Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzka „Gorgonowa” z Abramowskiego z zemsty kobieta chciała zabić kochanka i jego dzieci

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Stasia Gębalska (na zdjęciu z koleżanką) miała poparzone ręce i nogi. Znacznie bardziej ucierpiał jej brat Longin, który stracił oko...
Stasia Gębalska (na zdjęciu z koleżanką) miała poparzone ręce i nogi. Znacznie bardziej ucierpiał jej brat Longin, który stracił oko... REPRODUKCJA/Grzegorz Gałasiński
Łódź miała swą Gorgonową. Okrzyknięto nią Helenę Ciecierkiewiczówną. Kobieta chciała zabić kochanka, majstra w fabryce Scheiblera i Grohmana, a także jego dzieci.

Dramat rozegrał się kamienicy przy ul. Abramowskiego 41 w Łodzi, w 1934 roku. Ale by opowiedzieć tę historię trzeba się cofnąć o kilka lat wstecz. Franciszek Gębalski, 50-letni przystojny mężczyzna był zamożnym łodzianinem. Pracował od lat jako majster w fabryce Grohmanna i Scheiblera. Zarabiał dobrze. Miał ładne mieszkanie, żonę i dwoje dzieci. Ubierał się elegancko i podobał kobietom.

Niestety, nie dopisywało mu rodzinne szczęście. Jego żona ciężko chorowała. Jeszcze za jej życia zatrudnił pomoc domową. Była nią 28-letnia Helena Ciecierkiewiczówna. Dziewczyna opiekowała się żoną, dziećmi - Stasią i Longinem. Gotowała obiady, sprzątała. Był urodziwą kobietą i na jej widok majstrowi Franciszkowi mocniej biło serce. Ze względu na żonę i dzieci nie mógł ujawniać swoich uczuć.

Sytuacja zmieniła się, gdy żona Franciszka Gębalskiego umarła. Po śmierci małżonki nie ukrywał już swych uczuć do Heleny. Z czasem zaczęli żyć jako małżeństwo. 38-letnia już Ciecierkiewiczówna pełniła funkcje jego żony, choć oficjalnie ślubu nie brali. Na różnych spotkaniach przedstawiał ją jako swoją małżonkę. Niektórzy nie mieli pojęcia, że Franciszek tak naprawdę nie ma z Heleną ślubu.

Helena była nie tylko piękna, ale dobrze sprawdzała się też w roli opiekunki dzieci. Pokochała je jak własne. Dom prowadziła na wysokim poziomie. Polubiła ją też 12-letnia Stasia i 14-letni Longin. Dzieci traktowały ją jak druga matkę.

Dlaczego tatusiu nie weźmiesz ślubu z Helenką? Nie powinniście „żyć na wiarę”. Ona jest dla nas jak matka. Nasza prawdziwa umarła, gdy byłyśmy małe- zaczęła dopytywać się ojca Stasia.

Franciszek tylko kiwał głową, zapewniał, że weźmie ślub z gospodynią. Nie mówił tego głośno, ale Helena już mu się znudziła. Rok przed tragedią poznał inną kobietę, pannę G. I znów zakochał się, jak opowiadał kolegom, od pierwszego wejrzenia. Początkowo ukrywał związek z tą panią. Ta jednak szybko zorientowała się, że Gębalski to znakomita partia i robiła wszystko, by utrzymać go przy sobie. Tak zawróciła w głowie majstrowi, że ten postanowił się z nią ożenić. Wynajął jej pokój w kamienicy przy ul. Abramowskiego 42. Bywał tam bardzo często, zaniedbywał dzieci, dom.

Helena dowiedziała się, że Franciszek spotyka się z inną. Nie mogła tego przeżyć. Kochała Franciszka, przyzwyczaiła się do jego dzieci. Z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że gdy on ożeni się z panią G. to stanie się bezdomna... Zaczęła się skarżyć, że Gębalski ją bije, robi jej awantury.

Gdy jej nie zostawisz to zemszczę się na tobie!

Leżąca w szpitalu Helena Ciecierkiewiczówna co jakiś czas odzyskiwała przytomność. Mówiła wtedy, że nie chciała nikomu zrobić krzywdy. A najbardziej dzieciom Gębalskiego, bo kochała je jak swoje. Nie mogła jednak przeżyć tego, że Franciszek chciał zostawić ją dla innej. Chciała popełnić samobójstwo. Dlatego zaopatrzyła się w odpowiednią ilość kwasu solnego. Feralnego dnia wstała rano i chciała się zabić.

- Jeśli ja mam nie żyć to dlaczego tamci mają żyć? - pomyślała i wpadła na szatański pomysł.

Oblała rodzinę Gębalskich kwasem. Prasa od razu zaczęła ją nazywać łódzką Gorgonową. - groziła płacząc.

Gębalski nie brał gróźb poważnie. Tymczasem Helena poszła na rozmówić się z nową kobietą Franciszka. Ta jednak wyrzuciła ją z mieszkania. Wtedy postanowiła się zemścić.

Gdy rodzina Gębalskich była pogrążona we śnie sięgnęła po przygotowaną wcześniej butelkę z silnym roztworem kwasu solnego. I oblała nimi Gębalskiego, a także Longina i Stasię... Około godziny 7.00 rano lokatorów kamienicy przy ul. Abramowskiego budził straszny krzyk i wołanie o pomoc... Wezwali pogotowie, policję. Gdy weszli do środka, zobaczyli w łóżku wijących się bólu Gębalskich.

Tymczasem Helena chciała popełnić samobójstwo. Próbowała wypić kwas solny. Była jednak tak zdenerwowana, że zemdlała. Kobieta została aresztowana. Przewieziono ją na komisariat przy ul. Kilińskiego 162. Gdy wprowadzano ją do aresztu wyciągnęła z zza biustonosza ukrytą wcześniej buteleczkę z kwasem solnym. Tym razem zdążyła ją wypić. Kobietę przewieziono do szpitala w Radogoszczu. Od początku stan jej był beznadziejny. Zmarła po kilku dniach. Longin miał poparzoną twarz. Lekarzom nie udało się uratować jego oka. Z kolei Stasia miała poparzone ręce i nogi. Stan ich ojca był bardzo poważny. Miał poparzoną twarz, tułów. Lekarze od początku nie dawali mu szansy na przeżycie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jaki olej do smażenia?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki