Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzki szpital pozwany za uszkodzone struny głosowe

Agnieszka Jasińska
Szpital im. Kopernika w Łodzi
Szpital im. Kopernika w Łodzi archiwum
To miała być rutynowa operacja tarczycy. Pacjentka zgłosiła się do szpitala im. Kopernika w Łodzi z nadzieją, że lekarze jej pomogą i szybko wróci do domu. Zdrowa. Dziś kobieta zamiast mówić - szpcze.

Ale jeszcze gorsze są problemy z oddychaniem. Jak twierdzi mecenas, która ją reprezentuje, wszystko przez to, że lekarze podczas operacji uszkodzili kobiecie struny głosowe. W środę przed łódzkim sądem zaczął się proces w tej sprawie.

- Staramy się o odszkodowanie od szpitala. Wystąpiliśmy o 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia oraz o rentę dla mojej klientki. Niewykluczone jednak, że będziemy domagać się większej kwoty, bo uszczerbek na zdrowiu wynosi aż 30 procent- mówi mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz. - za uszczerbek na zdrowiu. - Lekarze podczas operacji tarczycy uszkodzili mojej klientce struny głosowe. Przedstawiliśmy w sądzie opinie biegłego laryngologa, który potwierdza nasze racje - dodaje prawniczka.

Zabieg przeprowadzono 10 lat temu, ale pacjentka przez kilka lat żyła w zupełnej nieświadomości. Po operacji została wypisana ze szpitala w stanie, jak to określono, dobrym i poprawiającym się. Miała chrypkę, ale lekarze ją bagatelizowali.

- Nik nie poinformował mojej klientki o stanie jej zdrowia, nie została uprzedzona o skutkach zabiegu. Dopiero trzy lata temu rehabilitant stwierdził, że nie ma mowy o tym, by jej stan się polepszył, bo podczas zabiegu w szpitalu doszło do błędu lekarskiego - opowiada mecenas Wentlandt-Walkiewicz.

Dla łodzianki to była druga operacja tarczycy. Kobieta ponownie musiała trafić na stół operacyjny, bo wole odnowiły się.

- Moja klientka została przyjęta do szpitala bez badań wstępnych. W moim przekonaniu operacja została przeprowadzona niedokładnie i nonszalancko. W jej efekcie pacjentka ma trudności z mówieniem, zamiast mówić - szepcze. Gdyby przed zabiegiem lekarze przeprowadzili niezbędne badania, nie doszłoby do takiej sytuacji- podkreśla Maria Wentlandt - Walkiewicz. - Moja klientka musiała przez to zrezygnować z życia towarzyskiego, straciła znajomych.

Adrianna Sikora ze szpitala im. Kopernika w Łodzi nie komentowała w środę sprawy.

- Najpierw muszę skontaktować się z ordynatorem oddziału i wtedy będziemy mogli odnieść się do tego przypadku - mówi Sikora.

Na kolejnej rozprawie zostanie przedstawiona opinia biegłego chirurga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki