Jedni nie przyjmują mandatu na miejscu zdarzenia. Inni zarzucają strażników miejskich nawet kilkudziesięcioma e-mailami z pytaniami w ciągu jednego dnia. Chcą wiedzieć na przykład, jaka była gęstość powietrza albo temperatura w dniu, kiedy fotoradar zarejestrował ich zbyt szybką jazdę. Jeszcze inni twierdzą, że na zdjęciu jest mąż, chociaż widać, że fotografia przedstawia kobietę. We wszystkich tych przypadkach sprawą mandatów zajmuje się sąd.
I ma coraz więcej pracy. W ubiegłym roku wszystkich wniosków o ukaranie skierowanych do sądu było prawie 3 tys., rok wcześniej - niecałe 2,5 tys. Najwyraźniej problem widać na podstawie wykroczeń zarejestrowanych przez fotoradar. W 2013 r do sądu wpłynęło aż 1.775 wniosków w tej sprawie, zaś rok wcześniej tylko 841.
Liczba wniosków do sądu wzrasta, maleje za to liczba mandatów. W ubiegłym roku łódzcy strażnicy wypisali ich 44.270, zaś rok wcześniej 47.805.
Według strażników miejskich, aż 99 proc. wyroków sądów potwierdza wcześniejsze decyzje funkcjonariuszy.
- Poza tym kary orzeczone przez sąd zwykle są wyższe niż mandat zaproponowany przez strażników - mówi Leszek Wojtas, zastępca naczelnika wydziału dowodzenia łódzkiej straży miejskiej. - Za każde wykroczenie obowiązują kary "od - do". Strażnicy wybierają najniższe stawki, natomiast sąd - najwyższe.
Wojtas zaznacza, że łódzka straż miejska wyjątkowo przestrzega przepisów.
- Naprawdę trudno jest się do nas przyczepić - twierdzi Wojtas. - Nasz fotoradar robi zdjęcia samochodu zawsze z przodu. Podajemy też miejsca, w których jest przeprowadzana kontrola. Bez zastrzeżeń są także ustawienia techniczne urządzenia. Kontrole nie wykazują u nas nieprawidłowości, tak jak w innych miastach.
Mimo to coraz więcej osób nie ufa strażnikom. I za brak tego zaufania niektórzy słono płacą.
- Ostatnio był przypadek, że łodzianin po wyroku sądu musiał zapłacić 1.300 zł. Nie przyjął 200 zł mandatu - opowiada Wojtas. - Jednak są ciekawsze przypadki. Inny mężczyzna też miał zapłacić 200 zł mandatu. Przekroczył dozwoloną prędkość o 21 km/h. Nie przyjął mandatu. Wolał, żeby sprawa trafiła do sądu. W sądzie okazało się, że łodzianin nie miał uprawnień do prowadzenia pojazdów. Dostał karę 2,5 tys. zł.
Strażnicy przyznają, że coraz częściej są zasypywani pismami ściągniętymi z internetu.
- W sieci jest wiele gotowców i poradników, jak uniknąć zapłacenia mandatu - mówi Wojtas. - Niestety, wiele z nich zawiera nieprawdziwe informacje i błędy.
Mandatu bardzo często nie przyjmują również kierowcy, którzy zbliżają się do przekroczenia limitu punktów karnych.
- Myślą, że punkty zostaną im naliczone dopiero wtedy, gdy sąd wyda wyrok. To nieprawda. Zwłoka w niczym nie pomoże. Punkty trafiają na konto kierowcy w momencie wykroczenia - zaznacza Wojtas.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?