Napisany na dwóch perkusistów i instrumenty elektroniczne utwór "Aftersounds" ("Podźwięki") Marcina Stańczyka otworzył nowy sezon artystyczny ośrodka IRCAM w słynnym Centrum Pompidou. Utwór powstał podczas rocznego stażu w IRCAM. Równolegle Stańczyk został laureatem rezydencji Miasta Paryża i dostał do dyspozycji komfortowy apartament w centrum miasta. Jak tłumaczy, nowy utwór to próba odniesienia zjawiska powidoków do materii muzycznej.
- Gdy jesteśmy wystawieni na mocną emisję słońca i zamkniemy oczy, pod powiekami dostrzeżemy opadające niebieskie plamki. To, w uproszczeniu, powidoki żółtego światła słonecznego - wyjaśnia kompozytor, który na krótko przed wyjazdem do Paryża jako pierwszy Polak wygrał prestiżowy japoński konkurs Toru Takemitsu, w którym pokonał 96 kompozytorów z 28 krajów. W maju 2013 roku jego utwór "Sighs - hommage a Fryderyk Chopin" wykonała w liczącej 1600 miejsc sali Orkiestra Symfoniczna Opery Tokijskiej.
Przygotowany w IRCAM utwór inspirowany jest m.in. cyklem obrazów "Powidoki słońca" z końca lat 40. XX wieku, który stworzył łódzki malarz i teoretyk awangardy Władysław Strzemiński i fragmentami opowiadań z tomu "Sklepy cynamonowe" ożywiającego martwe przedmioty drohobyckiego pisarza Brunona Schulza. Między ukraińskim (a przed wojną polskim) miasteczkiem Drohobycz a Łęczycą, rodzinnym miastem Marcina Stańczyka, można dostrzec pewne podobieństwo - jego peryferyjny charakter. Taka może wydawać się Łęczyca, oglądana zwłaszcza z Paryża. A to właśnie w Łęczycy ma początek przygoda Stańczyka z muzyką i to tam uwielbia on wracać.
Lepiej na polu niż w sądzie
Wraca choćby po to, by spotkać się z rodzicami. Mieszkają oni na granicy miasta i pól, prowadzących do kolegiaty w Tumie.
- To jedno z moich ulubionych miejsc na świecie. Lubię aktywność fizyczną, bo wtedy do głowy przychodzi mnóstwo pomysłów. A te łąki są fascynujące - mówi Marcin Stańczyk. - Na wiosnę pobliska rzeka wylewa i połacie pól przemierzają rybacy w woderach i łowią. To zupełnie surrealistyczna scena.
Dawniej uskuteczniał spacery z trąbką. Aby nie przeszkadzać sąsiadom, szedł na pobliskie wyrobiska po kopalni. Albo gasił światło w pokoju i grał przy otwartym oknie, obserwując, jak na dźwięki reagują ludzie. Potem rozpoczął studia prawnicze w Łodzi, muzyka zeszła wtedy na drugi plan, ale nie całkiem. Uczył się grać na saksofonie altowym, kończył szkołę muzyczną na akordeonie guzikowym. Uznał jednak, że jest za stary na ten instrument i poszedł w kierunku kompozycji.
Do studiów prawniczych dołączył te w Akademii Muzycznej. Miał szczęście. Pracę pedagogiczną zaczynał tam Zygmunt Krauze, pianista i kompozytor, jedna ze znakomitości współczesnej polskiej muzyki. Stańczyk został jego pierwszym uczniem i absolwentem. 1 października 2004 roku rozpoczął pracę w Chórze Filharmonii Łódzkiej. Przed wyjazdem do Paryża Marcin Stańczyk pracował w Sądzie Wojewódzkim, popołudniami i wieczorami wykładał w Akademii Muzycznej i śpiewał w Chórze FŁ.
Pisze nie tylko utwory na orkiestrę, jak "Sighs". W 2011 roku, podczas XXI Łódzkich Spotkań Baletowych, w spektaklu Polskiego Teatru Tańca Baletu Poznańskiego zabrzmiała jego kompozycja "Archeopteryx". Kilka lat wcześniej, w utworze "Geysir-Grisey", jeszcze jako student Zygmunta Krauzego, chciał stworzyć muzkę, opartą w zasadzie na jednym dźwięku.
W listopadzie 2013 roku znakomita orkiestra Sinfonia Varsovia dokonała prawykonania "Muzyki tkanej" - utworu Stańczyka, zamówionego przez ministra kultury. W kwietniu br. w Operze Narodowej w Warszawie miała premierę eksperymentalna opera kameralna "Zwycięstwo nad słońcem" w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego. Krytycy teatralni nie zostawili na niej suchej nitki - jedyne wyrazy uznania kierowali pod adresem napisanego na tę okoliczność utworu Stańczyka "Solarize" (o jego "dramaturgicznym seksapilu" pisała m.in. Ewa Szczecińska w "Ruchu Muzycznym").
Jak przyznaje, w swojej muzyce stara się stymulować słuchacza i dostarczać mu nowych wrażeń. To także dla wykonawców kompozycji oznacza nowe wrażenia. Partytura "Sighs" miała mało tradycyjnych nut, a dużo dźwięków, które muzycy mogą sami opracowywać. Dlatego pierwsze próby Stańczyk poświęcił na tłumaczenie każdemu, jak wykonywać niestandardowe techniki.
- Muzycy, oprócz gry, wykonywali też osobną partię wokalną. Japończycy są bardzo grzeczni i stonowani - wspomina kompozytor. - Trudno jest ich otworzyć na słowiańską ekspresję. Sam musiałem pokazać im, jak się krzyczy - i wtedy to podjęli.
Mikrofony na nadgarstkach
W "Podźwiękach" Stańczyk chce skupić się na ulotnym wrażeniu, tym, co pozostaje, np. po wysłuchaniu utworu.
- Pomyślałem: czy dałoby się napisać utwór, który brzmi jak wspomnienie po utworze. Jak można przedstawić wyobrażony proces wspominania lub przypominania sobie utworu. Proces wykuwania w pamięci jego kształtu - wyjaśnia kompozytor.
Aby rozpocząć staż w ramach Cursus 2, musiał ukończyć podstawowy, też roczny kurs informatyki muzycznej (każdego roku kończy go tylko 15 kompozytorów) i złożyć aplikację oraz projekt, który zamierza realizować. Wyboru dokonuje kilkunastoosobowe grono ekspertów, kompozytorów i naukowców, zapraszanych co roku przez IRCAM (miejsce badań naukowców, którzy rozwijają technologię muzyczną). Cursus 2 przyniósł zaś wykłady z informatyki muzycznej, matematyki, fizyki i akustyki, przedzielone prezentacjami nowego oprogramowania, nad którym pracują naukowcy pod ziemią w IRCAM.
Aby "Aftersounds" mogły zabrzmieć, Stańczyk przygotował hybrydowy instrument, łączący cechy akustycznego i elektronicznego. Dźwięki pobierane są też z mikrofonów, umieszczonych na nadgarstkach perkusistów. Rytm przesuwania dłoni w przestrzeni "pobiera" szum, który jest przetworzany elektronicznie. Każdy z wykonawców jest wyposażony w przylegające rękawiczki, wyprodukowane z materiału, który nie wydaje dźwięków podczas ruchów rąk.
- Gesty, oddalanie i przybliżanie mikrofonu do źródła dźwięku w połączeniu z ekspresją wokalną i przetwarzającą to wszystko elektroniką tworzą zagadkowy spektakl - mówi Marcin Stańczyk.
Dźwięk jest na bieżąco nagrywany, przechwytywany przez komputer, przetwarzany i rozprowadzany za pomocą specjalnego systemu z trzynastoma osobnymi źródłami dźwięku do kilkudziesięciu głośników.
"Aftersounds" zabrzmiały w IRCAM w sali koncertowej Espace de Projection.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?