Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzki mistrz lepszy od gdańskiego lidera

Bogusław Kukuć
W ostatnim meczu rundy Budowlani Łódź złamali opór zielonych z Gdańska, a wygrana gospodarzy 34:20 potwierdza, że korony na głowie naszych mistrzów trzymają się mocno
W ostatnim meczu rundy Budowlani Łódź złamali opór zielonych z Gdańska, a wygrana gospodarzy 34:20 potwierdza, że korony na głowie naszych mistrzów trzymają się mocno Krzysztof Szymczak
W ostatniej kolejce pierwszej rundy ekstraligi uwaga kibiców rugby zwrócona była na łódzki stadion przy ulicy Górniczej, gdzie broniący mistrzostwa zespół Blachy Pruszyński Budowlani podejmował lidera Lechię Gdańsk. Goście mieli komplet zwycięstw, a gospodarze byli tydzień po porażce z Arką w Gdyni i gdyby tym razem przegrali, to sen Trójmiasta o odzyskaniu tytułu byłby bliski spełnienia. Łodzianie jednak udowodnili, że są nadal mocni. - Wygrają ci, którzy będą lepsi mentalnie. Kwestie ściśle sportowe zejdą dziś trochę na dalszy plan - zapowiadał znany trener Mirosław Żórawski. Jak się okazało, miał rację.

W 4 min. gospodarze po karnym Tomasza Stępnia prowadzili 3:0, ale w 5 minut później szybki rajd Patryka Narwojsza lewą stroną zakończył się przyłożeniem i po podwyższeniu Jurija Buhajły było 3:7 dla gości. Odpowiedź łodzian była szybka . W 11 min znów udany karny Stępnia i 10 minut później pierwsze przyłożenia tego samego zawodnika zapewniło ponowne prowadzenie gospodarzom. 10 minut łodzianie grali w osłabieniu (żółta kartka dla Mindii Abashidze), a mimo to Łukasz Żóraw-ski zaprzepaścił wyśmienitą pozycję na dropgola. W końcówce tej części gry Budowlani z trudem zastopowali szarżę środkiem Roberta Kwiatkowskiego.

Początek drugiej połowy był pechowy dla łodzian. Wykop Tomasza Grodeckiego został nakryty i po przyłożeniu Kasrola Hedesza Lechia znów prowadziła (11:12). Walka rozgorzała na całego. Po karnym Stępnia było 14;12. Buhajło zrewanżował się karnym z blisko połowy boiska i znów ławka rezerw gości na czele z legendarnym Grzegorzem Kacałą miała powody do radości (14:15). Wtedy nastąpił 20-minutowy zryw łodzian, na który rywale nie wykrzesali żadnej poważnej odpowiedzi. W 51 min. przyłożenie Mariusza Fortuny wyprowadza mistrzów na prowadzenie, którego już nie nie oddali do końca. Łodzianie efektownie powiększali przewagę. W 57 min. po karnym Stępnia zza połowy piłka trafiła w górną część słupa. Gospodarze ją przejęli i perfekcyjnie wykonanym młynie Merab Gabunia przyłożył na 25;15, a Stępień podwyższył na 28:15. Był to świetny występ tego ostatniego zawodnika, który zepchnął w cień kolegę z reprezentacji Jurija Buhajłę. Dobrym wsparciem, zwłaszcza przy autach, było wzmocnienie się Kamilem Bobrykiem oraz Robertem Lublinem, którego też dawno nie oglądaliśmy. Goście zerwali się do boju, ale przyłożenie weterana Janusza Urbanowicza pozwoliło im tylko zmniejszyć rozmiary przegranej. Trener Krzysztof Serafin zbierał gratulacje. - Marzyliśmy o zwycięstwie w takim stylu. Możliwa była nawet wyższa wygrana z bonusem - mówi Tomasz Stępień, zbierający najwięcej gratulacji. - Ja jestem tylko małym trybikiem w zespole. Mecze, w których mamy 60 czy 70 punktów przewagi są zbyt jednostronne, a dziś przypomnieliśmy, że rugby to kontaktowa walka. A ja zrobiłem sobie urodzinowy prezent (24 października Stępień skończył 26. lat - przyp. BK).

Mecz udowodnił, że rugby w Łodzi mają wielu przyjaciół wśród polityków i przy Górniczej czuło się, że wkrótce będą wybory samorządowe.

Budowlani Łódź - Lechia Gdańsk 34:20 (11:7)
Punkty: Budowlani Łódź: Tomasz Stępień 24, Merab Gabunia 5, Dominik Fortuna 5. - Lechia Gdańsk: Jurij Buchajło 5, Patryk Narwojsz 5, Kafrol Hedesz 5, Janusz Urbanowicz 5

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki