Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzianie skubią swoich pracodawców jak za PRL-u

Redakcja
Pracownicy wynoszą z firmy, co tylko mogą
Pracownicy wynoszą z firmy, co tylko mogą fot. Grzegorz Gałasiński
Kosmetyki, laptopy, profile okienne, a nawet nożyki do golenia i złom - takie przedmioty pracownicy nielegalnie wynoszą z firm. W ostatnich dniach doszło do serii spektakularnych kradzieży u takich potentatów, jak Dell, Gillette i Kaufland.

Złodzieje wpadli w ręce policji, ale ich miejsce już zajęli nowi nieuczciwi pracownicy. Pracodawcy zwiększają ochronę, montują kamery, a niektórzy gotowi są płacić prywatnym detektywom, żeby patrzyli na ręce podwładnych.

Nieuczciwi pracownicy narazili na straty spółkę Gealan, produkującą profile okienne w Rzgowie pod Łodzią. Policjanci zatrzymali 13 mężczyzn, którzy wynieśli ponad 1,6 tys. metalowych kontenerów, wartych prawie 1,4 mln zł. Przewożono w nich gotowe profile. Wśród zatrzymanych są pracownicy zakładu i współpracujący z nimi kierowcy firm spedycyjnych. Kierowcy, po dostarczeniu profili okiennych, wracali do bazy, a po drodze sprzedawali za 150-250 zł puste kontenery, warte 825 zł każdy. Skupowali je właściciele punktów skupu złomu oraz działkowcy, którzy demontowali kontenery i wykorzystywali je do budowy ogrodzeń.

Gdy kierowcy wracali do firmy w Rzgowie, czekali już na nich pracownicy, którzy wpisywali do dokumentów, że wszystkie kontenery wróciły do bazy. Dostawali od kierowców 30 zł za każdy brakujący pojemnik. Szajka wpadła w ręce policji. Jej członkom grozi do 10 lat więzienia.

Do bardziej wyrafinowanej kradzieży doszło też w łódzkim zakładzie komputerowego giganta Dell.

- Czterej pracownicy Della wynosili z zakładu laptopy, twarde dyski i karty pamięci - mówi podinspektor Cezary Adamczyk, naczelnik sekcji do walki z przestępczością gospodarczą Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. - Pracownicy wnosili do zakładu prywatne komputery, wyjmowali z nich stare części, w ich miejsce wkładali nowe i wynosili. Kiedy uznali, że zysk jest zbyt mały, posunęli się do kolejnej sztuczki. Kupowali w sklepie zakładowym komputer, ale - będąc w zmowie ze sprzedawcą - do opakowania wkładali dwa laptopy.

Kradzieży nie ustrzegł się też koncern Gillette, który zbudował fabrykę w Łodzi na Nowym Józefowie. Złodzieje wynosili z firmy towar małymi partiami sposobem "na mrówkę". Pakowali nożyki do skarpetek i majtek. Przechodzili przez bramkę, a następnego dnia wracali do pracy i powtarzali proceder. Wpadli przypadkiem. Grozi im do 5 lat więzienia, ale z zakładu nadal giną nożyki. Gustaw Matyja, zastępca komendanta III komisariatu w Łodzi, przyznaje, że sygnały o kradzieży w Gillette napływają regularnie: raz, dwa razy w tygodniu.

Z kolei pracownicy Kauflanda w Woli Krzysztoporskiej pod Piotrkowem wynosili przygotowany na paletach towar i pakowali do tira, a kierowca dzielił się nim ze wspólnikami. - W mieszkaniach zatrzymanych pracowników marketu znaleźliśmy blisko tysiąc litrów alkoholu z tzw. górnej półki, kosmetyki, sprzęt elektroniczny, artykuły spożywcze i chemiczne - mówi Małgorzata Para z piotrkowskiej policji.

Nieuczciwi pracownicy są zmorą także drobnych przedsiębiorców. Przekonał się o tym właściciel firmy branży grzewczej z Łodzi. Kilka miesięcy temu zauważył, że ubywa specjalistycznych urządzeń. Był zaskoczony, bo traktował pracowników po ojcowsku. Gdy zauważył, że zaginione urządzenia pojawiają się na aukcjach internetowych, użył fortelu. Oznaczył wyroby specjalną farbą i poprosił o pomoc policję.

- Okazało się, że dziewczyna 23-letniego pracownika firmy oferuje skradziony sprzęt w internecie - opowiadają policjanci VIII komisariatu w Łodzi. - Zastawiliśmy pułapkę. Wpadł w nią natychmiast młody pracownik. Przyznał się do kradzieży. Tłumaczył, że okradał szefa od września 2007 roku, bo potrzebował pieniędzy na remont samochodu.

Według prof. Zbigniewa Bokszańskiego, socjologa z Uniwersytetu Łódzkiego, kradzieże w zakładach pracy to nie nowe zjawisko. - Rozwinęło się w czasach chłopów pańszczyźnianych, którzy okradali i oszukiwali swoich panów - uważa prof. Bokszański. - Słabo wynagradzani pracownicy dorabiają w ten sposób do pensji. W firmach, w których więź między zakładem a załogą jest słaba, dochodzi właśnie do takich zjawisk. A hipermarkety czy zakłady produkcyjne przypominają poczekalnie dworcowe, tak duża jest w nich rotacja kadr.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki