Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotnisko Lublinek. Emigranci wracają do swoich rodzin na święta [ZDJĘCIA]

Agnieszka Jasińska
Hala przylotów łódzkiego lotniska zmienia się na Boże Narodzenie. Są światełka, choinki, w tle słychać kolędy. Pasażerowie w walizkach dźwigają prezenty dla najbliższych. Większość podróżnych to emigranci, którzy pracują za granicą, ale na święta wracają do rodziny.

Wczoraj z Liverpoolu do Łodzi przylecieli Wojciech i Agnieszka. Przywieźli prezenty. Na lotnisku czekała na nich rodzina: 1,5-roczna Basia z mamą Rozalią. - Niestety, prezenty nie doczekały Wigilii. Od razu je otworzyliśmy - mówiła pani Rozalia.

Paweł Melcer, który w Anglii pracuje jako lekarz, do Łodzi przyleciał w tym tygodniu z Londynu. - Wracam do Polski w każde Boże Narodzenie, mam tu rodziców i nie wyobrażam sobie świąt bez nich - mówi pan Paweł. - W Anglii brakowałoby mi Wigilii. Tam rodziny, często też znajomi, spotykają się w pierwszy dzień świąt, niekoniecznie w domu, często wychodzi się do miasta, ludzie nie siedzą cały dzień przy stole i nie oglądają telewizji. Starają się aktywnie spędzać czas. To, co mi przeszkadza w polskiej tradycji po siedmiu latach mieszkania za granicą, to bezczynność w te dni.

Pan Paweł zauważa, że w Polsce święta nadal mają wymiar religijny. - W Anglii niewiele z tego pozostało - przyznaje. - Nie wyobrażam też sobie Bożego Narodzenia w angielskim towarzystwie ze względu na jedzenie. Mogłyby to okazać się dania kuchni międzynarodowej, włącznie z pizzą.

Pan Paweł podkreśla, że w naszym kraju wszyscy bardzo się starają, żeby Wigilia dobrze wypadła, wkładają wiele wysiłku w sprzątanie czy gotowanie. - Angielska mentalność jest inna, tam każdy wykorzystuje ten czas do odpoczynku, a nie do fundowania sobie przedświątecznego stresu - twierdzi Paweł Melcer. - W ubiegłym roku spędziłem Wigilię w samolocie do Wrocławia, a później w taksówce do Łodzi. W tym roku przyleciałem na Lublinek. Samolot do Łodzi był zapełniony do ostatniego miejsca. Jednak z roku na rok obserwuję, że coraz mniej emigrantów wraca na święta, a coraz więcej ich bliskich jeździ do Anglii. Po latach za granicą pojawiają się zobowiązania, rosną dzieci, wiele osób chce wykorzystać urlop na podróże po świecie. Jak przyjedzie mama czy babcia do Anglii, to i tak polskie potrawy znajdą się na stole, bo polskie sklepy na Wyspach nie różnią się od tych w kraju.

Ewa Bieńkowska, rzeczniczka łódzkiego lotniska, potwierdza, że samoloty w okresie świątecznym są zapełnione. - Wśród pasażerów panuje bożonarodzeniowy nastrój. Przyjeżdżają z prezentami, a wracają z jedzeniem. Do samolotu zabierają m.in. pierogi, kiełbasę. Niestety, nie wolno im przewozić na przykład śledzi w oleju - mówi Ewa Bieńkowska. - Wiele osób dzwoni na lotnisko i pyta, co mogą z sobą zabrać. W okresie świątecznym z Łodzi zaplanowane są dodatkowe samoloty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki