Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie laboratorium UOKIK na tropie fałszowanych ubrań, ręczników, kostiumów kąpielowych, swetrów (ZDJĘCIA)

Alicja Zboińska
Alicja Zboińska
Badania wykonało laboratorium UOKiK w Łodzi
Badania wykonało laboratorium UOKiK w Łodzi Krzysztof Szymczak
Inny skład ubrań, zbyt małe ręczniki i tkaniny bez właściwości, które miały mieć - tak wypadły kontrole ubrań, ręczników w laboratorium UOKiK w Łodzi. Lista nieprawidłowości jest bardzo długa.

Do łódzkiego laboratorium Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w ubiegłym roku trafiło 301 partii produktów. Pracownicy sprawdzali, czy skład surowcowy jest taki, jak wynika z deklaracji na metce, czy tkaniny mają takie właściwości, jak deklaruje producent, a także, czy zgadzają się wymiary.

- Testu nie przeszło 37,2 proc. badanych produktów, a najwięcej zastrzeżeń wzbudziła odzież dla dorosłych - czytamy w raporcie UOKiK. - Koszulka męska np. miała być w 100 procentach uszyta z bawełny, tymczasem było w niej 61,4 proc. poliestru i tylko 38,6 proc. bawełny.

Sześć partii ręczników było natomiast za małych w stosunku do deklaracji producenta. Ubiegły rok był drugim z rzędu, gdy inspektorzy na dużą skalę kontrolowali artykuły włókiennicze. W sumie przez dwa lata sprawdzili ponad 5 tysięcy partii ubrań dla dzieci, dorosłych, kostiumów kąpielowych, ręczników, pościeli i obrusów. Najgorzej wypadły badania w łódzkim laboratorium.

- W stosunku do 2017 roku było mniej nieprawidłowości w zakresie oznakowania - zaznacza Anna Janiszewska z Departamentu Inspekcji Handlowej UOKiK. - Najczęściej kwestionowanymi produktami były natomiast wyroby pościelowe, a także pończosznicze, przeważnie dla dzieci. Problem dotyczył niezgodności w składzie surowcowym.

To wyniki z laboratorium. Nie wszystkie badane produkty tam jednak trafiły, niektóre były oceniane przez kontrolujących. Inspektorzy uznali, że złą jakość ma 5,8 proc. z nich, a zastrzeżenia dotyczyły m.in. wystających nitek czy krzywych szwów. Problemem było także niewłaściwe oznakowanie produktów, które nie trafiło do laboratorium. Na etykietach podano albo nieprawidłowe nazwy włókien albo brakowało informacji o składzie surowcowym.

Kupujący ubrania i inne produkty włókiennicze powinni zwracać na to uwagę. Można także wykonać prosty test, by przekonać się, czy dana rzecz jest wyprodukowana z takiej tkaniny jak deklaruje producent.

- Umożliwia to próba palenia, która można wykonać w domu na niewielkiej ilości materiału, najlepiej na pojedynczych nitkach wyjętych np. ze szwów - podpowiada Joanna Pietrzak z laboratorium UOKIK w Łodzi. - Trzeba je podpalić i sprawdzić jak się palą, jaki jest kolor płomieni, a także, co zostaje po spaleniu. Jeśli płomień jest równy i jasny, czuć zapach palonego papieru i zostaje mało szarego i miękkiego popiołu, to są to włókna celulozowe, jak bawełna, len, wiskoza.

Gdy włókna się tlą, kurczą od płomienia, a po spaleniu pozostają ciemne grudki, które łatwo można rozkruszyć, to mamy do czynienia z włóknami białkowymi. Wskazuje na to także ich zapach, który przypomina palone włosy. Takie ubranie jest wykonane np. z wełny, kaszmiru, moheru czy jedwabiu.

O włóknach syntetycznych - jak zaznacza Joanna Pietrzak - można mówić natomiast, gdy nitki się topią, pozostaje po nich plastyczna silnie parząca masa, która zastyga w twardą kulkę, zapach jest zdecydowanie nieprzyjemny i przypomina palony plastik. Takie ubranie jest uszyte np. z poliamidu, nylonu, poliestru.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki