Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzianin wziął pół miliona kredytu dla pracodawcy. Nie ma z czego żyć

Agnieszka Krystek
Agnieszka Krystek
Bogdan Matynka boi się, że straci mieszkanie, czyli cały dorobek życia. Nie stać go na leki, więc przestał je brać. Nie wie, co będzie dalej
Bogdan Matynka boi się, że straci mieszkanie, czyli cały dorobek życia. Nie stać go na leki, więc przestał je brać. Nie wie, co będzie dalej Grzegorz Gałasiński
Bogdan Matynka z Łodzi musi co miesiąc spłacać ratę kredytu dwa razy wyższą od jego emerytury. Sprawą zajął się prokurator

To będą bardzo smutne święta. Pan Bogdan nie chce w ogóle o nich myśleć. Od września nawet nie bierze leków, bo go na to nie stać. Cztery lata temu pracodawca namówił go na wzięcie dla firmy pół miliona złotych kredytów. Dziś łodzianin musi sam to wszystko spłacać, a szef nawet nie odbiera od niego telefonów. Firma najpierw spłacała raty, a potem przestała.

- Na wigilię może będzie zupa buraczkowa na kostce rosołowej, na nic więcej nie wystarczy pieniędzy - wzdycha Bogdan Matynka. - Syn nas poratuje, kawałek mięsa kupi na święta. Gdyby nie on, to byśmy głodowali.

Pan Bogdan pracował w firmie zajmującej się m.in. sadzeniem roślin.

- Dawno temu to była spółka miejska, ale pracownicy wykupili udziały - mówi łodzianin. - Wszystko działało jak należy. Firma sadziła np. zieleń przy autostradzie. Zlecenia były. Któregoś razu szef powiedział, że potrzebne są pieniądze na rośliny. Umowy były tak konstruowane, że zleceniodawcy mieli płacić po roku od skończonej pracy, jak nasadzenia się przyjmą. Ale rośliny trzeba było kupić wcześniej. Szef poprosił mnie, bym wziął na siebie kredyt i obiecał, że firma będzie go spłaca. Szczerze ze mną rozmawiał, był miły. Znałem zresztą go wiele lat. Nie miałem powodów, by nie wierzyć. Wziąłem pożyczki w kilku bankach i podpisałem z szefem umowę, że firma będzie je spłacać.

Kredyty z odsetkami wyniosły prawie pół miliona złotych. - Na początku wszystko było w porządku. Dostawałem co miesiąc od firmy pieniądze na ratę. Problemy zaczęły się w maju. Od tego czasu przestałem dostawać pieniądze, szef przestał odbierać ode mnie telefon, firma się zwija, pracowników już nie ma - mówi łodzianin.

Pracownica Getin Banku wyłudziła kredyt. Bank chce, by spłacił go klient

Rata wynosi 6.200 zł, pan Bogdan ma 3,5 tys. zł emerytury. Nie ma z czego spłacać kredytów.

- Boję się, że stracę mieszkanie, jedyny dorobek mojego życia. Tutaj moje dzieci się wychowały, to wszystko co mam - mówi łodzianin. - Do spłaty zostało jeszcze 260 tys. zł. Co miesiąc na ratę pożyczam od znajomych lub od syna. Jednak tak nie można robić w nieskończoność, przecież będę musiał to wszystko oddać. Ja jestem chory. Mam nadciśnienie, raka prostaty i cukrzycę. Od września nie biorę leków, bo mnie nie stać. Żona też jest chora. Jest na chemii. Ma marskość wątroby i wrodzoną wadę serca. Dzieci są już dorosłe. Ale liczyć mogę tylko na syna. Córka ma stwardnienie rozsiane.

Łodzianin skierował sprawę do prokuratury.

- Wszczęliśmy postępowanie w sprawie oszustwa. Grozi za to do 10 lat pozbawienia wolności. Policja na zlecenie prokuratury prowadzi czynności wyjaśniające, nie mogę jednak nic więcej zdradzić. Konieczne jest zabezpieczenie dokumentacji i przesłuchania - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej. - Poszkodowany łodzianin zaciągnął więcej kredytów niż jest w stanie spłacić. Czuje się oszukany.

34-latek z Łodzi dał się nabić w 234 tys. zł kredytu

Telefon szefa firmy, dla której pan Bogdan pożyczył pieniądze, milczy. Włącza się tylko poczta głosowa. - Ostatnimi słowami, jakie usłyszałem od tego człowieka było: „ma pan umowę, to niech mnie pan skarży” - opowiada łodzianin.

Komentarz

Bądźmy rozważni
Sytuacja, kiedy pracodawca prosi nas o wzięcie kredytu dla firmy, zawsze powinna wydać się nam podejrzana. Bądźmy uważni i rozważni. Nie wierzmy w zapewnienia pracodawcy, że firma spłaci zaciągnięty przez nas kredyt. Szefowi nie wolno również uzależniać naszego zatrudnienia od tego czy zaciągniemy pożyczkę czy nie. Pan Bogdan podpisał tylko prywatną umowę z pracodawcą odnośnie do spłacania kredytu. To dobrze, że takie pismo jest, jednak wszelkie zobowiązania względem banku zostają po stronie łodzianina. W sytuacji, kiedy pracodawca unika kontaktu, a spółka pada, pan Bogdan musi płacić raty, bo to on będzie miał kłopoty z bankami. Pamiętajmy, że do spłacenia jest nie tylko kwota zaciągniętego kredytu, ale także odsetki i różnego rodzaju prowizje.

Mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki