Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lokatorzy SM Śródmieście są wściekli na króla Manhattanu

Wiesław Pierzchała
Grzegorz Gałasiński/archiwum
Prokurator generalny Andrzej Seremet zainteresował się śledztwem w sprawie byłego prezesa Krzysztofa D., zwanego królem łódzkiego Manhattanu

Na Krzysztofa D., byłego prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Śródmieście w Łodzi, posypały się gromy.

- To szczyt bezczelności i hipokryzji. Najpierw narobił długów i zrujnował spółdzielnię, a teraz żąda pieniędzy i posady. To się w głowie nie mieści - irytowali się lokatorzy na wczorajszej konferencji, którą zwołali po tym, jak z sobotniego "Dziennika Łódzkiego" dowiedzieli się, że król Manhattanu wystąpił do sądu z pozwem o przywrócenie do pracy w spółdzielni i przyznanie odszkodowania za utracone zarobki.

- Wszystko we mnie aż się gotuje, gdy pomyślę, że człowiek, który doprowadził spółdzielnię do ruiny, ma czelność upominać się o pieniądze z odszkodowania. Tak naprawdę to my, lokatorzy, powinniśmy otrzymać pieniądze - mówi lokatorka Anna Ginalska.

- Pozew Krzysztofa D. to rzecz bulwersująca i skandaliczna. Jego krok traktuję jako zamiar wyłudzenia kolejnych pieniędzy ze spółdzielni oraz chęć odwrócenia kota ogonem, tak aby wystąpił on w roli ofiary - dodaje reprezentująca mieszkańców SM Śródmieście Agnieszka Wojciechowska.

Lokatorzy narzekają też na arogancję administracji spółdzielni, od której trudno im się doprosić - mimo wysokich czynszów - tak podstawowych działań, jak zapewnienie czystości w klatkach schodowych i wokół bloków.

- W naszej spółdzielni mamy chorą sytuację na każdym kroku. Szefowie spółdzielni, kierownicy i pracownicy mieli bardzo wysokie dochody, co w niczym się nie przekładało się na jakość zarządzania - narzeka lokatorka pani Elżbieta.

Dostało się też prokuraturze. Mieszkańcy Manhattanu mają jej za złe, że mija prawie rok od postawienia zarzutów karalnej niegospodarności byłemu prezesowi Krzysztofowi D. i jego zastępcy Tomaszowi B., a tu - zdaniem lokatorów - nic się nie dzieje. Nie ma aktu oskarżenia i zarzutów pod adresem byłych władz spółdzielni ani wobec osób, które wiedziały o nieprawidłowościach i nie reagowały. - Jesteśmy rozczarowani opieszałością prokuratury. Nie mamy do niej zaufania. Dlatego uważamy, że sprawa powinna być zbadana przez prokuraturę spoza Łodzi - twierdzi Anna Ginalska.

Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, odrzuca zarzuty o opieszałość. Wyjaśnia, że sprawa jest bardzo trudna i skomplikowana, jak to zwykle bywa przy sprawach dotyczących przestępstw gospodarczych.
- Zebraliśmy bardzo obszerny materiał dowodowy, liczący kilkadziesiąt tomów akt głównych i kilkaset teczek załączników - podkreśla Krzysztof Kopania. - Stąd decyzja o przeniesieniu śledztwa z Prokuratury Rejonowej Łódź-Śródmieście do Prokuratury Okręgowej. Chcemy zgromadzić rzetelny materiał dowodowy, co wymaga czasu. Ponadto na majątku obu podejrzanych zabezpieczyliśmy ok. 2 mln zł w postaci nieruchomości i samochodu.

Niektórzy lokatorzy obawiają się, że "afera na Manhattanie" zostanie zamieciona pod dywan, jednak Krzysztof Kopania zapewnia, że tak na pewno nie będzie. Tym bardziej że - jak nas poinformowała Agnieszka Wojciechowska - prokurator generalny Andrzej Seremet przysłał do niej pismo, z którego wynika, że zainteresował się sprawą nieprawidłowości w spółdzielni.

W blokach SM Śródmieście mieszka ok. 10 tys. osób. Spółdzielnia jest zadłużona na ok. 37 mln zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki