Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzka wieża Babel w roku 2015

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa Grzegorz Gałasiński
Dwa tysiące, 10 tysięcy, 12 tysięcy. To chyba tylko kwestia ile i kiedy. Prędzej czy później Polska będzie musiała przyjąć uchodźców i imigrantów. I nie ma się co łudzić, że Łódź ta fala ominie.

Rządowej decyzji jeszcze nie ma, na dworcach Kaliskim i Widzewie nikt nie koczuje, ale nie zdziwiłbym się, gdyby w urzędzie miasta były przygotowywane plany "ewentualnościowe".

Jeśli uchodźcy mieliby gdzieś trafić, to raczej do miast, zwłaszcza z takimi tradycjami jak Łódź, znana z "wieży Babel". Łodzian o zgodę nikt nie zapyta ani w konsultacjach, ani w referendum. Polaków zresztą też nie. Paradoksalnie jednak, w takim mieście jak Łódź o akceptację dla przybyszy z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej może być łatwiej.

Dlaczego? Kiedy obserwujemy dzikie tłumy na dworcu Keleti lub u wlotu do Eurotunelu, lęk budzi w nas kłębiąca się, nieprzewidywalna ludzka masa. W Łodzi ta masa przybierze twarze konkretnych ludzi, kobiet, mężczyzn, dzieci, którzy po tułaczce zapewne będą próbowali ułożyć sobie życie.

Z bliska strach ma jednak mniejsze oczy. I budzą się też inne uczucia: współczucie, chęć udzielenia pomocy.

Zresztą - jaka masa? Włodzimierz Cimoszewicz podał proste wyliczenie: gdyby każda z 3,5 tysiąca polskich gmin przyjęła jedną trzyosobową rodzinę, ponad 10 tysięcy uchodźców "zniknęłoby" w Polsce. Ale nawet gdyby nie wszystkie gminy było na to stać, czy kilka rodzin w takim mieście jak Łódź zrobiłoby wielką różnicę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki