Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie: przepełnione szpitale przed świętami

Joanna Barczykowska
''Świąteczni'' pacjenci to 30 procent wszystkich chorych
''Świąteczni'' pacjenci to 30 procent wszystkich chorych Janusz Wojtowicz
Na oddziałach wewnętrznych szpitali w woj. łódzkim brakuje już miejsc. Powodem nie jest jednak epidemia grypy, ale zbliżające się święta.

Przed Bożym Narodzeniem do szpitali trafia nawet o 30 procent pacjentów więcej. Starszych, najczęściej niedołężnych ludzi przywożą tu rodziny, które pozbywają się ich jak niepotrzebnej rzeczy.

- Rodzina planuje sobie świąteczny lub noworoczny wyjazd na narty, a co zrobić z babcią wymagającą opieki? Najtaniej i najprościej umieścić ją w szpitalu, bo nagle się gorzej poczuła. Najlepiej jeszcze wezwać karetkę. Taka praktyka stosowana jest nagminnie i nie tylko w dużych ośrodkach - mówi Sławomir Jerzy Zimny, prezes Kutnowskiego Szpitala Samorządowego. - W okresie świąteczno-noworocznym przybywa tzw. pacjentów hotelowych. I mówię to nie jako prezes Kutnowskiego Szpitala Samorządowego, bo takiej sytuacji w Kutnie nie miałem jeszcze okazji przeżyć, tylko jako lekarz z długoletnią praktyką.

Jacek Marynowski, chirurg pracujący w szpitalu w Kutnie, dodaje, że trzydzieści lat temu oddziały szpitalne w okresie świąt Bożego Narodzenia były puste. - Ludzie zabierali do domów rodziców i dziadków, często z trzech oddziałów pacjentów zostawał jeden. Teraz to się zmieniło - dodaje Marynowski.

W starszym wieku co drugi pacjent ma wysoki cukier, nadciśnienie, problemy z nerkami czy sercem, dlatego lekarze nie mogą odmówić im przyjęcia. Często też same rodziny wynajdują różne powody. Mówią np., że chory nie jadł cztery dni, ma wysoką gorączkę.

- Kiedyś jeden z takich pacjentów szybko wyzdrowiał - wspomina jedna z pielęgniarek. - Przed świętami dzwoniliśmy więc do rodziny, by go zabrała do domu. Nikt nie odbierał telefonu. Po świętach przyszli, jak gdyby nic i wypisaliśmy pacjenta.

Nad ''świątecznymi'' pacjentami czuwają łódzcy księża i odwiedzają chorych w szpitalu, żeby dać im choć namiastkę rodzinnej atmosfery.

- To bardzo przykre sytuacje, bo jeśli człowiek ma rodzinę, a w święta zostaje sam, to trudno to zrozumieć - mówi ks. Paweł Góżyński, ojciec dominikanin. - Zawsze jednak staramy się zanieść chorym dobre życzenia.

Każdego roku przed świętami pełne ręce roboty mają również pracownicy domów pomocy społecznej w naszym regionie. Jerzy Chlebny, dyrektor Domu Pomocy Społecznej ''Serce'' w Łodzi, zaznacza, że w ubiegłym roku z ponad 100 osób przebywających w placówce tylko cztery zostały zabrane do domu przez rodziny.

- Przykro patrzeć, jak nasi podopieczni czekają na wózkach i wypatrują swoich rodzin - mówi dyrektor. - Mają nadzieję, że ktoś się zjawi i zabierze ich na święta. Ci ludzie z żalu nie chcą potem nawet zejść na wspólną wigilię w DPS.

Współpraca jass, luk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki