18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie sanktuaria

Anna Gronczewska
Z sześciu kapliczek w Lesie Łagiewnickim zachowały się dwie: św. Antoniego i św. Rocha. Przed kilku laty zostały pięknie odnowione
Z sześciu kapliczek w Lesie Łagiewnickim zachowały się dwie: św. Antoniego i św. Rocha. Przed kilku laty zostały pięknie odnowione Grzegorz Gałasiński
W Łodzi odnajdziemy wiele ważnych dla katolików miejsc. Kapliczki w Lesie Łagiewnickim, kościół i klasztor franciszkanów, ale też parafię św.Wojciecha ze słynącym łaskami obrazem Matki Bożej Chojeńskiej, czy też znajdujące się w pobliżu Sanktuarium Matki Bożej Uzdrowienia Chorych.

Kościół ojców franciszkanów w Łagiewnikach to jeden z najstarszych łódzkich zabytków. W miejscu, gdzie dziś stoi klasztor, ustawiono przed wiekami krzyż. Zrobił to Samuel Żeleski, ówczesny właściciel Łagiewnik, by odkupić winy Jerzego Bełdowskiego, do którego wcześniej należała ta ziemia.

Okrutne sny i kapliczka św. Antoniego

Jak głosi legenda, Bełdowski zabił swego poddanego za to, że ten ukradł mu karpia ze stawu. Potem dawny właściciel Łagiewnik często śnił się Żeleskiemu. Ze snu wynikało, że strasznie pokutuje. Jego duch miał też straszyć w domu Żeleskich. By pozbyć się tego ducha zaprosił księży, by poświęcili dom i odmówili egzorcyzmy. W pewnym momencie jeden z księży zaklął ducha, a ten miał się do niego odezwać, przyznając, że kazał pobić kijami chłopa, który ukradł mu karpia.

- Przepraszałem go przed śmiercią, wynagrodziłem żonie, dzieciom, przecież jednak sprawiedliwość Boska tu mi, w tym stawie, czyściec wyznaczyła- miał powiedzieć duch. - Cierpieć tak długo będę, dopóki tu kaplica nie stanie pod wezwaniem św. Antoniego. Po pierwszej mszy św. w niej odprawionej, dopiero będę z czyśćca wyzwolony.

W okolicy zaczęła też panować zaraza. Żeleskiemu padło pięćset owiec i konie. Nieszczęście przypisywano czarom rzucanym przez czarownice. Samuel nakazał wyszukanie ich w okolicy. Przyprowadzono kobiety ze wsi. Przed śmiercią ocaliła je żona Żeleskiego, Zuzanna. W tym czasie do Łagiewnik przybył krewny Żeleskiego, Kacper Stokowski z Remiszewa. Dziś spoczywa w podziemiach łagiewnickiego kościoła. Doradził kuzynowi, by odmówił nowennę do św. Antoniego. Ten tak zrobił i zaraza ustąpiła.

Istnieją też inne legendy wyjaśniające genezę kapliczki św. Antoniego. Samuel Żeleski chciał wybudować w Łagiewnikach młyn wodny. Pracę tę powierzył cieśli Jerzemu. Kiedyś Jerzy, człowiek bogobojny, wracał z lasu do domu na obiad i ujrzał nadzwyczajną jasność, która go na moment oślepiła. Nagle usłyszał głos: - Jerzy, cieślo, idź do pana swego i mówi mu niech się nie frasuje i powiedz mu, że taka jest wola Boża, aby tu kaplica pod tytułem św. Antoniego została wystawiona, na tym miejscu, gdzie krzyż stoi.

"Głos ten miał też usłyszeć pomocnik Jerzego, Maciej Gierlik" - napisał w książce opisującej historię łagiewnickiego klasztoru nieżyjący już ojciec Piotr Mielczarek, franciszkanin. "Po powrocie do domu cieśla bał się o tym opowiedzieć Samuelowi Żeleskiemu. Nie chciał być posądzony, że zmyśla cudowne zdarzenia, by nie pracować. Tym bardziej, że znał losy murarza ze Studziannej, któremu ukazała się Matka Boska. Musiał podać się uciążliwym badaniom, przysięgom."

Wieść o jego widzeniu rozniosła się jednak po okolicy i dotarła do Samuela Żeleskiego.W tydzień po pierwszym objawieniu Jerzy miał kolejne. Podczas pracy ujrzał postać św. Antoniego, ubranego we franciszkański habit. Święty rzekł do cieśli: - Tobie się ukazuję na jawie, a panu twemu pokazałem się dziś przez sen. Czyńcie co macie czynić, budujcie co macie budować.

Po tym objawieniu cieśla Jerzy poszedł do Samuela Żeleskiego. Ten przyznał, że miał sen podczas którego ukazał mu się św. Antoni z sześcioma innymi zakonnikami w habitach franciszkańskich.

Potem Jerzy, wraz z dwoma świadkami wybranymi spośród okolicznej szlachty, pojechał do Częstochowy i tam przed obrazem Matki Boskiej Jasnogórskiej ślubował, że jego objawienia były prawdziwe. Podobne przysięgi składał przed wizerunkami Matki Jezusa w Gidlach, u dominikanów i w Kalwarii Zebrzydowskiej, u bernardynów.

Uzdrowienie z ciężkiej choroby

Jednocześnie w okolicy zaczęto mówić o cudach i łaskach doznanych za pośrednictwem św. Antoniego. Pierwszym cudem było uzdrowienie cieśli Jerzego z ciężkiej choroby. Miał gorączkę, myślał, że umrze. Działo się to w chwili, gdy kładł fundamenty pod kaplicę św. Antoniego. Wtedy ukazał mu się św. Antoni i powiedział: Wstań zaraz zdrów, idź i kończ coś zaczął! Gorączka spadła, cieśla wstał zdrowy z łóżka i wrócił do pracy.

Kolejnym cudem było wskrzeszenie trzyletniego syna Żeleskich. Działo się to, gdy kaplica była już zbudowana. Ich synek bawił się na podwórzu, nagle wszedł między pale przygotowane na budowę. Pale go przygniotły i zabiły. Zuzanna wybiegła na podwórko, zobaczyła martwego syna i zemdlała. Kiedy ją ocucono, pobiegła do kaplicy św. Antoniego, padła krzyżem i prosiła o przywrócenie życia synowi. Dziecko przyniesiono do kaplicy, położono na ołtarzu św. Antoniego. Nagle... ożyło i zaczęło płakać. Miało połamane ręce, nogi, okaleczoną głowę. Za radą ojca Konstantego Plichty zabrano chłopca do domu. Na drugi dzień Zuzanna przystąpiła do spowiedzi, przyjęła komunię świętą. Jako wotum dziękczynne odlała woskową świecę, przyniosła dziecko do kaplicy i jeszcze raz ofiarowała je św. Antoniemu. Wówczas syn został ponownie uzdrowiony. Zniknęły złamania, rana na głowie...

Cuda potwierdzone

Wszystkie te cuda potwierdziła specjalna komisja. W czasie prac tej komisji zdarzył się niezwykły przypadek. Jeden z członków komisji, ks. Jan Biernacki, kanonik łęczycki, miał ze sobą szkatułkę, w której znajdowały się złote monety i ważne papiery. Jego woźnica skradł ją i uciekł w lasy. Ks. Biernacki postanowił odprawić mszę przed obrazem św. Antoniego. Po mszy przyszedł złodziej. Padł na kolana i oddał szkatułkę. Powiedział, że był już w lesie, gdy drogę zastąpił mu pewien zakonnik. Silnie go ujął i przyprowadził do kaplicy, by przyznał się do winy, oddał szkatułkę.

Wszyscy uznali to za cud zdziałany za przyczyną św. Antoniego.

Kaplicę św. Antoniego postawiono w 1675 roku. Stanęła na łagiewnickim wzgórzu. Po kilku latach kapliczkę przeniesiono na tzw. pustelnię, w okolicę rzeki Łagiewniczanki. Stoi tam do dziś. Jest najstarszym zabytkiem zachowanym na terenie Łodzi.

W tym samym okresie na wzgórzu powstał drewniany kościół i klasztor. Nie wiadomo dokładnie kiedy rozpoczęto budowę. Przyjmuje się, że około 1680 roku. Zajmował się nią pierwszy gwardian łagiewnickiego klasztoru, ojciec Hadrian Pądzikowski. Pieniądze pozyskiwał od dobrodziejów i pielgrzymów, którzy uzyskiwali liczne łaski za wstawiennictwem św. Antoniego. Rok później papież Benedykt XIII ogłosił Łagiewniki miejscem słynącym z cudów.

Natomiast w 1682 roku do świątyni wprowadzono cudowny obraz św. Antoniego. Wprowadzenia dokonał ks. Bonawentura z Niedzielska Madaliński, biskup kujawski i pomorski, a w uroczystości brało udział piętnaście tysięcy wiernych. Rok później dokonano konsekracji kościoła, któremu nadano aż cztery wezwania: Trójcy Świętej, Maryi Panny Niepokalanie Poczętej, św. Antoniego i św. Jan Chrzciciela.

Z czasem staraniem gwardiana franciszkanów, ojca Hadriana Pądzikowskiego powołano fundację, która zajęła się budową murowanego kościoła i klasztoru. Później dobudowano klasztor. W 1701 roku położono kamień węgielny. Budowę kościoła zakończono 22 lata później. Drewno pozostałe po rozbiórce starego kościoła przeznaczono na budowę kolejnych kapliczek: Przemienienia Pańskiego, Matki Boskiej Anielskiej, św. Rocha i św. Walentego. Trzy pierwsze ustawiono nad Łagiewniczanką, koło kaplicy św. Antoniego. Kaplicę św. Walentego postawiono na wprost klasztoru, po przeciwnej stronie ul.Okólnej. W kapliczce tej przez wiele lat opatrywał chorych i strudzonych pielgrzymów błogosławiony Rafał Chyliński.

Dwudziestotrzyletnia budowa

Obecny kościół w Łagiewnikach budowano przez dwadzieścia trzy lata. Uroczystej konsekracji dokonał arcybiskup gnieźnieński i prymas Królestwa Teodor Potocki. Kościół w Łagiewnikach otrzymał tytuł św. Antoniego Cudotwórcy. Na pamiątkę tego wydarzenia w świątyni umieszczono epitafium poświęcone osobie konsekratora.

Kościół zbudowano w stylu barokowym. Znalazły się w nim dwie kaplice - Matki Boskiej i św. Franciszka. Do dziś widać wejścia do podziemnych krypt. To znajdujące się od strony północnej, jest zamknięte. Prowadzi do podziemnej krypty, w której pochowano zmarłych franciszkanów, ale też dobrodziejów kościoła. W drugiej krypcie znajdowała się trumna ze szczątkami błogosławionego ojca Rafała Chylińskiego. Dziś ta trumna stoi w bocznej kaplicy, koło głównego ołtarza. Kiedy po latach ją otwarto, okazało się, że szczątki ojca Rafała zachowały się w bardzo dobry, stanie. Świadczą o tym zdjęcia na ścianie kaplicy.

Błogosławiony Rafał Chyliński nazywany jest perłą łagiewnickiego klasztoru. Pochodził z Wielkopolski, gdzie przyszedł na świat 6 stycznia 1694 roku. Jego rodzina była zubożałą szlachtą. Na chrzcie otrzymał imię Melchior. Uczył się w poznańskim kolegium jezuitów. Jako 18-latek zaciągnął się do wojska. Były to czasy panowania Augusta II Sasa, wojny domowej między Augustem a narzuconym przez Szwedów królem Stanisławem Leszczyńskim.

W książce poświęconej łagiewnickiemu klasztorowi ojciec Piotr Mielczarek pisze, że nie wiadomo po której stronie walczył Melchior Chyliński. Jednak służba wojskowa nie pociągała przyszłego błogosławionego. Wystąpił z wojska i wstąpił do klasztoru franciszkanów w Krakowie, skąd ze względu na panującą w mieście zarazę przeniesiono go do Piotrkowa. Przyjął zakonne imię Rafał. Święcenia zakonne otrzymał w 1717 roku w Poznaniu. Pracował w różnych klasztorach. Do Łagiewnik pierwszy raz trafił w 1728 roku. Opuścił je w 1736 roku, by powrócić po dwóch latach. Tu dokończył swego żywota, a stało się 2 grudnia 1741 roku.

Jak wspominali mu współcześni, dbał o zbawienie dusz. Wygłaszał piękne kazania, wiele czasu spędzał w konfensjonale. Zajmował się chorymi, cierpiącymi. Biednym dawał jedzenie, odzież. Często wypraszał dla nich posiłki w klasztornej kuchni. Nie podobało się to czasem jego współbraciom, którzy nazywali go "dziadowskim biskupem". Opiekował się m.in niejakim Franciszkiem Nowickim, sierotą żydowskiego pochodzenia, który został ochrzczony. Chłopiec cierpiał na ciężkie owrzodzenia. Przywieziono go do Łagiewnik, przed cudowny obraz św. Antoniego. Tu spotkał go ojciec Rafał, który opiekował się chłopcem przez 10 lat.

Mały, przykościelny domek

Ojca Rafała często można było spotkać we wspomnianych wcześniej małym domku, na placu przykościelnym. Tam opatrywał chorych pielgrzymów. 9 czerwca 1991 roku, podczas trzeciej pielgrzymki do Polski, Jan Paweł II ogłosił ojca Rafała Chylińskiego błogosławionym.

Domek św. Walentego był jedną z sześciu kapliczek jakie istniały w Łagiewnikach do czasu II wojny światowej. Do dziś pozostały dwie: św. Antoniego i św. Rocha, przed kilku laty pięknie odnowione.

Kaplica św. Antoniego jest tą samą, którą po objawieniach wybudowali Zuzanna i Samuel Żelescy, właściciele Łagiewnik. W jej wnętrzu znajduje się źródełko. Wypływającej z niej wodzie przypisuje się uzdrawiającą moc. Jest tam też obraz św. Antoniego. Kaplica św. Rocha pochodzi z XVIII wieku i jak wcześniej wspominaliśmy zbudowano ją z materiału, który pozostał po pierwszym, drewnianym łagiewnickim kościele.

W tym samym czasie powstała nieistniejąca już kaplica św. Walentego, stojąca naprzeciwko klasztoru, po drugiej stronie dzisiejszej ul. Okólnej. Przy niej znajdował się cmentarz. Chowano na nim dobrodziejów klasztoru. Po wojnie w miejscu, gdzie stała kaplica umieszczono krzyż.

Z XVIII wieku pochodziła też wzniesiona z ofiar pielgrzymów kapliczka Przemienienia Pańskiego. Stała około kilometra od klasztoru, w lesie na wzniesieniu, obok cmentarza. Kapliczka Matki Boskiej Anielskiej znajdowała się naprzeciwko dawnych zabudowań folwarcznych, w miejscu gdzie krzyżuje się ul. Łagiewnicka i droga prowadząca do Zgierza. Nie ma też śladu po domku ojca Rafała Chylińskiego. Stał na placu przykościelny, tam gdzie znajdowała się cela błogosławionego.

Obraz słynący z łask

Nie wszyscy pewnie wiedzą, że na Chojnach, w parafii św. Wojciecha znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia, a w nim słynący z łask obraz Matki Boskiej Chojeńskiej. Świadczą o tym umieszczane koło niego wota. Pierwsze pochodzą z XVII i XVIII wieku. Wykonane są ze srebra. Dwa mają kształt nogi.

Są też wota w kształcie prostokątnej płytki przedstawiające dziecko w beciku, czy też klęczących ludzi adorujących Maryję lub Oko Opatrzności. Wśród wotów można znaleźć także dwa połączone serca. Z danych sporządzonego w 1797 roku inwentarza wynika, że w kościele były 24 cenne wota. Ale w 1835 roku doszło do kradzieży. Złodzieje skradli naczynia liturgiczne i część wotów.

Obraz Matki Boskiej Chojeńskiej pochodzi z lat 1600-1635. Nie znane jest nazwisko autora, ale wiele wskazuje, że był on Polakiem. Jedna z hipotez mówi, że obraz ten został zamówiony w jednej z krakowskich pracowni malarskich przez kupca Jana Mulinowicza. Kamil Nowicki, który jako dziecko, w latach trzydziestych zamieszkał na Chojnach, a kościół św. Wojciecha do 1960 roku był jego parafią, opowiada, że Mulinowicz i jego bogaci krakowscy mieszczanie, nie mieli dzieci. Kiedyś kupiec przejeżdżał przez Chojny i ulitował się nad płaczącym chłopcem, którego spotkał na drodze. Mulinowiczowie adoptowali go, wykształcili.

Jak głosi legenda Jan Mulinowicz już jako bogaty kupiec nie zapomniał o Chojnach. Ofiarował miejscowemu kościołowi srebrny kielich, srebrną wieżową monstrancję, piękną chrzcielnicę. Dzięki niemu też wzniesiono murowaną zakrystię. Być może ofiarował też obraz Matki Bożej Pocieszenia. Według innej wersji, obraz Matki Boskiej Chojeńskiej trafił tu dzięki ówczesnym właścicielom Chojen, Marcinowi i Jakubowi, synom Jakuba Stokowskiego, łowczego łęczyckiego.

Zniszczenia od zakładania i zdejmowania

Matka Boska Chojeńska ma srebrną sukienkę i koronę. Na skutek częstego jej zdejmowania i zakładania, z czasem obraz uległ zniszczeniu. Jak donosiła kronika parafialna, w roku 1966 roku, kiedy obchodzono 1000-lecie chrztu Polski, ówczesny proboszcz parafii św. Wojciecha, ks. Stanisław Koziński, odnowił wizerunek Matki Boskiej Chojeńskiej. W ten sposób podziękował za ocalenie życia w obozie koncentracyjnym, a także za czterdziestolecie kapłaństwa.

Zaraz po wojnie, w 1945 roku, inny z proboszczów parafii, ks. Feliks Kąkolewski złożył przed tym obrazem pozłacane wotum za ocalenie życia w obozie w Dachau. W w 2009 roku arcybiskup Władysław Ziółek ustanowił kościół św. Wojciecha Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia.

Nieopodal kościoła św. Wojciecha znajduje się kolejne łódzkie sanktuarium. Mieści się w szpitalnej kaplicy bonifratrów przy ul. Kosynierów Gdyńskich i nosi tytuł Bonifraterskiego Sanktuarium Matki Bożej Uzdrowienia Chorych. Kaplica bonifratrów została poświęcona w grudniu 1945 roku. Na początku była niewielka. Msze święte odprawiano w niej w niedziele i święta. Celebrowali je ojcowie franciszkanie z ul. Rzgowskiej.

W kaplicy znalazł się cudowny obraz Matki Bożej Uzdrowienia Chorych, nazywanej też Matką Boską Bonifraterską lub Matką Boską Wileńską. Przywieźli go po wyzwoleniu do Łodzi wileńscy bonifratrzy. To kopia słynnego obrazu z kościoła Konwentu Bonifratrów w Wilnie, założonego w roku 1635 przez biskupa wileńskiego Abrahama Woynę.

Już w początkach XVIII wieku w kronikach zakonnych można znaleźć wzmianki o licznych cudach, z których zasłynął. Kiedy w 1737 wybuchł w Wilnie wielki pożar, spłonął między innymi wileński kościół bonifratrów. Ocalał tylko krzyż i obraz Matki Boskiej. Kościół odbudowano, ale ponownie wybuchł pożar. Ocalały popalone mury oraz znów cudowny obraz Matki Boskiej Bonifraterskiej.

Po wielu latach, w 1932 roku wileńska malarka Łucja Bałzukiewiczówna wykonała kopię tego obrazu. 15 sierpnia poświęcił ją ks. Romuald Jałbrzykowski, arcybiskup wileński. Ta kopia trafiła w 1945 do łódzkiej kaplicy bonifratrów.

5 września 2006 roku prowincjał zakonu bonifratrów Krzysztof Fronczak i ojciec Ambroży Maria Pietrzkiewicz, ówczesny przeor łódzkiego klasztoru, przyozdobili cudowny obraz Matki Bożej Bonifraterskiej srebrną suknią, wybijaną na kształt owoców granatu. Bracia i kandydaci ze Wspólnoty św. Rafała Archanioła umieścili na obrazie wieniec z dwunastu gwiazd.

Koronacja czczonego obrazu

Kilka dni później, 8 września 2006 w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, ks. arcybiskup Władysław Ziółek, ówczesny metropolita łódzki, ukoronował otaczany czcią obraz złotymi diademami. Ks. arcybiskup ustanowił również szpitalną kaplicę Bonifraterskim Sanktuarium Matki Bożej Uzdrowienia Chorych. Poświęcił kaplicę oraz znajdujący się w niej klęcznik - relikwię św. Jana Bożego, patrona ludzi chorych, pielęgniarzy i szpitali.

Inne łódzkie sanktuarium mieści się przy ul. Łąkowej. To Sanktuarium Matki Boskiej Zwycięskiej. Znajduje w nim obraz Matki Boskiej Częstochowskiej ofiarowany przez błogosławionego Jana Pawła II. Sam kościół został zaś zbudowany jako wotum łodzian za "Cud nad Wisłą".

Obraz-mozaika Matki Boskiej Częstochowskiej, nazywany też obrazem Matki Boskiej Watykańskiej, przez wiele lat znajdował się w kaplicy polskiej w Watykanie, w kryptach bazyliki św. Piotra. Decyzję o umieszczeniu go tam podjął w 1958 roku papież Pius XII.

To w tej kaplicy, przed tym obrazem, swoją pierwszą mszę odprawiał ks. arcybiskup Władysław Ziółek. Obraz z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej jest darem ks. Alfonsa A. Skonieckiego, obywatela amerykańskiego polskiego pochodzenia, proboszcza parafii Św. Piotra i Pawła w mieście Three Rifers w Stanach Zjednoczonych. W ten sposób chciał uczcić rocznicę swoich czwartych święceń kapłańskich i podziękować za cudowne wyzdrowienie, jednocześnie wypełniając złożony w czasie ciężkiej choroby ślub.

W 1982 roku papież Jan Paweł II otrzymał od paulinów namalowany na desce wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej, wierną kopię cudownego obrazu znajdującego się na Jasnej Górze. Papież-Polak postanowił umieścić go w kaplicy polskiej, a obraz-mozaikę Jan ofiarował Kościołowi łódzkiemu. Został on umieszczony w kaplicy kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej przy ul. Łąkowej w Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki