Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzka sztuka przepraszania

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa fot. Grzegorz Gałasiński/archiwum
Przepraszać trzeba umieć. Dobre przeprosiny polegają na tym, że przeprasza się tak, żeby oczekującemu przeprosin w pięty poszło - tak napisałem w kwietniu tego roku, kiedy Hanna Zdanowska przeprosiła łodzian i przewodniczącego Rady Miejskiej Tomasza Kacprzaka w związku ze swoim donosem do ABW na Radę Miejską, która odrzuciła plan zagospodarowania przestrzennego dla Radogoszcza.

Prezydent Łodzi przeprosiła wtedy łodzian za to, "że od dwóch tygodni radni SLD zajmują się reżyserią politycznego spektaklu obliczonego na wywołanie medialnej awantury", a Tomasza Kacprzaka za to, "że stał się obiektem ataków swoich kolegów radnych".

Ładne przeprosiny? Teraz mamy kolejny festiwal przeprosin, związany z bałaganem komunikacyjnym spowodowanym przez przebudowę trasy W-Z. W roli Hanny Zdanowskiej wystąpili teraz radni i przeprosili łodzian za... władze miasta, które, według nich, odpowiadają za ten bałagan.

Hanna Zdanowska przeprosiła za to samo i też za kogoś innego, choć wprost tego nie wyraziła. Można założyć, że to nie prezydent miasta układała plan objazdów na czas przebudowy wuzetki, lecz powołane do tego służby, czyli Zarząd Dróg i Transportu oraz MPK. Może lepiej byłoby, żeby każdy bił się w swoje piersi, a nie cudze, a najlepiej, żeby nie przepraszał, tylko robił, co do niego należy.

Na przykład ZDiT i MPK za nic nie przepraszają. I mają rację. Bo łodzianie nie jeżdżą po przeprosinach, tylko po drogach.

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że takie rewolucje komunikacyjne - obojętnie przemyślane czy nie - zawsze niosą z sobą bałagan. Najlepiej przygotowane objazdy i tak zawsze trzeba poprawić, bo wszystko wychodzi w praniu. Ludzie tak czy inaczej muszą zapłacić daninę z wypalonego na darmo paliwa i starganych nerwów. Rzecz polega na tym, żeby szybko i sprawnie reagować na sygnały, co jest nie tak.

Prawem kierowców i pasażerów komunikacji miejskiej w takiej sytuacji jest tracić panowanie nad sobą. Ale to prawo nie przysługuje ani ZDiT, ani MPK, ani władzom miastom. Mają obowiązek na chłodno rozwiązać problem. Piekło jest wybrukowane nie tylko dobrymi chęciami, ale i daremnymi przeprosinami.

Tytułem pocieszenia: kilka lat temu próbowałem wydostać się latem z rozkopanego centrum Wiednia w kierunku Bratysławy, unikając wyjazdu na budapeszteńską autostradę. Gdzież tam! Wszędzie zakazy, nakazy, brakowało tylko klarownej informacji, jak to wszystko ominąć. Po godzinie kręcenia się w kółko po centrum absolutnym przypadkiem trafiłem na właściwy objazd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki