Dr Katarzyna Dawidowicz, autorka książki "Koszmar doktoratu"
Książka "Koszmar doktoratu" to zapisy spotkań z kilkunastoma osobami, które zaczęły doktorat na polskich uczelniach prywatnych i publicznych – nie zawsze go kończąc.
Spotkań było kilkadziesiąt, ale Katarzyna Dawidowicz twierdzi, że do książki wybrała najbardziej reprezentatywne historie (także z Łodzi). Wśród nich jest jej własna. Jednak łodzianka nie zdradza, która. Nie podaje też w książce, nazwisk: doktorantów, promotorów – i nazw uczelni.
– W moim przypadku koszmar to odmienne rozumienie zasad dobrego wychowania: pomiędzy mną a moim promotorem – mówi krótko Katarzyna Dawidowicz.
Jak wspomina, po każdym przejawie takiego „niezrozumienia” nie wierzyła, że coś takiego może się powtórzyć, dlatego nie gromadziła dowodów, np. wnosząc na spotkania z promotorem kamerkę wbudowaną w długopis.
– Osoby, z którymi rozmawiałam, z podobnych powodów, też nie zebrały dokumentacji pozwalającej na wygraną w sądzie – mówi łodzianka. – Ta książka jest również po to, by jej czytelnicy, decydując się na doktorat, zaczęli gromadzić dowody od razu, gdy coś złego zacznie się dziać.
W książce promotor zaprasza doktorantkę na plażę nudystów...
Fragment „Koszmaru doktoratu”, udostępniony na stronie internetowej zbiórki (do odnalezienia w sieci po wpisaniu w wyszukiwarkę tytułu książki i nazwiska autorki), nawiązuje do molestowania seksualnego. Doktorantka „M” wspomina, że promotor proponował jej wyjazd na plażę nudystów – „bo lubi na nią chodzić, gdy jest nad morzem i patrzeć na piękno ludzkich ciał, na goliznę”.
Pani doktor chce zebrać 14 tys. zł
Na wydanie książki dr Katarzyna Dawidowicz potrzebuje 14 tys zł. Do środy (27 lutego) zebrała ok. tysiąca. Na kwestę w internecie zdecydowała się po tym jak w 2018 r. kilka wydawnictw nie zdecydowało się na współpracę.
– Chciałabym, aby po wydaniu tej książki częścią studiów 3. stopnia w Polsce przestały być takie zachowania jak np. konieczność sprawowania opieki przez doktoranta nad profesorskimi dziećmi – mówi doktor.
Molestowanie na uczelniach w raporcie RPO
Czy można wierzyć w historie z książki, której bohaterowie nie poszli z nimi do sądu?
11 lutego Rzecznik Praw Obywatelskich opublikował raport pt. „Doświadczenie molestowania wśród studentów i studentek” – na podstawie badań z 2017 r. także wśród zdobywających wiedzę na trzecim stopniu studiów.
Wśród ponad 4 tys. osób, które wypełniły ankietę RPO, „od momentu rozpoczęcia studiów 40,7 proc. studentów i studentek doświadczyło molestowania – przy czym w podziale na płeć było to 31,10 proc. mężczyzn i 47 proc. kobiet”. Te wyniki odnoszą się do szeroko pojętego molestowania: w tym wyśmiewania, podważania kompetencji, ale i molestowania seksualnego.
Natomiast ostatniemu z tych zjawisk RPO poświęca oddzielny rozdział raportu. Na studiach molestowania seksualnego doświadczyło 12 proc. mężczyzn i 44 proc. kobiet. Co czwartą ktoś zaczepiał (gwiżdżąc czy wygłaszając sprośne komentarze), co dziesiątą ktoś, wbrew jej woli, objął lub próbował pocałować.
Przed 5 proc. studentek ktoś się obnażył...
Jednak najczęściej sprawcami molestowania seksualnego były osoby spoza uczelni (61 proc.), następnie koledzy i koleżanki ze studiów (23 proc.), zaś w trzeciej kolejności pracownicy naukowi i (16 proc.) - w tym promotorzy.
