Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzianka skandalicznie potraktowana w urzędzie

Agnieszka Jasińska
Kobieta nie ma za co żyć, więc głosiła się do MOPS
Kobieta nie ma za co żyć, więc głosiła się do MOPS DziennikŁódzki/archiwum
Łodzianka, matka trójki dzieci ma żal za sposób w jaki została potraktowana przez - zastępcę kierownika filii Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Łódź Widzew. - Ta pani podniesionym głosem powiedziała mi, że ciąża i dzieci to moja sprawa i sama powinnam się o siebie zatroszczyć - pani Anna nie kryje rozgoryczenia.

Jej sytuacja dramatycznie się pogorszyła pod koniec sierpnia. Wtedy jej narzeczony niespodziewanie stracił pracę. Na utrzymaniu ma trójkę dzieci, najmłodsze ma 8 miesięcy, najstarsze - 5 lat.

Pani Anna mieszka na ul. Przędzalnianej. Próbuje szukać pracy, ale nie jest łatwo. - Dwa dni pracowałam po 11 godzin w barze w centrum miasta, ale jestem matką z dzieckiem i na stałe nikt mnie nie chce zatrudnić - opowiada kobieta. - Przemek, mój narzeczony pracował w myjni samochodowej na umowę o dzieło, 7 zł za godzinę. Dużo to nie było, ale mieliśmy na życie. Przemek ma łuszczycę i nie każdy pracodawca to toleruje. Teraz szuka nowej pracy, ale na razie bez skutku.

Anna zapisała się na kurs obsługi fiskalnej. - 19 września zaczną się zajęcia. Zapisałam się już w kwietniu. Mam nadzieję, że dzięki temu szkoleniu łatwiej znajdę pracę. Nie chcę siedzieć w domu i żyć na koszt państwa - mówi kobieta. - Niestety choruję na nadciśnienie tętnicze i niedotlenienie prawej komory serca. Dlatego zdaję sobie sprawę z tego, że z pracą nie będzie łatwo. Poza tym mam 8-miesięczne dziecko, które cały czas wymaga opieki.

- Nie mamy z czego żyć, najgorsze jest to, że nie mam na jedzenie dla maluchów. Musiałam wstawić telewizor do lombardu. Zrozpaczona poszłam do MOPS-u poprosić o pomoc. Dostaję zasiłek, ale teraz pieniądze się po prostu skończyły. Już wcześniej pracownicy MOPS byli niemili, więc kiedy poszłam na rozmowę do filii na Widzewie, postanowiłam ją nagrać telefonem komórkowym.

W rozmowie z zastępcą kierownika została poinformowana o obowiązującej procedurze dotyczącej rozpoznania wniosku o objęcie pomocą finansową. Podczas rozmowy pani Anna zapytała kierowniczkę: "czy pani zdaniem to, że mam trójkę dzieci to moja wina i czy to źle". Wówczas zastępca kierownika odpowiedziała, że ciąża i ilość dzieci to sprawa pani Anny. Jednocześnie dodała, że my pomagamy, ale nie utrzymujemy podopiecznych.

Elżbieta Jaszczak, zastępca dyrektora MOPS w Łodzi nie chciała się odnieść do sposobu w jaki jej podwładna odnosiła się do łodzianki. Podkreśla, że pani Anna od lat otrzymuje pomoc socjalną. - Ta pani 2 września odebrała paczkę żywnościową. Tego dnia zgłosiła się do rejonowego pracownika socjalnego po dalszą pomoc finansową - tłumaczy Elżbieta Jaszczak. Nie chciała jednak ustosunkować do stosowności wypowiedzi zastępcy kierownika filii MOPS na Widzewie, bo w urzędzie nikt nie potrafił... odtworzyć nagrania, jakie pani Anna zarejestrowała podczas rozmowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki