Nie tylko oni, bo mamy też "swoich" na samej górze. Oto łódzcy senatorowie wymyślili, by jednej z ulic miasta nadać nazwę Teherańskiej i myślą tą podzielili się z "do-łem", czyli z Radą Miejską.
Chcą uczcić 70. rocznicę wyjścia ze Związku Sowieckiego armii gen. Andersa i życzliwego jej przyjęcia w Iranie. W sumie czemu nie? Nie ma obowiązku, że nazwy ulic muszą łączyć się z historią miasta, budować tożsamość mieszkańców. Już i tak mamy kilka nazw luźno związanych nie tylko z Łodzią, Polską, ale w ogóle z rzeczywistością. Są na przykład ulice nieistniejących krajów, jak Jugosłowiańska i Czechosłowacka, ale jakoś nikogo nie dziwi i nikt się nie czerwieni, że nie mamy ulicy Scheiblera, Poznańskiego czy Geyera.
Od razu ulicy - pasażu, ronda, skweru. Ale nazwy ulic to drobnostki. Trudniej jest z rzeczami, które na tych ulicach są, jak na przykład... zaniedbane skrzynki energetyczne. To dopiero wyzwanie. Aby coś z nimi zrobić potrzeba było stowarzyszenia, które zaproponuje władzom, że wykorzysta je m.in. do gry miejskiej. Na skrzynkach tych artyści ulicy malują wizerunki łódzkich kamienic. I bardzo dobrze. Robi się ruch, jest kolorowo.
Gorzej jeśli będzie to ruch pozorny, bo prawdziwe problemy, sprawy ważkie dla przyszłości Łodzi, będą leżały odłogiem lub załatwiane będą z fantazją senatorów. Wtedy będzie jak w odcinku amerykańskiego serialu "South Park", gdy władze miasteczka zastanawiały się czy nie dać bezdomnym dizajnerskich śpiworów, dzięki czemu przynajmniej będą oni fajnie wyglądać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?