Miejskiej. Choć poprzednie drzewa nie przetrwały, ZZM rozważa posadzenie kolejnych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
