18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzianie przepuszczają miliony

Maciej Stańczyk
fot. 123 rf
Polacy odkryli w sobie żyłkę do hazardu. Wart 17 miliardów złotych rynek, wzrasta co roku nawet o kilkadziesiąt procent, a zdaniem ekspertów jeszcze przyspieszy.

Drzemiącą w nas skłonność do hazardu obudziły małe salony z tzw. jednorękimi bandytami. Nie tylko w Łodzi, ale w mniejszych miastach wokół wyrastają one jak grzyby po deszczu i drenują nasze kieszenie, często doprowadzając do tragedii.

30-letni Michał (prosi o niepodawanie nazwiska) na początku roku stracił dobrze płatną pracę w zachodnim banku w Łodzi. Rozesłał swoje CV do potencjalnych pracodawców, ale firmy albo milczały, albo proponowały wręcz głodowe pensje. W końcu jeden ze znajomych zaproponował mężczyźnie wspólny biznes: mały salon z trzema automatami do gier, w centrum miasta. Michał wszedł do spółki, i jak mówi zrobił interes życia.

- Miesięcznie jesteśmy w stanie zarobić nawet 10 tys. zł. Na głowę przypada po 5 tys. Lokal jest czynny całą dobę, ale już szukamy lokalizacji dla nowego salonu - opowiada nam Michał.

Hazard z ociekających blichtrem kasyn zszedł do poziomu małych salonów gier, a nawet stacji benzynowych, knajp, pubów czy samochodowych przyczep, szumnie ochrzczonych teraz mianem "Las Vegas". Takie salony wyrastają jak grzyby po deszczu. Jeszcze w 2005 roku w Polsce było niespełna 10 tys. punktów gier na automatach o niskich wygranych (do 15 euro). Jak policzył resort finansów, w pierwszym półroczu tego roku salonów było już 47 tys. W każdym mogą być ustawione maksymalnie trzy maszyny.

Kierowca tira przegrał pod Łodzią cały towar, który akurat przewoził

Automaty są żyłą złota. Według danych Ministerstwa Finansów tzw. jednoręcy bandyci generują już ponad 40 proc. wartego, bagatela 17 miliardów złotych, rynku gier hazardowych. Rynku, który co roku rośnie o 2 mld zł.

- Wciąż nadrabiamy zaległości do zachodniej Europy. Na razie jesteśmy świadkami przekształceń na rynku, gdzie pozycję lidera stracił Totalizator Sportowy. Rozkwit branży wciąż jednak mamy przed sobą - powiedział Marcin Peterlik z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.

Instytut policzył, że pięć lat temu właściciele salonów gier z automatami o niskich wygranych wpłacili do kasy państwa 15 mln zł podatku. W ubiegłym roku było to już 325 mln. Z prognozy instytutu wynika, że w 2014 roku przeleją do budżetu aż ok. 3 mld zł.
Ekspansja branży ma swoje ofiary. To gracze, zaślepieni chęcią szybkiego wzbogacenia się, połączoną z towarzyszącym grze dreszczykiem emocji. Michał w swoim salonie był świadkiem kilku tragedii.

- Kiedyś przyszedł mężczyzna. Usiadł przy automacie, pograł kwadrans, kiedy wpadła jego żona. Krzyczała, że narobił ponad 250 tys. długów i jeszcze mu mało. Płakała, biła go po twarzy - opowiada Michał.

A grają wszyscy. Od biznesmenów, menedżerów restauracji, po kelnerów, emerytów, studentów, a nawet matki z dziećmi i osoby bezrobotne. Tych ostatnich jest najwięcej. Obstawiają niskie stawki - po 5, góra 10 zł. Przepuszczają w maszynach ostatnie pieniądze licząc na szybki zarobek. Klną, gdy się im nie powiedzie. Ale na drugi dzień wracają. Znów grają. Wpadają w szpony nałogu.

- Hazard działa na nich jak narkotyk, czują się pobudzeni podczas gry. Tak samo reagują zamożni, jak i bezrobotni. To mit, że hazardzistami zostają tylko bogaci biznesmeni. W Stanach Zjednoczonych najliczniejszą grupą klientów kasyn są emeryci - mówi "Polsce Dziennikowi Łódzkiemu" Bartłomiej Dzik, ekonomista PAN, zajmujący się psychologią i ekonomią hazardu.

W podobnym tonie wypowiada się psychiatra Sławomir Wolniak, szef Kliniki Psychiatrycznej i Terapii Uzależnień w Dubiu pod Bełchatowem. Wolniak przyznaje, że jego pacjentami zostają coraz częściej osoby uzależnione od hazardu.

- To znacznie gorsze uzależnienie niż alkoholizm, ponieważ dotyczy uzależnienia od stanu emocjonalnego, a nie od konkretnej substancji. Ludzie, żeby poczuć stan euforii towarzyszący grze, są w stanie zrobić wszystko - uważa Wolniak i przytacza przykład pacjenta swojego ośrodka, który na hazard przepuścił... towar z tira, którego był kierowcą.

Takich przypadków może być więcej, ponieważ eksperci zgodnie twierdzą, że rynek hazardu będzie rósł. To ogólnoświatowy trend. Analitycy PricewaterhouseCoopers szacują, że światowy dochód z hazardu osiągnie 155 mld dolarów w 2012 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki