18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie skrzydła. Ponad sto lat lotnictwa w Łodzi [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Łódzkie tradycje lotnicze sięgają nawet początku dwudziestego wieku. Po pierwszej wojnie światowej otwarto lotnisko na Lublinku, gdzie szkolono najlepszych polskich pilotów. I dziś nie brakuje w Łodzi miłośników latania...

Lublinek to miejsce, które od lat kojarzy się łodzianom z lataniem. Dziś jest tu Międzynarodowy Port Lotniczy z którego nie tylko mieszkańcy tego miasta ruszają w daleki świat. Ale zanim on powstał, to tu szkolili się lotnicy, przychodzili młodzi pasjonaci lotnictwa.

Pan Józef ma już 77 lat, ale nie wygląda na swoje lata. Na Lublinku jest niemal codziennie. I dalej lata. Gdy siada za sterami samolotu czuje, że zaczyna się inne życie.

- W każdym locie co innego fascynuje - twierdzi Józef Mrowiński, który z dumą podkreśla, że jest honorowym członkiem Aeroklubu Łódzkiego. - Lotów nie można porównywać. Każdy jest osobnym przeżyciem. Lata się na innych samolotach, w innych warunkach atmosferycznych, raz niżej, innym razem wyżej.

Pan Józef zapewnia, że latanie to jego pasja. Latać zaczął na początku lat pięćdziesiątych, kiedy lotnisko Aeroklubu Łódzkiego znajdowało się jeszcze w Aleksandrowie. Potem został pilotem wojskowym. Latał na bombowcach, atakował cele w powietrzu, na ziemi. Jeszcze przed emeryturą osiadł w Łodzi i pomaga Aeroklubowi Łódzkiemu.

- Zawsze możemy liczyć na pomoc i radę pana Józefa - dodaje Agnieszka Hibner, dyrektor Aeroklubu Łódzkiego.

W Łodzi tradycje lotnicze zawsze były duże. Jeśli weźmie się pod uwagę baloniarstwo, to można powiedzieć, że historia łódzkiego lotnictwa zaczęła się już pod koniec dziewiętnastego wieku. W 1894 roku w parku helenowskim odbył się pierwszy w mieście lot balonem. Był to balon gazowy, na uwięzi. Pierwszy oficjalny pokaz lotniczy dla łodzian miał miejsce w 1910 roku. Samolot systemu Farmana wystartował i lądował na terenie torów wyścigowych w Rudzie Pabianickiej. A za jego sterami siedział rosyjski pilot Siergiej Utoczkin. Jak można przeczytać w "Rozwoju" z 1910 roku, tego dnia miał się odbyć pokaz lotów dwóch aparatów - Bleriota i Farmana, ale z powodu złej pogody, a zwłaszcza silnego wiatru, wystartował tylko Utoczkin na Farmanie. Wykonał on dwa loty nad torem wyścigowym, chcąc wynagrodzić widzom stratę.

- Pokaz lotu Bleriota panów Granda i Barriera odbył się dopiero na drugi dzień - czytamy w "Rozwoju".

Pierwszy lot nad Łodzią miał miejsce w 1912 roku. Samolot wystartował w Rudzie Pabianickiej. Kierował nim Polak, hrabia Michał Scipio del Campo. Leciał francuskim aeroplanem Bleriot-XI. Wykonał kilka ewolucji nad torem w Rudzie, po czym poleciał w kierunku dzisiejszego Górniaka, a potem Nowego Rynku (Plac Wolności). Ten lot wywołał wielką sensację wśród łodzian. Kiedy w tym samym 1912 roku zorganizowano Wystawę Rzemieślniczo-Przemysłową łodzianie mogli obejrzeć różne modele samolotów. A w locie prezentował je Wojciech Woyna, jeden z prekursorów lotnictwa w naszym mieście. Podczas pierwszej wojny światowej latał w armii carskiej. Jeszcze przed jej wybuchem w Łodzi organizowano wiele pokazów lotniczych. Między innymi wielkim wydarzeniem były wizyty rosyjskiego lotnika Wasiliewa, specjalizującego się w akrobacjach lotniczych czy też Francuza Alfonsa Poiree. Ten ostatni przyleciał z Warszawy i wylądował na torach wyścigowych w Rudzie Pabianickiej.

Po pierwszej wojnie światowej coraz poważniej mówi się o utworzeniu w Łodzi lotniska. Zaproponowano tereny wyścigów w Rudzie Pabianickiej, ale szybko uznano, że nie jest to odpowiednie miejsce. Ale dalej lądowały tam samoloty, które przylatywały do Łodzi dawać pokazy lotnicze. W końcu w 1924 roku zostaje wykupiona ziemia we wsi Lublinek, w południowej części miasta i tam ma być zbudowane lotnisko. Budowa rusza w tym samym roku.

Na polu zostaje postawiony drewniany hangar. Pole tak przygotowano, by mogły na nim startować i lądować samoloty. Co więcej, już niedługo po tym zostaje uruchomiona pierwsza linia lotnicza. Wiedzie z Warszawy przez Łódź do Poznania. Niedługo potem uruchomiono kolejna. Tym razem ze stolicy, przez Łódź do Krakowa.

W 1929 roku powstaje Łódzki Klub Lotniczy, przekształcony potem w Aeroklub Łódzki. Tworzą go Jan Andrzejewski i Wojciech Matz. Początki są trudne. Nie ma pilotów, sprzętu. Wtedy urodzony w Warcie, kapitan Stanisław Skarżyński, który kilka lat później jako pierwszy Polak przelatuje Atlantyk, doprowadza do tego, że w 1930 roku w Łodzi zostaje zorganizowany kurs lotniczy. Rozpoczyna się w maju, a kończy we wrześniu. Komendantem kursu Przysposobienia Wojskowego Lotniczego w Łodzi zostaje jeden z najsłynniejszych polskich pilotów, porucznik Franciszek Żwirko.

- Był to pierwszy taki kurs lotniczy w Polsce - mówi Kamil Nowicki, łodzianin zajmujący się historią miasta. - Szkolono bowiem na nim pod kątem lotnictwa wojskowego. Do tej pory tego nie robiono.

Młodzi ludzie marzący o karierze lotnika zjeżdżają do Łodzi. Szkolą się na samolotach Henriot-28. Oprócz Żwirki latania uczą ich Paweł Zołotow, Antoni Wolniczek i Antoni Mazurek. Z czasem Aeroklub Łódzki szkoli też szybowników. Jest rok 1938. W Łodzi brakuje odpowiednich warunków. Ale znaleziono je w Borowej Górze pod Bełchatowem, a potem w Dąbrówce koło Zgierza. Szkoleniem szybowcowym zajmuje się Stefan Letki.

Aeroklub Łódzki ciągle się rozwija. Staje się posiadaczem własnego samolotu. To górnopłat Sido-1 o znakach rejestracyjnych SP-ACZ. Z czasem tych samolotów przybywa. Przed wojną ma ich dziesięć, a także trzy szybowce. Na Zdrowiu, za stadionem Łódzkiego Klubu Sportowego zostaje zbudowana wieża spadochronowa. Tam zaczynają się szkolić łódzcy spadochroniarze. Ich pierwszym instruktorem zostaje Edmund Krzemiński.

W pierwszych dniach września 1939 roku na Lublinku stacjonowały dwie eskadry samolotów lotnictwa Armii "Łódź". Kolejne dwie, a także dywizjon, ulokowano na polowym lotnisku Widzew-Zdżary koło Ksawerowa. Lotnisko Lublinek zostało zbombardowane. Zachowała się jednak duża część lotniskowej infrastruktury. Po wkroczeniu do Łodzi Niemcy zaraz zajęli Lublinek. Zaczęto tam gromadzić zniszczone polskie samoloty. Potem stąd startowały niemieckie samoloty, które we wrześniu 1939 roku rozrzucały ulotki nad broniącą się Warszawą. Przez całą wojnę lotnisko zajmowali Niemcy. Rozbudowali je, tworząc m.in. betonowy pas startowy. Przy jego rozbudowie pracowali radzieccy jeńcy wojenni z obozu przy ul. Odrzańskiej. Lotnisko zostało powiększone o 30 hektarów. Zmieniono kierunek startów i lądowań z północy i południa na kierunek wschód-zachód, bo przez większą część roku wieją tu wiatry. Utwardzono trawiastą płytę lotniska. Dzięki temu i betonowemu pasowi lądowały tu niemieckie transportowce i bombowce. Uciekający z Łodzi Niemcy zniszczyli w dużej części infrastrukturę lotniska. Ono samo przeszło w ręce wojsk radzieckich. Rosjanie odbudowują lotniczą bazę, kończą też budowę pasa startowego rozpoczętą przez Niemców.

- Już po wyzwoleniu Łodzi, w marcu 1945 roku Rosjanie zestrzelili amerykański samolot - opowiada Kamil Nowicki.- Brał on udział między innymi w bombardowaniu Drezna i został uszkodzony. A Rosjanie podpisali umowę z Amerykanami, na mocy której w razie konieczności ich samoloty mogły lądować w radzieckiej strefie. Amerykański samolot leciał od strony Zgierza, podobno dawał znać, między innymi wystrzeliwując zielone rakiety, że dzieje się coś złego. Mimo tego został zestrzelony przez Rosjan. Dwóch pilotów zginęło.

Rosjanie opuszczają Lublinek w połowie 1945 roku. Wtedy lotnisko przejmuje Wojsko Polskie. Zaczyna tu stacjonować 1. Samodzielny Batalion Inżynieryjno-Lotniskowy pod dowództwem kpt. inż. Czibizowa, który został sformowany w Dęblinie. Jego zadaniem było odbudowywanie zniszczonych lotnisk.

Po wojnie Aeroklub Łódzki musi pożegnać się z Lublinkiem, które zajęło wojsko. Jego lotnisko zostaje utworzone w Dąbrówce koło Zgierza, gdzie przed wojną szkolili się szybownicy. Teraz odbywa się tam też szkolenie samolotowe. Ale lotnisko w Dąbrówce jest za małe, nie spełnia wymogów bezpieczeństwa. Dlatego Aeroklub Łódzki w 1953 roku przenosi się pod Aleksandrów Łódzki.

Tam ma do dyspozycji pełnowymiarowe lotnisko. Tam ma swoją bazę przez blisko 10 lat. Jednak w 1961 roku dochodzi do wielkiego nieszczęścia. Płonie drewniany hangar, a w nich blisko czterdzieści samolotów i szybowców. W 1963 roku Aeroklub Łódzki wraca na Lublinek. Rusza szkolenie pilotów samolotowych dla lotnictwa usługowego i dla Szkoły Orląt w Dęblinie, szkolą się spadochroniarze, młodzież zapisuje się do modelarni. Aeroklub Łódzki ma dziś 148 członków. Prezesem jest Ryszard Michalski, wielokrotny MIstrz Polski i Europy. W latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych ich liczba zbliżała się do 400 osób. Niestety dziś, bardziej niż kiedyś, lotnictwo staje się kosztownym hobby.

- Kiedyś szkolenie pilotów, szybowników, a nawet modelarzy dofinansowywało wojsko, LOT, były dotacje z Urzędu Miasta - mówi Agnieszka Hibner.- Teraz dzięki ciężkiej pracy wszystkich członków, Aeroklub miewa się dobrze i nadal szkoli pilotów w sekcji samolotowej, szybowcowej, mikrolotowej i modelarskiej.

Ale prawdziwi pasjonaci lotnictwa dalej przychodzą do łódzkiego Aeroklubu. Zapisują się na kursy szybowcowe, kursy pilotów, choć nie są tanie. Dziś podstawowy kurs szybowcowy kosztuje około czterech tysięcy, a samolotowy do licencji PPL(A) - 24 tysiące złotych.

- Gdyby ktoś chciał zrobić kurs i zdobyć uprawnienia jakie ja posiadam to zapłaciłby 225 tysięcy złotych - mówi Józef Mrowiński.

Ale bardzo kosztowne jest paliwo lotnicze. Za litr trzeba zapłacić 8 złotych. A taka "Cessna" w ciągu godzinnego lotu zużywa 25 litrów paliwa, "Koliber" - 32, a "Wilga" - 55.

- Gdylecę godzinę z Łodzi do Poddębic i z powrotem to potrzebuję na to dwadzieścia pięć litrów paliwa - mówi Józef Mrowiński.

W tym roku na przykład kurs szybowcowy skończyły 22 osoby, a samolotowy - sześć. Agnieszka Hibner mówi, że członkiem Aeroklubu Łódzkiego jest na przykład 82-letni pan, który kupił sobie szybowiec i na nim lata.

Odkąd na Lublinku powstał międzynarodowy port lotniczy, miłośnicy lotnictwa mają pewien problem. Szybowce, samoloty mogą unosić się w górę tylko wtedy, kiedy nie koliduje to z pasażerskim ruchem lotniczym. Na przykład członkowie sekcji balonowej latają w okolicach Tuszyna i Rzgowa. Tam mogą bez problemów unosić się w przestrzeń. Wśród łódzkich baloniarzy jest Dariusz Zarzycki, mistrz Polski w tej dyscyplinie sportu.

Wiele osób, które na Lublinku rozpoczęło szkolenie, idzie potem do różnych szkół lotniczych w całym kraju. Wychowankowie Aeroklubu Łódzkiego są pilotami LOT, jak Jarosław Górny, Małgorzata Jach czy Leszek Bartczak.

- Leszek Bartczak był szefem instruktorów pilotów w LOT- dodaje Agnieszka Hibner. - Pilotów szkoli tam obecnie Jarosław Górny.

Aeroklub Łódzki zawsze słynął z najlepszego i najbezpieczniejszego szkolenia pilotów samolotów i szybowców. Pan Józef pamięta jedna, że w 1971 roku Aeroklub Łódzki miał 25 samolotów, 50 szybowców. Na stałe pracowało tu piętnastu mechaników, którzy dbali o sprzęt.

Dziś rzeczywistość jest bardziej brutalna. Aeroklub Łódzki ma siedem szybowców i trzy samoloty - Wilgę PZL 104, Cessnę 152 i wydzierżawionego Kolibra 150. Te dobre czasy minęły, ale lotnicze tradycje nie przeminą w Łodzi nigdy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki