Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie ślady słynnego serialu "Stawka większa niż życie"

Anna Gronczewska
Hans Kloss to niezapomniana, wspaniała kreacja Stanisława Mikulskiego
Hans Kloss to niezapomniana, wspaniała kreacja Stanisława Mikulskiego archiwum
Zmarł Stanisław Mikulski, niezapomniany Hans Kloss ze "Stawki większej niż życie". Aktor grający agenta J-23 pochodził z Łodzi. Z wielkim sentymentem zawsze opowiadał o rodzinnym mieście. I to w Łodzi nakręcono większość scen do tego popularnego serialu.

Pierwszy klaps na planie "Stawki większej niż życie" padł 47 lat temu, w marcu 1967 roku. Jeden ze scenarzystów tego hitu, nieżyjący już Zbigniew Safjan, opowiadał nam, że zanim nakręcono serial, w telewizji pokazywany był w odcinkach spektakl telewizyjny. Powstał na zamówienie redakcji teatru sensacji. Do Safjana i drugiego scenarzysty Andrzeja Szypulskiego zgłosiła się jej kierowniczka. Poprosiła, by napisali historię z czasów wojny. Na wzór dała dała im radziecką książeczkę o historii sowieckiego agenta w niemieckiej armii.

- Książka była zła i nie skorzystaliśmy z niej - wspominał Zbigniew Safjan. Wymyślili więc własną historię. Stanisława Kolickiego, Polaka będącego radzieckim agentem w niemieckiej Abwerze, ukrywającym się pod mundurem Hansa Klossa posługującego się kryptonimem J-23.

Autorzy "Stawki" zapewniali, że nie mieli pierwowzoru Klossa. Ale już po emisji serialu zgłosił się do nich Artur Ritter-Jastrzębski, generał Ludowego Wojska Polskiego.

- Ja byłem Klossem! - zakomunikował im generał Ritter-Jastrzębski. W czasie wojny był sowieckim agentem działającym podczas okupacji w tajnych służbach niemieckich w Warszawie. Po wojnie został funkcjonariuszem PRL-owskich służb specjalnych.
Nieżyjący już historyk, profesor Paweł Wieczorkiewicz, twierdził, że postać Klossa była zbitką wszystkich bardziej znanych historii wywiadowczych z okresu drugiej wojny światowej.

- To taki superman, tylko ubrany w mundur oficera Abwery - wyjaśniał profesor Wieczorkiewicz.

Scenarzyści przyznawali, że pisząc przygody Klossa wykorzystali kilka faktów. Jak na przykład historię fabryki, którą wysadzał J-23. W rzeczywistości polski agent pomagał przy jej zniszczeniu.

Serial osiągnął taki sukces, bo Kloss nie przypominał wcześniejszych, romantycznych bohaterów, którzy zawsze przegrywali. Posiadał też cechy agenta w stylu Bonda, choć gdy kręcono "Stawkę" o Bondzie w Polsce mało kto słyszał. Kloss był sprawny fizycznie, miał cechy herosa. Nie bez znaczenia była osobowość, uroda Stanisława Mikulskiego, który choć nosił hitlerowski mundur, podbijał serca tysięcy Polek.

Jednak scenarzyści przymierzali się do tego, by uśmiercić Klossa w szóstym odcinku serialu. Ówczesny szef telewizji Włodzimierz Sokorski podróżował wtedy po Śląsku. Tam powiedziano mu, że jeśli Kloss zginie, to nie będą głosować na niego w wyborach. Choć wybory nie były uczciwe, Sokorski przestraszył się. Wezwał na dywanik scenarzystów i stwierdził, że Kloss nie może zginąć.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Kloss nigdy się nie ożenił i nie związał na stałe z żadną kobietą. Bohater subkultury nie mógł się zakochać. Choć mocniej bije mu serce na widok kuzynki Edyty, a w odcinku "Cafe Rose" spotyka agentkę gestapo, z którą śpi na oczach widzów. W "Podwójnym Nelsonie" Wiesława Mazurkiewicz, urodzona w Łodzi aktorka, która gra podwójną agentkę mówi do Klossa: "Jesteś przystojny, za dnia lepiej widać niż w nocy...". Na tym się jednak skończyło. Widzowie nie obejrzeli miłosnej sceny.

Stanisław Mikulski po latach z sentymentem opowiadał o "Stawce", choć rola Klossa zdeterminowała jego karierę. Polscy reżyserzy bali się obsadzać go w swoich filmach, bo kojarzył się z serialem. Dlatego wiele ról zagrał w Czechosłowacji, w NRD, na Węgrzech. Kiedy kręcono "Stawkę", wydawało mu się, że będzie to serial jego pokolenia, może następnego, a okazało się, że już czwarte ogląda go z przyjemnością. Mikulski opowiadał nam, że wielką popularność serial zdobył w Szwecji. Był nawet konkurencją dla odbywających się w tym czasie mistrzostw świata w hokeju.

- Wiele osób przerzucało kanał na "Stawkę", rezygnując z hokeja - wspominał nam Stanisław Mikulski. Wydano tam komiks i książkę o przygodach Klossa. W czasie swej wizyty w Szwecji w ciągu jednego dnia aktor musiał podpisać 2,5 tysiąca autografów!

Po wielkim sukcesie "Czterech pancernych i psa" bohaterowie tego serialu jeździli po Polsce na spotkania z widzami. Mając na uwadze, że rozentuzjazmowany tłum o mało nie zmiażdżył załogi Rudego 102, w przypadku "Stawki" takiego tournee nie urządzono.

Jednak na budapesztańskim Nepstadionie Stanisława Mikulskiego witało 100 tysięcy ludzi. Plenerowe spotkania organizowano w ZSRR, NRD i Czechosłowacki. Południowi sąsiedzi nakręcili nawet film dokumentalny o Mikulskim. W Polsce aktor też był wszędzie rozpoznawany. Zbigniew Safjan opowiadał, że gdy kręcono zdjęcia w Płocku, do jednego ze sklepów przywieziono świetne, zagraniczne koszule. Ustawiła się po nie długa kolejka.

- My ze Stasiem kupiliśmy te koszule bez kolejki! - śmiał się Zbigniew Safjan.

W Polsce każda dziewczyna marzyła o lusterku ze zdjęciem Klossa. Chciała poznać przystojnego aktora, który na ekranie dokonywał niesamowitych rzeczy. Stanisław Mikulski zapewniał, że 99,9 procent zadań aktorskich wykonywał sam. Tylko dwa razy zastąpił go kaskader. Miał wybity bark, więc nie mógł skoczyć do pędzącego samochodu. Drugi raz musiał wysadzić w powietrze fabrykę, ale nie mógł zmieścić się w małym okienku. Zastąpił go więc dubler.

Stanisław Mikulski twierdził, że ceni sobie popularność, którą zyskał dzięki roli kapitana Klossa. Jednak miała ona drugie oblicze. Musiał od tej popularności uciekać, by mieć chwilę dla siebie.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
- Cztery ściany mojego mieszkania były azylem, który osłaniał mnie przed wielbicielami - dodawał.

Pierwszy klaps na planie serialu padł w marcu 1967 roku w Warszawie. Ujęcia do odcinka "Ostatnia szansa" realizował Andrzej Konic. Na ulicy kręcono sceny pościgu z udziałem Ignacego Gogolewskiego i Ewy Wiśniewskiej. Kolejne zdjęcia realizowano już w atelier łódzkiej Wytwórni Filmów Fabularnych. Zresztą nie ma chyba odcinka "Stawki większej niż życie", którym nie zagrałyby jakieś charakterystyczne łódzkie obiekty...

Bardzo ładnie to zarchiwizowali i prześledzili twórcy Szlaku Filmowego Dziedzictwa Łodzi. Już w pierwszym odcinku "Stawki większej niż życie" Łódź była... Moskwą. Plac Dąbrowskiego zagrał moskiewskie wejście do siedziby radzieckich służb wywiadowczych. Gdy widzowie przyjrzą się dokładnie tej scenie, to zobaczą dawną willę Jakuba Kestenberga, znajdującą się na rogu ulic Jaracza i Sterlinga.

Wiele scen do odcinka "Hotel Excelsior" kręcono w Trójmieście, bo w Gdańsku rozgrywa się jego akcja. Ale nawet tu wystąpił łódzki akcent. Scena, w której J-23 spotyka "swój kontakt" rozgrywa się w Parku Poniatowskiego. Ten "kontakt" ratuje w ostatniej chwili dziecko przed wpadnięciem do stawu. Widać w tle charakterystyczną altankę, dziś w tym miejscu znajduje się most zakochanych, na którym pary zawieszają kłódki symbolizujące ich miłość.

Dawna elektrownia EC-1 przy ul. Targowej zagrała niemiecką fabrykę w odcinku "Ściśle tajne". Tu też widać jak Wanda Koczeska, aktorka grająca Basię, sekretarkę inżyniera Pulkowskiego, konstruktora silników lotniczych, jest śledzona przez gestapowca. Scena ta ma miejsce na schodach łódzkiej cerkwi św. Olgi przy ul. Piramowicza.

Plenery łódzkie zamieniły się w Istambuł w odcinku "Cafe Rose". Jego bohaterowie grają w tenisa na kortach Miejskiego Klubu Tenisowego w Parku Poniatowskiego. Natomiast tytułową "Cafe Rose" zagrał pałacyk, w którym mieści się dziś łódzkie Muzeum Kinematografii. Scena balu kręcona była zaś w pałacu Roberta Schweikerta przy ul. Piotrkowskiej 262/264. Teraz swoją siedzibę ma tu Instytut Europejski. Pałac można poznać po charakterystycznych witrażach. Natomiast scenę w której po śmierci pani Rose jej znajoma chce odkryć tajemnicę, którą skrywa skrytka bankowa, kręcono na ul. Tuwima, w budynku siedziby Łódzkiego Zakładu Energetycznego. Gra on istambulski bank.

Okazuje się, że odcinek "Cafe Rose" miał wiele łódzkich akcentów. Bo Hans Kloss po przyjeździe do Istambułu zatrzymał się w pensjonacie, który zagrała willa Oskara Zieglera przy ul. Curie-Skłodowskiej. Teraz swoją siedzibę ma tu Łódzkie Towarzystwo Naukowe.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Twórcy Filmowego Szlaku Dziedzictwa Łodzi okazali się bardzo spostrzegawczy. Odkryli bowiem, że w odcinku "Ściśle tajne" można zobaczyć kamienicę przy ul. Radwańskiej 52. Zauważyli, że kiedyś na jej parterze znajdował się sklep warzywny, a pozostałością po nim zachowany do dziś szyld z napisem: "warzywa i owoce".

Inne sceny do odcinka "Ściśle tajne" kręcono w kultowej już, nieistniejącej kawiarni "Honoratka" przy ul. Moniuszki 2. Tu Kloss spotykał się ze swoimi agentami.

Uczniowie III Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki mogą z dumą mówić, że także w ich szkole kręcono słynnego Klossa, choć dla wielu z nich ten serial pewnie nie ma takiej wartości jak dla ich rodziców. Na ul. Sienkiewicza filmowcy zagościli, gdy kręcili dziewiąty odcinek "Stawki większej niż życie", "Genialny plan pułkownika Krafta". Niestety, widać tylko front szkolnego budynku oraz stojący przed nim pomnik Jana Starynkiewicza, byłego dyrektora liceum. J-23 odjeżdża sprzed szkoły rikszą... W tym odcinku pojawiła się też ul. Targowa, a konkretniej znajdujący się kiedyś na niej magazyn, naprzeciwko EC-1. Tu spotkali się polscy konspiratorzy.

W jednym z odcinku "Stawki większej niż życie" pojawiają się też Pabianice, a konkretnie gmach Zespołu Szkół Mechanicznych przy ul. Piotra Skargi. Zdjęcia do serialu kręcono też w Piotrkowie Trybunalskim.

"Stawka większa niż życie" liczy osiemnaście odcinków. Serial ma czterech ojców. Scenariusz napisali Zbigniew Safjan i Andrzej Szypulski, którzy wystąpili pod pseudonimem Andrzej Zbych. Reżyserami byli Janusz Morgenstern i Andrzej Konic. Muzykę do serialu napisał znany jazzman Jerzy Matuszkiewicz. Do życia weszły słynne powiedzenia ze "Stawki", jak : "Nie ze mną te numery Bruner", "Bruner, ty świnio", "Najlepsze kasztany rosną na placu Pigalle" czy "Rączki, rączki Kloss". W rzeczywistości Kloss mówił: "Nie ze mną te sztuczki Bruner", a "Świnio" powiedział do niemieckiego agenta Zająca...

W serialu wystąpiło ponad stu aktorów. Wielu z nich związanych z Łodzią. Jak choćby zmarły niedawno aktor łódzkiego Teatru Powszechnego Janusz Kubicki, który pojawił się w drugim odcinku "Stawki". Zagrał gestapowca. Większość widzów jako drugiego bohatera "Stawki ..." wymienia serialowego przeciwnika Klossa, gestapowca Hermana Brunera, którego zagrał Emil Karewicz. Pan Emil co prawda urodził się w 1923 roku w Wilnie, ale po wojnie przez wiele lat mieszkał w Łodzi. Grał w łódzkich teatrach - im. Stefana Jaracza i Nowym. Mało kto pamięta, że Karewicz pojawił się tylko w pięciu odcinkach serialu.

- A rola ta była zaplanowana tylko na jeden odcinek: "Kryptonim Edyta" - przypominał nam Emil Karewicz. Tak jednak spodobała się scenarzystom, że postanowili ją rozbudować. Aktor cieszy się dziś, że choć grał czarny charakter, to zdobył sympatię widzów. Potrafili odróżnić jego osobę od postaci, którą gra. Zresztą Karewicz nie pierwszy raz był na ekranie Niemcem. Wcześniej grał ich m.in. w filmie niemieckim i radzieckim.

Kilku aktorów zagrało w "Stawce" różne postacie. Na przykład Bronisław Pawlik grał Pawła, łącznika Klossa. Potem pojawia się jako antykwariusz, ale też jako partyzant Grzegorz, który pierwszy raz widzi na oczy Hansa i zapobiega jego rozstrzelaniu. Leszek Herdegen w odcinku " Hasło" grał niemieckiego oficera, a w "Bez instrukcji" był angielskim żołnierzem.

Niektóre role były kontynuowane. Jak Agnieszki (Jolanta Zykun) czy majora, a potem pułkownika Brocha (Staniław Zaczyk). W "Stawce większej niż życie" debiutował znakomity aktor Jerzy Trela, grający przedstawiciela polskiego ruchu oporu. Na ekranie w roli partyzanta pojawia się również na kilkanaście sekund Krzysztof Materna...

"Stawka większa niż życie" ma jeszcze jeden, najważniejszy łódzki akcent. Grający Hansa Klossa Stanisław Mikulski był łodzianinem. Aktor przyszedł na świat 1 maja 1929 roku na ul. Lutomierskiej. Do wojny mieszkał na Bałutach, ale tej kamienicy już nie ma. Chodził do szkoły znajdującej się na rogu ul. Hipotecznej i Limanowskiego. W czasie okupacji jego rodzina przeniosła się na ul. Narutowicza. Stanisław Mikulski mieszkał tam do 1950 roku. Wtedy dostał powołanie do wojska i opuścił Łódź. Ale mieszka tu dalej jego rodzina.

- Moja rodzina ma głębokie, łódzkie korzenie - lubił podkreślać Stanisław Mikulski. Trudno uwierzyć, że już odszedł...

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki