Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzka premiera "After the factory"

Małgorzata Mijas
Twórcy filmu "After The Factory" na ulicy Piotrkowskiej.
Twórcy filmu "After The Factory" na ulicy Piotrkowskiej. Dziennik Łódzki/archiwum
W środę 8 lutego odbywa się premiera filmu "After the factory" amerykańskich twórców z Detroit. Premiera odbywa się w Miejskim Punkcie Kultury Miejskiej PREXER, przy ul Pomorskiej 39 o godzinie 18:30.

Film pokazuje jak Łódź i Detroit, dwa miasta próbują odnaleźć nowe ścieżki na ożywienie miejskiej przestrzeni i odbudowę swej dawnej świetności.

Detroit, kiedyś jeden z największych na świecie ośrodków produkcji samochodów, od kilku lat pretenduje do miana najbardziej zrujnowanego miasta w USA. Łódź, kiedyś jeden z największych europejskich producentów tekstyliów, nazywana "polskim Manchesterem" dziś jest w podobnej, trudnej sytuacji.

Michał Gruda z Łódzkiego Stowarzyszenia Inicjatyw Miejskich Topografie w zeszłym roku w sieci trafił na film "Detroit lives!". Urzekł go sposób, w jaki pokazano w nim miasto. Młodzi ludzie, artyści i aktywiści, opowiadali, jak obraz miasta został zniekształcony przez media. Gruda wysłał e-mail do grupy Detroit Lives!, w którym opisał historię Łodzi. Odpisał mu Philip Lauri, pomysłodawca projektu i reżyser. Lauri planował wakacje w Hiszpanii, jednak tak spodobał mu się pomysł na zrealizowanie filmu o dwóch miastach, że... kupił bilet do Polski.

Pieniądze na realizację "After The Facory" zebrali za pośrednictwem serwisu kickstarter, który pomaga młodym, kreatywnym twórcom zbierać fundusze na nowatorskie projekty.

W krótkim czasie, dzięki wpłatom internautów zebrali 10 tys. dolarów. Na przełomie maja i czerwca ubiegłego roku, Lauri wraz z przyjacielem Stevenem Craigiem Olivierem, operatorem filmowym przyjechali do Łodzi.

Ale czy ktoś w Detroit wcześniej słyszał o Łodzi? Na pewno jedna z bohaterek filmu Liliana, łodzianka, która w wieku 9 lat wyemigrowała z rodzicami właśnie do Detroit, tam ukończyła szkołę i... wróciła do Łodzi. To właśnie od jej wypowiedzi zaczyna się film, typowy dokument. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o pokazanie podobieństw i suche zestawienie faktów, obrazów i liczb, ale o wywołanie z ciemnych, zakurzonych zaułków ducha miast. Urzędnicy miejscy, urbaniści, przedsiębiorcy, lokalni artyści i aktywiści opowiadają o swoich doświadczeniach, spostrzeżeniach i problemach, z którymi borykają się miasta. Momentami nie sposób rozpoznać, czy fragmenty zburzonego budynku to miejsce które znajdziemy za rogiem w Łodzi, czy w Detroit. Ważnym elementem konstrukcji filmu ludzka strona poprzemysłowej rzeczywistości. Historie ludzi, którzy widzieli i przeżyli lepsze lata w swoich rodzinnych miejscowościach, byli świadkami pogłębiającego się kryzysu, przeplatają się tu z doświadczeniami osób, które dorastały w realiach dezindustrializacji, które dziś próbują odnaleźć w nich dla siebie miejsce. Nie są to zszyte grubą nicią patchworkowe elementy, ale zgrabnie połączone żywe obrazy. W filmie mówi się o tym, że ludzie przejęli cechy smutnych, opuszczonych budynków. Padają też stwierdzenia o złym zarządzaniu miastami, o tym, by dać ludziom prawo do głosu i decydowania o przyszłości miasta, wsłuchując się w ich potrzeby. W którymś momencie pojawia się prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, która mówi, że chce nie tylko zatrzymać tu młodych ludzi, ale też ich tu przyciągnąć. Niestety, nie mówi jak. Po łódzkiej stronie znaleźli się przedstawiciele Bajkonura, Se-Ma-Fora, Łódź Art Center, Art_Inkubatora, Pan tu nie stał, czy "Owoców i Warzyw". Mamy z czego być dumni. Tylko, czy ktoś poza nami rozczuli się na widok legendarnego dworca Łódź Fabryczna, doceni kolorowe murale i dostrzeże w Łodzi potencjał?

- Mam nadzieję, że film zadziała na ludzi tak, jak na mnie, że kogoś to zainspiruje, że ktoś coś zechce w Łodzi zrobić. W filmie wątków, sznurków do pociągnięcia są dziesiątki, jeśli nie setki. Gdyby z tego projektu wyniknęła faktycznie jakaś współpraca między miastami, taka prawdziwa, nie taka jak z miastami partnerskimi Łodzi, to było by naprawdę coś dużego - mówi Michał Gruda.

Film ma mimo wszystko optymistyczne przesłanie. Walczmy o swoje, nie wyjeżdżajmy, zakładajmy firmy i stowarzyszenia, działajmy na rzecz miejsc, w których żyjemy i w których dorastać będą nasze dzieci. Ale nie zmienia to faktu, że pokazuje jedne z najsmutniejszych i najbardziej szarych miast na świecie, które zanim zostaną pokolorowane na nowo, jeszcze nie raz dadzą się mieszkańcom we znaki. Jak na przykład bohaterom "After The Factory" po naszej stronie, młodym chłopakom, którzy otworzyli lokal na Piotrkowskiej. Jak mówi jedna z ostatnich plansz: "dwudziestoletni chłopcy spełnili swoje marzenie. Interes się kręci".

Czyżby? Przechodziłam obok klubokawiarni "Zmiana Tematu" ze znajomymi z Warszawy. Niestety, jedyne, co zobaczyliśmy, to wielkie płachty szarego papieru porozwieszane w witrynach.

CZYTAJ TAKŻE:
Dobrze o Łodzi podczas warszawskiej premiery "Komisarza Aleksa"

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki