1/13
Niedawno Łódź obchodziła rodziny. Nasze miasto nie ma tak...
fot. archiwum Dziennika Łódzkiego/archiwum Muzeum Miasta Łodzi

Niedawno Łódź obchodziła rodziny. Nasze miasto nie ma tak bogatej tradycji jak chociażby Kraków. Istnieją jednak ciekawe łódzkie legendy.

Łódzkie legendy na kolejnych slajdach


2/13
Jedna z nich mówi o Januszu. Czy to on został pierwszym...
fot. archiwum Dziennika Łódzkiego/archiwum Muzeum Miasta Łodzi

Jedna z nich mówi o Januszu. Czy to on został pierwszym mieszkańcem Łodzi? Miał to być chłop, który mieszkał w okolicach grodu łęczyckiego. Od dziecka był jednak krnąbrny. Nie okazywał posłuszeństwa rycerstwu, panom, duchownym. Być może to spowodowało, że opuścił rodzinną wieś. Ruszył w górę rzeki Bzury. Część drogi pokonał łódką, część pieszo. Z czasem dotarł do rzeki zwanej Starą Strugą, czyli do dzisiejszej Łódki. Wokół była ogromna puszcza. Z trudem, odpychając się wiosłem od płytkiego dna dopłynął w okolice dzisiejszego Rynku Staromiejskiego. Tam musiał zakończyć podróż łódką. W płytkiej wodzie było pełno kamieni. Nie mógł już płynąć dalej. Jak głosi legenda, wyciągnął na brzeg łódkę, wszedł na pobliski pagórek i zaczął przygotowywać się do noclegu. Ale rozpoczęła się ulewa, zaczęło grzmieć. Janusz wyciął kilka drzew, na nich oparł swoją łódkę i pod nią znalazł schronienie. Zmęczony podróżą usnął. Gdy się rano obudził usłyszał dziwne głosy.

- Tu się zadomowisz. Tu oporządzisz. Będzie nam z sobą dobrze. Żaden książę ani biskup czy inny wielmoża nie dostrzeże cię tu - przemówiła do niego puszcza. - Pracę ci, choć mozolną, dam. Nie poskąpię drzewa na budulec, ni miodu z dzikich barci, a może czasem i tur, żubr lub łoś ci się trafi .

I Janusz został w tym miejscu. Początkowo dom stanowiła odwrócona łódka. Z czasem zbudował sobie chatę, założył rodzinę. Jego żoną została dziewczyna ze wsi Widzew. Urodziły się im dzieci. Miejsce, w który osiadł zaczęto nazywać Lodzią, a potem stała się Łodzią.

CZYTAJ DALEJ >>>>

3/13
Tę legendę opisali w książce „Łódź w baśni i legendzie” Anna...
fot. archiwum Dziennika Łódzkiego/archiwum Muzeum Miasta Łodzi

Tę legendę opisali w książce „Łódź w baśni i legendzie” Anna Kotecka i Tomasz Walczak. Podali też inną opowieści, jak choć tę związaną z powstaniem ul. Piotrkowskiej. W Łęczycy, w pracowni geometry Leśniewskiego przygotowywano plany i mapy osad fabrycznych, nowych miast. Jego uczniem był niejaki Leszczyński, młodszy geometra. Pracy mieli bardzo dużo. W samej Łodzi musieli opracować plany kilku osad fabrycznych. Geometra Leszczyński był przystojnym mężczyzną i spodobał się córce łódzkiego aptekarza. Dziewczyna wiedziała, że interesuje się folklorem, lubił chodzić na wiejskie zabawy. Ona też tam się pojawiała przebrana za dziewczynę ze wsi lub prządkę. Leszczyński był zachwycony tajemniczą dziewczyną. Pomyślał więc, że jej portret pojawi się w planie szkicowanej właśnie osady. Głową dziewczyny był Nowy Rynek, czyli pl. Wolności. Jej długie, ciemne warkocze stanowiły obecne ul. Pomorska i Legionów. Szyją był fragment ul. Piotrkowskiej do ul. Narutowicza. Dzisiejsza ul. Narutowicza i Zielona to zapracowane dłonie łódzkiej prządki. Jej serce to pałac Heinzlów, czyli budynek w którym mieści się teraz Urząd Miasta. Nogi dziewczyny to ul. Rzgowska i Pabianicka.

Inna z legend mówi, że do Łodzi przyjechał z Łęczycy kuzyn diabła Boruty. Nazywał się

Węsad, był zły i pazerny. Podobno do Łodzi wysłał go jego słynny kuzyn Boruta. Stwierdził, że Węsad będzie miał tam wiele zajęć i przyjemności. Do Łodzi przyjeżdża dużo ludzi, by zdobyć pracę. I diabeł może popsuć im humor. Boruta kazał Węsadowi siać nieszczęście wśród robotników. Poza tym Węsad był bardzo ciekaw, jak wygląda praca w łódzkiej fabryce.

Gdy przyjechał do Łodzi, to poczuł się tu bardzo dobrze. Pomyślał, że trafił do gorszego piekła niż jego własne.

- Biedne domy, zaśmiecone ulice, czarny dym unoszący się nad miastem.... - zachwycił się diabeł Węsad.

CZYTAJ DALEJ >>>>

4/13
Jak czytamy w książce „Łódź w baśni i legendzie”, Węsad...
fot. archiwum Dziennika Łódzkiego/archiwum Muzeum Miasta Łodzi

Jak czytamy w książce „Łódź w baśni i legendzie”, Węsad podszedł do fabryki Karola Scheiblera. Powiedział, że po okazyjnej cenie może mu sprzedać cudowne maszyny, które napędzała para. Parowe maszyny zamontowano w fabryce łódzkiego króla bawełny. Tak jak radził mu kuzyn Boruta, zaczął siać nieszczęście wśród robotników. Ci uznali bowiem, że te maszyny zamontowano specjalnie, tak by ich wyrzucić na bruk.

- Przez te maszyny i czorta, który je tu sprowadził nasze dzieci będą głodować! - krzyczeli robotnicy.

[polecane]16670823,19012091,19017657,19009047,19035979,6495600;1;CZYTAJ INNE ARTYKUŁY[/polecane]

Legenda głosi, że któregoś dnia podeszli do maszyny parowej. By czuć się pewniej, mieli ze sobą święte obrazy i sztandary z kościoła. W środku zobaczyli małą, czarną postać, która na ich widok zaczęła chichotać. Robotnicy rzucili się na diabła. Przy okazji zaczęli niszczyć wszystko, co znajdowało się w fabrycznej hali. Ich największym wrogiem był jednak „parowy potwór”. Zaczęli rozkręcać maszynę. Ale rozległ się wybuchł, maszyna zaczęła zionąć w kierunku robotników parą. Ich protest na nic się zdał. Scheibler nie zerwał „paktu z diabłem”. A Węsad szybko zaskarbił sobie kolejnych fabrykantów z Łodzi, u których pojawili się kolejne maszyny parowe.

Nieżyjący już łódzki przewodnik Bogusław Zawadzki opowiadał historię o tajemniczym kamieniu z Widzewa. Podobno mieszkańcy tej dzielnicy przekazywali sobie ją z pokolenia na pokolenie. Ta legenda jest związana z widzewską parafią św. Kazimierza oraz fabrykantem Oskarem Konem, jednym z właścicieli Widzewskiej Manufaktury. Widzew rozwijał się przemysłowo. Powstawały nowe fabryki jak wspomniana Wi-Ma i „Ariadna”. Mieszkało tu też coraz więcej ludzi. Brakowało tylko kościoła. Juliusz Kunitzer, twórca Widzewskiej Manufaktury, człowiek który przyczynił się rozwoju Widzewa, nie był lubiany przez robotników. Traktował ich surowo i płacił najniższe stawki. Ale to właśnie on zaczął myśleć o tym, by zaspokoić potrzeby duchowe robotników i wybudować dla nich kościół.

- Pod koniec XIX wieku sporządzono projekt budowy kościoła pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny - opowiadał nam przed laty Bogumił Zawadzki. - Jego projekt sporządził architekt Stefan Lemeńe, ten sam który projektował kościół św. Katarzyny w Zgierzu. Nigdy go nie zrealizowanego.

CZYTAJ DALEJ >>>>

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

7 przepisów na wielkanocny obiad. Z nimi zaskoczysz swoich gości

7 przepisów na wielkanocny obiad. Z nimi zaskoczysz swoich gości

Tenisistki, które najdłużej nie przegrały seta do zera. Ile trwa seria Igi Świątek?

Tenisistki, które najdłużej nie przegrały seta do zera. Ile trwa seria Igi Świątek?

Najlepiej wyceniani piłkarze Ekstraklasy. Numerem jeden przyszła gwiazda Tottenhamu

Najlepiej wyceniani piłkarze Ekstraklasy. Numerem jeden przyszła gwiazda Tottenhamu

Zobacz również

Tydzień atmosfery święta teatru na festiwalu Teatropolis w Łodzi. Rozdano nagrody

NOWE
Tydzień atmosfery święta teatru na festiwalu Teatropolis w Łodzi. Rozdano nagrody

Tenisistki, które najdłużej nie przegrały seta do zera. Ile trwa seria Igi Świątek?

Tenisistki, które najdłużej nie przegrały seta do zera. Ile trwa seria Igi Świątek?