Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzka spółdzielnia mieszkaniowa lekceważy wyrok sądu

Jolanta Sobczyńska
Jadwiga Hofman i Anna Walczak od 2009 r. są bez pracy
Jadwiga Hofman i Anna Walczak od 2009 r. są bez pracy Grzegorz Gałasiński
Jeśli Spółdzielnia Mieszkaniowa Radogoszcz-Wschód przegra sprawę w sądzie z inspekcją pracy, może zapłacić nawet 30 tys. zł grzywny. Bój w sądzie dotyczy sprawy Jadwigi Hofman i Anny Walczak. Administratorki zwolnione z pracy w spółdzielni wywalczyły w sądzie powrót do pracy. Ale w dniu, gdy stawiły się w spółdzielni, by ponownie przejąć swoje obowiązki, znów dostały wypowiedzenia.

Obydwie kobiety pracowały w spółdzielni Radogoszcz-Wschód od lat 80. Ostatnio były administratorkami bloków. Jadwiga Hofman była przewodniczącą związku zawodowego Solidarność 80 w spółdzielni, a Anna Walczak w zarządzie NSZZ Solidarność.

W lipcu 2007 roku związki wystąpiły do zarządu o podwyżki dla pracowników spółdzielni, a z czasem weszły w spór zbiorowy. Rozmowy spełzły na niczym. W lutym 2008 roku zarząd przedstawił radzie nadzorczej spółdzielni plan finansowy na ten rok. Zakładał on m.in. zmianę struktury organizacyjnej. W efekcie zmian pracę w spółdzielni miały stracić 22 osoby, w tym panie Jadwiga i Anna. Kobiety poszły do sądu pracy.

- Od czerwca 2008 roku przeniesiono mnie i panią Annę do zewnętrznej firmy sprzątającej, która miała wykonywać prace zlecone przez spółdzielnię - mówi Jadwiga Hofman. - Miałyśmy tam być na niezmienionych warunkach finansowych, ale umowa była tylko na rok! W spółdzielni miałyśmy umowy na czas nieokreślony.

Sprawa w sądzie pracy była w toku, gdy w czerwcu 2009 roku kobiety usłyszały, że mogą nadal pracować, ale na pół etatu. Nie zgodziły się, bo miały wyrok sądu pracy z marca 2009 roku, który przywracał je do pracy. Spółdzielnia odwołała się od wyroku. 25 sierpnia 2009 roku sąd okręgowy wydał wyrok korzystny dla obu pań.

- 26 sierpnia stawiłyśmy się do pracy w SM Radogoszcz-Wschód - opowiada Anna Walczak. - Nie powierzono nam jednak żadnych obowiązków, tylko kazano... spacerować po osiedlu. O godzinie 12 wezwał nas do siebie prezes spółdzielni i, mimo wyroku sądu, ponownie wręczył wypowiedzenia.

Kobiety znów poszły do sądu pracy. W marcu 2010 roku znów zapadł korzystny dla nich wyrok. Spółdzielnia ponownie się odwołała i znów przegrała w apelacji. Wyrok z 14 lipca 2010 roku przywracał obie panie do pracy.

16 lipca stawiły się w spółdzielni. Kazano im zrobić badania lekarskie. 20 lipca usiadły za biurkiem i czekały na powierzenie obowiązków, ale dostały wymówienia z pracy.

Znów poszły do sądu pracy. Sprawę zawieszono, bo spółdzielnia złożyła wniosek o kasację wyroku z 14 lipca. Sąd Najwyższy odrzucił kasację w marcu 2011 roku. Kobiety czekają na wrześniowe posiedzenie wydziału pracy sądu rejonowego w sprawie ich zwolnienia.

W listopadzie 2009 roku na kontrolę przyszła do spółdzielni inspekcja pracy.

- Stwierdziliśmy, że spółdzielnia miała prawomocny wyrok sądu przywracający dwie panie do pracy, ale mimo to dostały wypowiedzenia - mówi Kamil Kałużny z PIP w Łodzi. - Skierowaliśmy wniosek do sądu o ukaranie spółdzielni . Grozi jej od tysiąca do 30 tysięcy złotych grzywny. Rozprawa wyznaczona jest na 5 sierpnia.

Poprosiliśmy władze spółdzielni o komentarz do zwolnień dwóch kobiet i ewentualnej kary finansowej. Spółdzielnia nie odpowiedziała.

Od czerwca 2009 roku obydwie kobiety są bez pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki