Dla 27-letniego Marcina Szczepańskiego z Łodzi, absolwenta socjologii na Uniwersytecie Warszawskim, dwa lata szukania etatu choć w części zgodnego z wykształceniem wystarczyły, by zamienić rodzinne miasto na Berlin. Od czerwca pracuje tam w firmie konsultingowej, czeka na pierwszy awans i nie planuje powrotu do Łodzi. Na emigrację decyduje się coraz więcej mieszkańców regionu. Zdaniem demografów to wyraz sprzeciwu wobec niepewnej sytuacji w kraju.
- Chciałem pracować w Łodzi, ale nie znalazłem pracy w zawodzie ani związanej z moim wykształceniem - mówi łodzianin. - Wyjechałem do Berlina i nie żałuję. Pracuję od czerwca, a już pojawiła się szansa na awans. Zostanę tu na dłużej.
Pan Marcin nie jest wyjątkiem. To właśnie w tym roku wyjazdy do pracy poza granice kraju zdecydowanie się nasiliły.
Z danych łódzkiego Urzędu Statystycznego wynika, że w pierwszym półroczu 2013 na stałe za granicę wyjechało 513 osób. Tyle nie opuściło regionu nawet w rekordowym do tej pory 2007 roku, gdy na emigrację w pierwszym półroczu wybrało się 499 osób. Od tamtej pory tendencja była spadkowa.
W połowie 2008 roku nasz region opuściło 455 osób, w połowie 2009 - 193 osoby, w połowie 2010 - 254, a w połowie 2011 roku - 253. W pierwszej połowie ubiegłego roku na wyjazd zdecydowało się 259 mieszkańców Łódzkiego. Większość z nich to łodzianie.
W pierwszej połowie tego roku 229 łodzian wymeldowało się z miasta, podczas gdy w pierwszej połowie 2007 r. zdecydowało się na to 212 osób. Są to dane oficjalne. Ale poza krajem przebywa znacznie więcej łodzian i mieszkańców regionu, bo spora ich grupa nie zdecydowała się na razie na wymeldowanie.
Zdziwienia alarmującymi danymi łódzkiego Urzędu Statystycznego nie kryje Piotr Szukalski, łódzki demograf.
- Sądziliśmy z kolegami, że fala emigracji się zatrzymała, m.in. z powodu kryzysu gospodarczego - mówi dr Szukalski. - Okazało się jednak, że przynajmniej kilka europejskich krajów poradziło sobie z załamaniem gospodarczym, natomiast Polacy zdecydowali się na ucieczkę przed niepewnością m.in. co do stałej pracy. Bezrobocie nie wzrosło drastycznie, ale proponowane są nieatrakcyjne formy zatrudnienia, np. umowy o dzieło albo zlecenia.
Marcin Masłowski, rzecznik prezydenta Łodzi, powołując się na badania GUS podkreśla, że mniejsza liczba mieszkańców Łodzi to głównie efekt ujemnego przyrostu naturalnego, a dopiero w dalszej kolejności migracji.
- Łodzianie są bowiem, wbrew stereotypom pokutującym nadal w kraju, mocno przywiązani do swojego miasta i wierzą w jego przyszłość - uważa Marcin Masłowski. - Łódź od lat notuje dodatnie saldo migracji w odniesieniu do dużych polskich miast. W grupie wiekowej 20-30 lat saldo migracji jest zdecydowanie dodatnie, a to w praktyce oznacza stały napływ młodych kadr z zewnątrz, a w perspektywie pozytywne skutki demograficzne dla Łodzi.
Władze Łodzi, aby zapobiec migracji mieszkańców, stawiają na rozwój sieci komunikacyjnej, gospodarczą atrakcyjność miasta, podniesienie jakości życia w blokowiskach, zapewnienie dostępu do żłobków i przedszkoli. Kolejne atuty to realizacja takich programów, jak: zagospodarowywanie strychów, lokale użytkowe dla kreatywnych, stypendia dla młodych naukowców.
Urzędnicy wyliczyli, że gdyby co piąty spośród studentów spoza Łodzi został w mieście po ukończeniu nauki, to niekorzystne tendencje demograficzne zostałyby wyhamowane.
Piotr Szukalski prognozuje, że w ciągu kilku lat łodzianie przestaną wyjeżdżać w poszukiwaniu pracy. Ma to związek z tym, że na emeryturę odejdą osoby z wyżu demograficznego lat 40. i 50., a pokolenie niżu demograficznego nie będzie w stanie wypełnić tej luki. Dlatego będą wolne atrakcyjne etaty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?