Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzianka walczy z plagą ślimaków w mieszkaniu socjalnym

Redakcja
Krzysztof Szymczak
Przenosząc się do nowego mieszkania nie sądziła, że jej życie zamieni się w koszmar. Kobieta od dwóch lat prosi łódzki magistrat o przydział nowego lokum, bo w jej mieszkaniu zalęgły się ślimaki. - Pojawiają się każdej nocy, czasem jest ich kilka, czasem kilkanaście. Zdarza się też, że rankiem znajdę około trzydziestu ślimaków – przyznaje pani Beata Szymańska.

Kobieta jeszcze pięć lat temu wiodła spokojne życie w jednej z kamienic na Śródmieściu. Mieszkała tam razem z czwórką swoich dzieci. Jak wspomina, w pewnym momencie wszystkim lokatorom odcięto media, a później miasto ich eksmitowało. Łódzcy urzędnicy przydzielili pani Beacie i jej dzieciom niewielkie mieszkanie socjalne w innej kamienicy.

Rodzina przeniosła się z nadzieją, że problemy mają za sobą. Ale to był dopiero początek. W mieszkaniu pojawiła się wilgoć i grzyb, a po dwóch latach zaczął się koszmar. W mieszkaniu pojawiły się ślimaki. Dziś kobieta wyjmuje je z chleba, zlewu, garnków, zdejmuje z biurka syna, dywanu w pokoju, a nawet z talerzy. – Ostatnio sięgając po olej do półki kuchennej znalazłam kolejnego ślimaka – opowiada kobieta.

Pani Beata wstaje z łóżka nawet po kilkanaście razy, by pozbyć się dręczących lokatorów. Trójka dzieci pani Beaty wyprowadziła się z domu dla własnego bezpieczeństwa. Pozostał tylko 14 – letni syn, który przez panującą w mieszkaniu sytuację cierpi na powtarzające się zapalenie górnych dróg oddechowych. Jest dodatkowo alergikiem i jego leczenie u specjalistów jest kosztowne. – Boję się, że jego stan może się pogorszyć – mówi kobieta.

Szymańska od ponad dwóch lat stara się w łódzkim magistracie o przydział nowego mieszkania. Pisma, które wysyłała, nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Zdesperowana kobieta udowodniła zatem urzędnikom, że nie kłamie. – Rano nazbierałam do słoika ślimaków i zaniosłam urzędnikom. Nie dowierzali, byli zaskoczeni i obrzydzeni. Ale to przecież ja tam mieszkam, nie oni – wspomina pani Beata.

Nowe mieszkanie magistrat zaproponował kobiecie dopiero na początku tego roku. – Pani czekała dwa lata, bo w mieście jest 6 tys. chętnych na przydział mieszkania. Proponujemy lokale tak, jak pojawiają się one w zasobie miejskim. To nie jest nasza fanaberia – mówi Grzegorz Gawlik z biura rzecznika prasowego prezydenta miasta Łodzi.

Gawlik tłumaczy, że pani Beata odmówiła przyjęcia nowego mieszkania, choć proponowano także jego remont. Kobieta wspomina jednak, że lokal był w fatalnym stanie, przenosiny tam byłyby gorszym rozwiązaniem niż mieszkanie ze ślimakami. Kolejny lokal przyznano kobiecie dopiero w październiku. Pani Beata chciała jak najszybciej przeprowadzić się do niego. Czekała ją jednak niemiła niespodzianka, bo przydział został w grudniu anulowany. Szymańska dowiedziała się o tym dopiero za naszym pośrednictwem, bo żaden z urzędników nie poinformował jej o tym.

– Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego wydał nakaz zabezpieczenia nieruchomości oraz wzmocnienia stropów na poziomie pierwszego piętra, na którym znajduje się to mieszkanie. Aby lokatorka nie musiała czekać na zakończenie prac, wydział budynków i lokali przedstawi jej inną propozycję – deklaruje Gawlik.

Pani Beata przyznaje, że trudno jej uwierzyć w deklaracje urzędników. Zastanawia się jednak, dlaczego nikt nie zainteresował się stanem jej obecnego mieszkania i powodem pojawiania się ślimaków? Przecież po wyprowadzce pani Beaty i jej syna, w mieszkaniu prawdopodobnie zamieszka inny łodzianin.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki