Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzianie w trybie szabatowym

Matylda Witkowska
Chana Haraszkiewicz przed szabatem musi zrobić zakupy i przygotować świąteczne potrawy.
Chana Haraszkiewicz przed szabatem musi zrobić zakupy i przygotować świąteczne potrawy. Krzysztof Szymczak
Jak w każdy piątek, łódzcy Żydzi wyłączają wieczorem telefony, zapalają świece i rozpoczynają świętowanie szabatu. O tym, jak wytrzymać dobę bez papierosów, telewizji i jazdy autobusem opowiadają Matyldzie Witkowskiej.

Około wpół do czwartej po południu 30-letni Szymon wypala ostatniego w tym dniu papierosa. Potem przez całą dobę nie będzie palił, włączał czajnika elektrycznego, ani silnika samochodu. Jego komórka będzie głucha, bo punktualnie o godz. 15.49 dla mieszkających w Łodzi religijnych Żydów rozpoczyna się szabat, czas wyjątkowy i świąteczny. Ale także obwarowany licznymi zakazami.

Tramwaj, nie autobus

Osobom niezwiązanym z judaizmem, szabat kojarzy się z dziwnymi ograniczeniami i fascynującymi wynalazkami, takimi, jak koszerne lodówki lub blokujące się w sobotę telefony komórkowe. Czasem zdziwią się, że żydowska restauracja jest zamknięta w piątek na głucho, a któryś z rabinów odmówił w sobotę wejścia na pokład samolotu.

Trudno im jest także zrozumieć problem, który kilka tygodni temu przydarzył się łódzkim Żydom. W wydawanym dla całej Polski Almanachu Żydowskim błędnie obliczono godziny zachodu słońca w Łodzi. Tutejsza Gmina Wyznaniowa Żydowska musiała bardzo szybko wydać nowy, poprawny kalendarz, by członkowie nie łamali zasad szabatu.

Żeby zrozumieć, dlaczego jest to takie ważne, należy cofnąć się do... początku świata, opisanego w Księdze Rodzaju, zwanej przez Żydów Bereszit. Według niej tworzenie świata zajęło Bogu sześć dni. Siódmego dnia odpoczął, więc religijni Żydzi zobligowani są do tego samego.

Na czym jednak dokładnie polega to odpoczywanie?
- Szabat obliguje człowieka do zachowania w nienaruszonym stanie materii, która go otacza, czyli nieingerowania zawodowego w świat przyrody - tłumaczy Symcha Keller, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi.

W szabat nie wolno więc pracować, rozpalać ognia, podróżować, kopać działki i zrywać owoców. Nie należy też włączać i wyłączać telewizora, pisać czy robić interesów. Można za to czytać wydrukowane w piątek gazety, książki albo pójść na spacer.

- Wolno robić to, co jest najpiękniejsze w życiu każdego człowieka, czyli odpoczywać, modlić się, spotykać z przyjaciółmi i rodziną - podsumowuje Symcha Kelller.

Te ogólne zasady szabatu są proste, jednak w szczegółach sprawa jest już bardziej skomplikowana. Sprawę pogarsza fakt, że w czasach biblijnych proroków nie było komórek czy elektryczności. Dlatego nad tym, co wolno, a czego nie w szabat, głowią się od wieków najtęższe rabiniczne umysły.

- Na ten temat napisano już nawet nie setki, lecz tysiące książek - mówi Symcha Keller.

Jako przykład posłużyć może jazda tramwajem, która według niektórych rabinów jest dozwolona, choć wsiadanie do autobusu już absolutnie nie.

- Autobus, jeśli wsiądzie do niego kolejna osoba, zużyje więcej paliwa, natomiast tramwaj i tak pobiera tyle samo prądu - tłumaczy Keller.

Tak więc jazda tramwajem może ujść. Oczywiście pod warunkiem, że prowadzi go chrześcijanin albo muzułmanin. I jeśli nie złamie się szabatu drukując i przerywając bilet. Dlatego lepiej wcześniej wykupić migawkę.
Sobota, czyli piątek

Świętowanie rozpoczyna się w piątek wieczorem, 18 minut przed zachodem słońca. O tym, że sobota zaczyna się już w piątek, też można wyczytać z Biblii. Opowiada ona o tym, jak minął "wieczór i poranek" pierwszego dnia po stworzeniu świata.

- Żydzi rozpoczynają więc kolejny dzień o zachodzie słońca i kończą następnego dnia o tej samej porze - tłumaczy Symcha Keller.

Przygotowanie szabatu to w żydowskiej rodzinie skomplikowana operacja. Ponieważ zaobserwowanie zachodu słońca gołym okiem nie jest proste, żydowskie kalendarze podają dokładne godziny rozpoczęcia szabatu. Dodatkowe 18 minut jest marginesem bezpieczeństwa po to, żeby na pewno nikt szabatu nie złamał.

O oznaczonej godzinie zapalane są dwie świece. To obowiązek kobiet, podobnie jak przygotowania do świątecznej kolacji.

Jak przyznają obchodzące szabat łodzianki, pracy jest naprawdę sporo. Trzeba ją wykonać w czwartek wieczorem lub w piątek jeszcze przed wyjściem do pracy.

- Zazwyczaj robię sałatki, pieczone ziemniaki i mięsa, czasem czulent - mówi 31-letnia Chana Haraszkiewicz, która uroczystą kolację spędza z narzeczonym i przyjaciółmi.

Dzień bez papierosa

W sobotę rano mężczyźni mają obowiązek udać się do synagogi, potem można się spotkać z dalszą rodziną, albo przyjaciółmi. Bez pośpiechu, stresu i myślenia o obowiązkach.

- Proszę sobie wyobrazić dzień, o którym wiadomo, że nie zadzwoni komórka, nie trzeba będzie nigdzie biec ani się spieszyć - snuje szabatową wizję Symcha Keller. - Dlatego po całym tygodniu witam nadejście szabatu z ulgą - dodaje.

Przewodniczący gminy, który na co dzień wypala nawet 1,5 paczki papierosów, w szabat bez problemu powstrzymuje się od palenia.

- Jeśli ktoś zanurzy się w szabat, naprawdę nie jest to problemem - zapewnia.

Podobne odczucia mają inni wyznający judaizm łodzianie.

- Szabat jest bardzo miły - przyznaje Chana. - Można wreszcie się wyspać, spotkać z przyjaciółmi i odpocząć. A obchodzenie szabatu wchodzi w krew i w pewnym momencie nie myśli się o tym, co można a czego nie, To jest naturalne - tłumaczy.

Chana ma świadomość, że złamać szabat można tylko w jednym, ważnym wypadku: gdy zagrożone jest życie jakiegokolwiek człowieka.

- Bo życie ludzkie jest najważniejsze - tłumaczy Chana.
Patenty na czulenty

Szabat nie jest po to, żeby się umartwiać, dlatego żeby nie było zbyt trudno, istnieją specjalne "patenty" na ułatwienie sobie życia. Kiedyś w czasie szabatu proszono o rozpalenie ognia chrześcijańskiego sąsiada, a czulent na sobotni obiad zostawiano w zaprzyjaźnionej piekarni. Dziś z pomocą przychodzi elektronika.

Chana ma w swoim domu przywiezioną z Izraela elektryczną platę, która przez cały szabat utrzymuje stałą temperaturę. W gminie żydowskiej jest nawet specjalny, szabatowy czajnik, który zagotowuje wodę przed szabatem, a potem utrzymuje wysoką temperaturę przez cały czas. Szymon ma w swoim domu elektroniczny włącznik i wyłącznik światła.

- Automatycznie włącza się o 19 i wyłącza o północy, żeby nie świeciło się przez całą noc - tłumaczy.
Dla wygody Szymon, podobnie jak wielu łódzkich Żydów, je posiłki na terenie gminy, czasem też spędza szabatową noc w domu gościnnym Linat Orchim.

- W święto trzeba się ładnie ubrać, a nie chcę chodzić po ulicy w kapeluszu, budząc sensację. Pozostanie w gminie to bardzo ułatwia - tłumaczy.

W Izraelu pomysłów na ułatwienie życia jest więcej. Stąd powstały telefony, które w sobotę dzwonią tylko na numery alarmowe, albo wózki inwalidzkie, które ładowane są przed szabatem.

Szef nie lubi szabatu

Ale nie wszystko jest takie proste. Do łódzkiej Gminy Żydowskiej należy 350 osób, jednak nie wszyscy przestrzegają szabatu. Dużym bowiem problemem są pracodawcy, którzy niezbyt lubią wychodzących w piątki przed czasem pracowników.

Problem nie jest nowy. Już w czasach Ziemi Obiecanej fabrykant Izrael Poznański nie zatrudniał Żydów, choć sam był wyznania mojżeszowego. Nie mógł bowiem pozwolić sobie na zwalnianie ich w soboty, a w niedziele i tak zgodnie z prawem fabryka musiała stać.

- Obecnie prawo nakazuje wypuścić do domu przestrzegającego szabat pracownika, ale pracodawcy tego nie lubią. Wprawdzie oficjalnie nie mogą takiego człowieka zwolnić, ale zlikwidować stanowisko już tak - zapewnia Keller.
Dlatego pracująca w prywatnej firmie Chana, żeby nie naruszać szabatu, zimą bierze w piątki dzień urlopu.

- Szef to rozumie, bo to moja decyzja, kiedy biorę wolne, a do południa i tak jestem pod telefonem - tłumaczy. - Więcej problemu mam ze szkoleniami czy konferencjami, które często odbywają się w weekend. Wtedy muszę kombinować, żeby zdążyć dojechać przed szabatem.

Prawdziwi przyjaciele

Szymon nie ma takich kłopotów, bo pracuje w gminie żydowskiej, która w piątek kończy pracę grubo przed zachodem słońca. Ale i on na początku miał trochę kłopotów.

- Zdarzało się, że koledzy robili imprezę i po modlitwach na nią szedłem - przyznaje Szymon. - Ale nie jest to dobre, choćby dlatego, że inni będą palili i może się pojawić taka ochota. Na szczęście jestem już w takim wieku, że imprezowanie mam za sobą - dodaje.

Jak zapewniają łódzcy Żydzi, znajomi przyzwyczaili się, że w piątek i w sobotę ich telefony milczą.

- Gdy kilka lat temu zaczynałem życie religijnego Żyda, jedni to zaakceptowali inni nie. Ale w ten sposób okazało się, kto był moim prawdziwym przyjacielem - tłumaczy Szymon.

Szabat kończy się w sobotę, około dwudziestu minut po zachodzie słońca. Wtedy można szybciej lub później powrócić do codzienności.

- Po zakończeniu szabatu wypalam od razu dwa papierosy, choć przez całą dobę nie mam takiego problemu - śmieje się Szymon.

Chana, podobnie jak wielu innych łódzkich Żydów, po zachodzie słońca biegnie do internetu i telefonu, by nadrobić zaległości, odczytać wiadomości i sprawdzić, co się działo.

W niedzielę ma czas na sprzątanie, robienie zakupów i załatwianie innych spraw.

- Dlatego nigdy nie będę popierać zakazu handlu w niedzielę - tłumaczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki