Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie wakacje w basenie

Anna Gronczewska
Grzegorz Gałasiński
W upalne dni łodzianie, którzy nie wyjechali na urlopy, szukają ukojenia nad wodą. Do dyspozycji mają tylko trzy odkryte baseny oraz kąpieliska w Arturówku i na Stawach Jana. Nic więc dziwnego, że w upały jest na nich nieopisany tłok.

Świeci słońce, temperatura sięga w cieniu trzydziestu stopni. Na odkrytych basenach Wodnego Raju na łódzkim Teofilowie robi się tłoczno. Dzieci korzystają z wodnej zjeżdżalni.

- Ale super! - mówi 10-letni Kamil, który na basen przyszedł z tatą i młodszym bratem. - Będę tu przychodził codziennie! Ta zjeżdżalnia jest super!

Kilka metrów dalej, nieco w cieniu, grupa dzieci próbuje swych sił w siatkówce plażowej. Dorośli rozłożyli koce i zażywają słonecznych kąpieli.

- Do basenu też wejdę, ale jeszcze za chwilę - tłumaczy Mariola Cieślak, mieszkanka Teofilowa. Opowiada, że mieszka parę bloków od basenu. Pracuje jako kasjerka w jednym z hipermarketów, akurat ma tydzień urlopu. Korzysta z pogody. Na basen przyszła ze swą 9-letnią córką Kariną, a także koleżanką Beatą i jej synem Piotrkiem.

- Nie mam pieniędzy, by wyjechać na urlop - mówi Mariola. - Karina też całe wakacje spędzi w Łodzi. Taki basen to dla niej wielka atrakcja. Na dodatek niedroga. Bo w wakacje dzieci za bilet wstępu płacą dwa złote i mogą na basenie przebywać cały dzień. W weekendy płaci się trochę drożej, bo zdaje się siedem złotych, ale nie są to też wielkie pieniądze. Poza tym w soboty czy niedziele Karina będzie jeździć z dziadkami na działkę. Mają taką niewielką, koło Lumumbowa.

Mariolę martwi tylko to, że czasem w Wodnym Raju jest wielki tłok. - Z zeszłego roku pamiętam, że nie było gdzie koca rozłożyć - dodaje.

Ale tłok musi być, skoro Wodny Raj, to jedyne oprócz basenu "Promienistych" przy ul. Głowackiego, miejsce gdzie łodzianie za niewielkie pieniądze, mogą korzystać latem z odkrytej pływalni. Na zewnątrz znajdują się jeszcze baseny Aqapark Fala, ale tam bilety wstępu znacznie droższe.

- Byłem niedawno na "Fali" z dwoma wnukami: 13-letnim Jackiem i 11-letni Piotrkiem - opowiada 62-letni Marek Konradowicz. - Zapłaciłem blisko 80 złotych za same bilety. Nie licząc frytek, coli i innych żywieniowych atrakcji. Myślę, że wiele rodzin może sobie pozwolić na taką wizytę co najwyżej raz-dwa razy w ciągu całych wakacji.

Marek Kondratowicz z rozrzewnieniem wspomina czasy swojej młodości. Gdy chciał się wykąpać, to miał do wyboru kilka odkrytych basenów. Rodzice dawali mu parę złotych i szedł z kolegami na pływalnie Łódzkiego Klubu Sportowego, Włókniarza Łódź, Budowlanych, Anilany czy też na Olimpię. Spędzał tam całe dnie.

Najbardziej lubił basen "Włókniarza". Znajdował się przy ul. Milionowej. Tam, gdzie teraz mieści się Szkoła Mistrzostwa Sportowego im. Kazimierza Górskiego. Był to jeden z najstarszych odkrytych basenów w Łodzi. Zbudowano go jeszcze przed wojną i należał do Klubu Pracowników Zjednoczonych Zakładów Włókienniczych Karola Scheiblera i Ludwika Grohmana. Po wojnie jego nazwę przemianowano na Włókniarz.

- Spędzając czas na tym basenie można było spotkać piłkarzy Włókniarza, którzy byli wtedy moimi idolami, bo sam trenowałem piłkę w tym klubie - wspomina pan Marek. Pamięta też, że kiedyś na tym basenie doszło do tragedii. Trenowali na nim m.in. pływacy łódzkiego Orła. Wśród nich bardzo utalentowany zawodnik. Bez problemów potrafił przepłynąć pod wodą pięćdziesiąt metrów, czyli całą długość basenu.

- Ten chłopak skończył już chyba karierę i przyszedł po południu na basen z kumplami- wspomina Marek Kondratowicz. - Pływali, gadali, pewnie trochę wypili. Pływak pochwalił się, że przepłynie basen pod wodą. Znaleźli się tacy, którzy mu nie wierzyli. Doszło więc do zakładu. Pływak skoczył do wody i się... utopił. Pękły mu płuca. A przecież tyle razy pływał pod wodą w tym basenie. Może źle skoczył? A może miał zły dzień lub po prostu za dużo wypił?Podobno założyli się o wino...

Basen Włókniarza był czynny do końca lat osiemdziesiątych. Ostatecznie basen zakopano pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Dziś w tym miejscu jest boisko ze sztuczną trawą.

Mało już kto pewnie pamięta, że swój basen miał też Łódzki Klub Sportowy. Przez wiele lat był najpopularniejszą pływalnią w Łodzi. Jej historia rozpoczyna się jeszcze w latach dwudziestych minionego wieku. W 1927 roku ŁKS otrzymał od Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego 40 tysięcy złotych na budowę basenu. Miał on powstać w parku sportowym przy al. Unii i mieć 50 metrów długości oraz 20 metrów szerokości.

Pojawił się jednak pewien problem. Nie było w Polsce specjalistów zajmujących się budową pływalni. O pomoc poproszono Alfreda Hajosa z Budapesztu, byłego węgierskiego pływaka, złotego medalistę olimpijskiego z Aten. Po zakończeniu kariery sportowej Hajos został architektem. Był między innymi autorem projektu kompleksu basenów na Wyspie Świętej Małgorzaty w Budapeszcie. Alfred Hajos zgodził się zaprojektować pływalnię ŁKS. W 1929 roku była już prawie gotowa. Potem zainstalowano pompę wodną i ustawiono 32 kabin, które służyły za przebieralnie.

Po dwóch latach, w 1931 roku, ustawiono wieżę, a wokół niej rozsypano piasek, przez co pływalnia wzbogaciła się o plażę. Obliczono, że koszt budowy basenu Łódzkiego Klubu Sportowego wyniósł blisko 180 tysięcy złotych. Był to jeden z najnowocześniejszych obiektów sportowych w przedwojennej Polsce.

Przez wiele lat na basenie trenowali pływacy Łódzkiego Klubu Sportowego. Ale od 1955 roku pływalnia służyła do celów rekreacyjnych. Dziś pozostaje tylko we wspomnieniach. Basen zamknięto w 1978 roku. Wiązało to się z tym, że planowano rozbudowę ul. Karolewskiej. Ale przetrwał jeszcze pięć lat. Ostatecznie zakopano go w 1983 roku.

- Basen znajdował się w miejscu, gdzie potem były korty tenisowe - wyjaśnia Marek Kondratowicz. - Dziś tu znajduje się główne wejście na stadion i kasy.
Niemal w tym samym czasie, gdy basen Łódzkiego Klubu Sportowego kończył życie, łodzianie cieszyli się z nowej inwestycji. Powstała niedaleko, przy al. Unii Lubelskiej, na skraju parku Zdrowie.

Kąpielisko "Fala" wybudowano w 1976 roku. Był to najnowocześniejszy basen, a w zasadzie kompleks basenów, w mieście. Jego największą atrakcją była sztuczna fala, czyli coś czego łodzianie jeszcze nie widzieli.

- Lubiliśmy po treningu iść do znajdującego się na Zdrowiu wesołego miasteczka i właśnie na "Falę" - opowiada Jan Tomaszewski, były bramkarz ŁKS i reprezentacji Polski. - "Fala" stanowiła niesamowitą atrakcję. Chodziliśmy tam popływać i nie tylko... Można było się tam odprężyć psychicznie i fizycznie.

Otwarcie "Fali" miało miejsce w czerwcu i było wielkim wydarzeniem w mieście. Inaugurację kompleksu basenów uświetniły gwiazdy polskiej estrady. Śpiewali Joanna Rawik, Jacek Lech, Stenia Kozłowska. Pojawił się też słynny Janosik, czyli Marek Perepeczko,

- Było tłoczno, wesoło, przyjemnie - tak relacjonował to wydarzenie dziennikarz łódzkiego tygodnika "Odgłosy". - Nie było upalnie, nie było gorąco, ale nie było deszczu i nie było zimno. Łodzianie skorzystali też z pierwszej kąpieli na Fali. Był taki tłok, że trudno było pływać, ludzie wypełnili wszystkie baseny.

Kąpielisko "Fala" miało cztery baseny, w tym jeden ze słynną sztuczną falą. Zajmowało siedem hektarów powierzchni, mogło pomieścić 4 tysiące osób. Gościło m.in. nudystów.

Basen służył łodzianom niewiele ponad piętnaście lat. Zamknięto go w 1992 roku. Przez wiele lat mieszkańcy miasta z rozpaczą przyglądali się rozpadającym murom. Ostatecznie, już w dwudziestym pierwszym wieku, zostały rozebrane.

W tym miejscu zaczęto budować nowoczesny aquapark. Nową "Falę" otwarto w styczniu 2008 roku. Obiekt ma 10 hektarów powierzchni, z czego 2,5 tysiąca metrów kwadratowych zajmuje woda. Są też sztuczne palmy, baseny wewnętrzne i zewnętrzne. Nie może też zabraknąć sztucznej fali. Jest wiele zjeżdżalni, nie brakuje saun.

- Nowa "Fala" jest naprawdę fajnym obiektem - zapewnia pan Marek. - Tylko te ceny biletów. Ale podobno muszą tyle kosztować. Bo aquapark utrzymuje się właśnie dzięki nim...

Nie ma już śladu po basenie Olimpii, który znajdował się niemal w centrum miasta, blisko południowej części ul. Piotrkowskiej. W tym miejscu stanie biurowiec firmy informatycznej Ericpol.

- Nie raz kąpałam się na tym basenie - przypomina Jadwiga Kowalczyk, mieszkanka ul. Abramowskiego. - Brałam dzieci i w ładne dni szliśmy tam się kąpać. Szkoda, że już nie ma tego basenu. Dzieciaki z okolicy, ze Śródmieścia, nie szwędały się latem po ulicach i bramach, tylko szły na basen.

Basen Budowlanych, przy ul. Brukowej też już przeszedł do historii. Pozostał jeszcze po nim dół i zdewastowany wokół teren.

- A był to chyba najładniej położony łódzki basen - twierdzi Marek Kondratowicz. - Cały wśród zieleni. Gdzie człowiek nie spojrzał, to widział drzewa. Szkoda, że nie jest już czynny.

W tym roku łodzianie nie wykąpią się w basenie Anilany przy ul. Sobolowej. A było to jedno z najpopularniejszych kąpielisk w mieście.

- Pamiętam, że w latach siedemdziesiątych przychodziło na ten basen tak dużo ludzi, że nie było gdzie rozłożyć koca- dodaje pan Marek.

Na szczęście pozostał jeszcze basen przy ul. Głowackiego, na łódzkich Bałutach. Nazywany powszechnie basenem "Promienistych", bo znajduje się przy parku, który nosił taką nazwę. Dziś to jednak park im. Szarych Szeregów.

Na basenie "Promienistych", tak jak w Wodnym Raju pełno ludzi. Przyjechała tu między innymi Kamila Nowacka. Mieszka co prawda w rejonie ul. Tuwima, ale twierdzi, że na ul. Głowackiego nie ma daleko.

- Biorę dzieciaki, wsiadamy w autobus "85" i po kilkunastu minutach jesteśmy na miejscu - mówi Kamila. - Bilety nie są drogie. Za 10-letnią córkę Patrycję i 8-letniego Alana płacę po dwa złote. W tamtym roku było jeszcze taniej. Bilety dla dzieci szkolnych były po złotówce.

Kamili nie przeszkadza, że nie ma tu podgrzewanej wody. Twierdzi, że w upały sama się nagrzeje. Ale dzieci mają tu atrakcje. Jest porządny brodzik, "rura" do zjeżdżania.

- Chodziłam kiedyś na Anilanę, ale tam te brodziki, jak na moje dzieciaki są za małe - dodaje. - Byłam w Wodnym Raju. Ale tam nie dosyć, że mam daleko, to jeszcze kiedyś z godzinę staliśmy w kolejce po bilet. Innym razem wcale nas nie wpuszczono, bo było na basenie za dużo ludzi.

Dla tych, którzy nie lubią miejskich basenów pozostaje jeszcze kąpiel w Arturówku czy w Stawach Jana. Być może niedługo będzie też można popływać w Stawach Stefańskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki