Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie skarby: Włazy z historią

Łukasz Kaczyński
Jarosław A. Janowski
Bracia Zell nie wykonali samodzielnie odlewu klapy, bo prowadzili firmę budowlaną. Żeliwny właz był ich wizytówką i unikalną formą reklamową.

Wśród wielu łódzkich pomników, często tworzonych sztucznie i okazjonalnie, jeden jest wyjątkowy. Wyróżnia się, bo powstał w sposób naturalny, ma wiele twarzy, a jego trwałość jest ogromna. Takim zbiorowym pomnikiem po nieistniejących firmach, minionej historii i ludziach, którzy ją tworzyli są historyczne klapy kanalizacyjne, wciąż pełniące swą rolę. Chodząc po nich, dotykamy (wciąż żywej) historii miasta, czasem bardzo mało znanej. Ale dzięki nim można też dotrzeć do potomków łódzkich przedsiębiorców. Tak stało się z klapą Przedsiębiorstwa Budowlanego "Bracia Zell".

Dwujęzyczną, polsko-niemiecka klapę, dotąd jedyną taką odnalezioną w Łodzi, odkrył w 2011 roku Jarosław Antoni Janowski, znany łódzki przewodnik, pilot wycieczek i jeden z liderów Zrzeszenia Łódzkich Odkrywców Metali ZŁOM, od pięciu lat skupiającego miłośników historii miasta i aktywnie działającego na rzecz jej ochrony.

Rodzina Zell przybyła na ziemie łódzkie na przełomie XIX i XX wieku, najpewniej z Zachodu, w poszukiwaniu lepszego życia. Jej członkowie parali się różnymi zawodami, głównie włókiennictwem. Osiedlili się w Pabianicach, ale część rodziny przeniosła się do rozwijającej się Łodzi. Nie od razu prowadzili duże przedsiębiorstwo budowlane.

- Ono powstało najpewniej około roku 1914, czyli w momencie, gdy już nie trzeba było pisać cyrylicą. Dlatego uważamy, że ta klapa jest młodsza od tych pisanych cyrylicą i wciąż dostępnych w Łodzi - mówi Jarosław A. Janowski. - Firma działała najpierw jako Zakład Budowlany. Powstał on na ulicy Piotrkowskiej 182, w miejscu, gdzie dziś są wieżowce osiedla Manhattan. Działka była tak długa, że sięgała do obecnej ulicy Sienkiewicza. Tam stoi dom, który należał do tej rodziny, a niedawno został zrewitalizowany.

Około 30 klap pisanych cyrylicą znajduje się w centrum Łodzi. W napisie użyto fonetycznego zapisu nazwiska ("Cell"). Najczęściej są wmontowywane w tzw. "Beton-American", wyróżniający się różową barwą.

- Był bardzo trwały, bo w wielu podwórkach zachował się do dziś - podkreśla Janowski. - Klapy te najpewniej był kładzione do pierwszej wojny światowej. Często błędnie uważa się, że bracia sami je odlewali, podczas gdy po prostu je zamawiali. Najpewniej u Franciszka Greenwooda, którego firma mieściła się naprzeciwko zakładu Zellów, tam gdzie się jest Galerii Łódzka. Taka klapa jest dla nas w skali kraju najstarszą formą reklamową, podpisem, wizytówką. Prawdziwym łódzkim skarbem.

Dzieje rodziny były burzliwe. Przedsiębiorstwo dobrze prosperowało do I wojny światowej. W jej trakcie rozkradziono urządzenia. Firma podupadła nie mogąc przyjmować dużych zleceń. Przed II wojną światową bracia wynieśli się z Łodzi, próbując ukryć majątek w Warszawie.

Na blog o klapach trafiła mieszkająca pod Paryżem Magdalena Cel, która poszukiwała śladów rodziny. W 2013 roku przyjechała do Łodzi a członkowie ZŁOM-u "oprowadzili" ją po śladach jej przodków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki