Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzki taksówkarz znalazł i oddał plecak pełen pieniędzy

Agnieszka Jasińska
Pan Eligiusz nie wyobraża sobie, że mógłby postąpić inaczej i nie oddać pieniędzy
Pan Eligiusz nie wyobraża sobie, że mógłby postąpić inaczej i nie oddać pieniędzy Krzysztof Szymczak
Pan Eligiusz jest taksówkarzem od 23 lat. Do tej pory jedyne pieniądze, jakie klienci gubli w jego taksówce to 2 albo 5 zł. Znajdował je czasami za siedzeniem przy sprzątaniu.

Bywało, że pasażerowie gubili cenne przedmioty - zegarki, telefony. Ale częściej zdarzały się parasolki, szaliki, rękawiczki.

- Zawsze wszystko oddawałem. Czasami jechałem nawet przez pół miasta, żeby zwrócić klientowi zgubę. Zawsze się też upewniałem, czy na pewno oddaję ją właścicielowi. Jak nie wiedziałem, dokąd zawieźć zgubioną rzecz, zgłaszałem to na naszą centralę - opowiada 55-letni taksówkarz.

Nocy z poniedziałku na wtorek pan Eligiusz długo nie zapomni. Do jego taksówki wsiadł elegancko ubrany klient z zagranicznym akcentem. Gdy wysiadł okazało się, że zostawił w samochodzie plecak. W środku były dokumenty, paszport, karty kredytowe i pieniądze - około 18 tys. zł w markach, euro i złotówkach.

- Nie wahałem się ani chwili, czy oddać zgubę - podkreśla pan Eligiusz. - Tamtej nocy był to mój jedyny klient. I dobrze. Bo gdyby po nim wsiadł ktoś jeszcze, nie wiadomo, czy nie zabrałby plecaka. Z ludźmi różnie bywa...

Okazało się, że plecak z cenną zawartością zgubił pochodzący z Indii biznesmen. Mężczyzna od kilkunastu lat mieszka w Warszawie. W Łodzi prowadzi interesy.

- Banknoty, które wiozłem w plecaku były przygotowane m.in. na wypłaty i premie świąteczne dla moich pracowników. Przyjechałem do Łodzi właśnie po to, by złożyć im życzenia bożonarodzeniowe i wręczyć pieniądze - przyznaje.

Kiedy Hindus zorientował się, że zgubił plecak, zgłosił się na policję.

- Byłem bardzo roztrzęsiony, nigdy wcześniej nic takiego mi się nie przytafiło. Jestem pedantem, wszystkiego skrupulatnie pilnuję - opowiada biznesmen. - Kontaktowałem się z korporacją taksówkarską. Próbowano mi pomóc. Jednak do południa żaden z taksówkarzy nie przyznał się, że znalazł mój plecak. Jak się później okazało, pan Eligiusz spał po nocnej zmianie i dlatego odezwał się dopiero po południu. To że zwrócił mi dokumenty i pieniądze utwierdziło mnie w przekonaniu, że ludzie są uczciwi. Szkoda tylko, że tak rzadko to pokazują.

Mariusz Bedyniak, szef korporacji, dla której pracuje pan Eligiusz, mówi, że kurs nie był zamówiony przez telefon.

- To ułatwiłoby znalezienie taksówkarza. Ale klient wsiadł do taksówki stojącej na ulicy. Dlatego nie można było ustalić, kto go zabrał - zaznacza Bedyniak.

Pan Eligiusz lubi swoją pracę.

- Zwykle stoję na Piotrkowskiej, tam zawsze coś się dzieje i są klienci. Często pracuję w nocy - opowiada. - Poza pracą interesuję się komputerami i techniką. Lubię słuchać muzyki, przede wszystkim klasycznej i gotyku. Teraz jestem zajęty, bo remontuję mieszkanie. Zawsze jednak mam czas na gotowanie. To moje hobby.

Specjalnością pana Eligiusza jest zupa pomidorowa i napoleonki. - Na razie gotuję tylko dla siebie, bo nie mam rodziny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki