Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie: 100 dni marszałka Stępnia

Marcin Darda
Jeśli zagraniczne wyjazdy dają efekty, to jest to narzędzie, które trzeba wykorzystywać.
Jeśli zagraniczne wyjazdy dają efekty, to jest to narzędzie, które trzeba wykorzystywać. Grzegorz Gałasiński
Z Witoldem Stępniem, marszałkiem województwa łódzkiego, rozmawia Marcin Darda.

W pracy spędza Pan, jak mówią urzędnicy, po kilkanaście godzin dziennie i nie zawsze ma wsparcie w zastępcach. Czy marszałek jest zmęczony i samotny?

Kilkanaście to przesada, bo zazwyczaj dziesięć godzin, więc zmęczenia nie czuję. Zastępcy też działają bez żadnych problemów. To dopiero początek kadencji, jeszcze się docieramy, wypracowujemy nowe pomysły, bo jest dużo do zrobienia.

Docieracie się? Ostatnio można było odnieść wrażenie, że raczej się mijacie, bo jak marszałek wracał z Berlina, to wicemarszałkowie lecieli do Londynu.

Ale ja wyjechałem za granicę raptem dwa razy, tyle że prasa skrupulatnie to odnotowała. Jako marszałek przyjąłem zasadę, że jeśli już wyjazd zagraniczny, to tylko z konkretnym efektem. W Brukseli udało się uzgodnić zmiany w naszym Regionalnym Programie Operacyjnym, który po trzech latach wymagał pewnych korekt, a także ustalenia, na co można wydać dodatkowe pieniądze, które dostaniemy z krajowej rezerwy wykonania. I dziś jesteśmy jednym z trzech województw w kraju, które mają w tej sprawie pełną akceptację Komisji Europejskiej.
Natomiast moja wizyta w Berlinie efekt ma między innymi taki, że udało się nawiązać kontakt z niemieckim landem Bawaria. To bardzo aktywny gracz, a naszym łódzkim potencjałem jest fakt, że mamy w regionie 76 firm z większościowym kapitałem niemieckim. Na kontaktach z Bawarią można zyskać kolejnych inwestorów z silnej, niemieckiej gospodarki. A przy okazji promowaliśmy w Berlinie nasz szlak konny. Zainteresował się nim nie byle kto, bo były prezydent Lech Wałęsa, zaprosiłem go zresztą i mam nadzieję, że przyjedzie na konną przejażdżkę, a wtedy o naszym szlaku będzie naprawdę głośno. Zatem jeśli wyjazd zagraniczny przynosi konkretny efekt, to znaczy, że jest właściwym narzędziem, które trzeba wykorzystywać częściej.

Ale grupy urzędników zarządzających projektem e-zdrowie na szkolenie do Hiszpanii Pan nie puści. Do przetargu nie zgłosiła się żadna firma, gotowa taki wyjazd zorganizować, ale następnego przetargu nie będzie. Dlaczego?

Pomysł szkolenia w Hiszpanii, bardzo zaawansowanej we wprowadzaniu e-zdrowia czy telemedycyny, przewijał się jeszcze w poprzedniej kadencji. Nie sfinalizował się żadną ofertą już w drugim przetargu, a jeśli tak się stało, to można wyciągnąć z tego taki wniosek, że organizacja takiego zagranicznego szkolenia jest zbyt trudna. Namówiłem nasz departament polityki zdrowotnej, by poprzez nasze Biuro Regionalne w Brukseli wejść w bezpośredni kontakt z którymś regionem hiszpańskim. Katalonia już podjęła z nami rozmowy. Uznałem, że w takiej sytuacji najlepszym wyjściem będzie po prostu wymienienie się kadrami. Oni przyjadą do nas, opowiedzą o swoich doświadczeniach w informatyzacji systemu zdrowotnego, potem my wyślemy do nich dwie osoby, trzy osoby, by przyjrzały się, jak to działa w praktyce w Katalonii i te doświadczenia przekażą nam tu na miejscu.

Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska oficjalnie podsumowała swoje 100 dni rządów, Pan nie. Czy to tylko taka taktyka, czy też nic specjalnego przez te 100 dni w zarządzie województwa łódzkiego się nie wydarzyło?

Bo my jesteśmy w ciągu pracy, kontynuując i modyfikując poprzednią kadencję. Na taką podsumowującą refleksję jest jeszcze, moim zdaniem, zbyt wcześnie. Uważam, że półrocze będzie dobrym momentem do dokonania oceny, bo postawiliśmy sobie pewne zdania. A te 100 dni to przede wszystkim grudzień zeszłego roku, w którym tak spiętrzyliśmy rozdysponowanie unijnych pieniędzy, że przekroczyliśmy barierę 20 procent krajowej rezerwy wykonania i dostaniemy z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego dodatkowe 40 milionów euro. Po drodze udało się nam także przeprowadzić przez sejmik budżet...

... z poparciem opozycyjnego klubu Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Zaskoczyło to Pana?
Liczyłem na to, bo budżet na 2011 r. jest spójny, racjonalny i proinwestycyjny, więc opozycja naturalnie powinna go poprzeć. Zresztą klub SLD te pozytywne akcenty na bieżąco rozwija, bo dowiedzieliśmy się od nich, że realizowany przez nas projekt Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej to świetny pomysł, a rozbudowa dróg wojewódzkich to szansa dla regionu. Z nutą żalu mówiono, że inwestycje nie są realizowane szybciej, ale budowa dróg to przerabianie dużych pieniędzy. A jeśli tych nie wystarcza, to przez pozyskiwanie kredytów sprawa się trochę przedłuża. Choć przecież zmodernizowaliśmy przez ostatnie lata połowę całej siatki dróg wojewódzkich.

Ta sama opozycja perfekcyjnie wykorzystała protest lekarzy, którzy narzekają, że zamiast upominać, Pan nakłada na nich wysokie grzywny za zwłokę w składaniu sprawozdań z ewidencjonowania odpadów. Było o tym głośno, a pana nazwano ironicznie nadgorliwym.

Na takie protesty trzeba być gotowym zawsze. Tylko, że ja w sprawie tej ustawy rozmawiałem wcześniej i z tymi lekarzami, także z Okręgową Izbą Lekarską, interweniowałem również u wiceministra środowiska. Wiem, że takie mikroprzedsiębiorstwo jak gabinet lekarski ma niskie przychody, a kara 10 tys. zł jest zbyt dotkliwa. Tyle że bez nowelizacji ustawy przez parlament ja mam związane ręce, bo ta ustawa wskazuje marszałka tylko jako egzekutora. Nie sędziego, który waży argumenty za i przeciw, ale właśnie egzekutora. A dodam, że przeczytałem ostatnio uzasadnienie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który rozpatrywał skargę na marszałka województwa za zatwierdzenie grzywny. I ten wyrok potwierdza, że...

Że nie jest Pan nadgorliwym marszałkiem?

Właśnie. Sąd w ogóle nie poszedł po linii tej skargi, nie skieruje sprawy do Trybunału Konstytucyjnego, bo grzywnę stosuje się po to, by prawo było skuteczne, a miarkowanie kary zachęcałoby do jego łamania. Czekamy na nowelizację ustawy, na razie spowolniliśmy tempo wydawania decyzji w tych sprawach, rozmawiamy z przedsiębiorcami o rozłożeniu kar na raty, o umorzeniach, ale to nie jest prosta sprawa, bo trzeba tu stosować zasady ordynacji podatkowej.

A był Pan zaskoczony sumą, jaką podyktowały Przewozy Regionalne za kolejowy kontrakt dla województwa łódzkiego? Podobno chodziło nawet o 80 mln zł, choć w zeszłym roku kosztowało to 50 mln zł. Czy to prawda?

Potwierdzam, taka kwota rzeczywiście się pojawiła. Jednak nie tylko to mnie zaskoczyło, ale także fakt, że Przewozom Regionalnym spada liczba przewożonych pasażerów. Nie tylko zresztą u nas, bo we wszystkich szesnastu województwach. Może gdyby poprawił się komfort podróży, tych pasażerów byłoby więcej. Prowadziliśmy rozmowy z Przewozami Regionalnymi i po negocjacjach mogę powiedzieć, że sfinalizujemy tę umowę na poziomie mniej więcej 61 mln zł. Żadne wojewódzkie inwestycje przez to, że musimy więcej wydać, nie ucierpią, nie skrócimy też żadnych wydatków, bo brakujące do podpisania tej umowy pieniądze znajdziemy dokonując już na najbliższej sesji sejmiku przesunięć z rezerwy wykonania budżetu za ubiegły rok. Szczerze jednak przyznam, że takie pieniądze wolałbym wydać na modernizację kolejnego pociągu, który wzmocniłby wysłużony tabor, a nie na dopłacanie do przewozów kolejowych [województwo za modernizację trzech starych pociągów zapłaciło w zeszłym roku 23 mln zł - przyp. red.].
Ale skoro oferta przewoźnika jest identyczna z minionym sezonem, jeśli chodzi o liczbę połączeń, to za co ten przewoźnik chce te dodatkowe miliony publicznych przecież pieniędzy?

To bardziej skomplikowana sprawa. Przede wszystkim rosną koszty. Przewozy Regionalne to przewoźnik rynkowy, a więcej ostatnio kosztuje energia elektryczna, rosną nie tylko płace, ale także opłaty za korzystanie z torów. No i jest ten spadek liczby pasażerów, o którym wcześniej wspomniałem. Po korektach cen biletów, które pójdą niestety nieco w górę, i pozyskaniu leasingu na modernizację taboru Przewozy Regionalne za ten rok mają mieć dodatni wynik finansowy [województwo łódzkie jest udziałowcem tej kolejowej spółki - przyp. red.].

Jaką ocenę wystawiłby Pan sobie za te 100 dni?

Dobrą. Chodziłem do szkoły bardzo dawno, oceniano wówczas od dwójki do piątki. Zatem w tej skali postawiłbym sobie mocną czwórkę. Uważam, że na taką ocenę sobie zasłużyłem, ale nieustająco będę próbował się poprawiać. Dla mnie najważniejsza jest jednak ocena mieszkańców naszego województwa.

A czy Pańscy zwierzchnicy w Platformie Obywatelskiej, czyli minister Cezary Grabarczyk i poseł Andrzej Biernat próbowali Pana jakoś zrecenzować za te 100 dni?

Jestem z panem ministrem Grabarczykiem w stałym kontakcie, ze względu na nasze wojewódzkie plany inwestycji w infrastrukturę. Pan minister bardzo mocno wspiera nasz projekt Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej, modernizację i przebudowę dróg, inwestowanie w szerokopasmowy internet. Zatem on bardzo dobrze wie, co się u nas dzieje. Żadnych głosów krytyki z jego strony dotąd nie usłyszałem.
Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki