Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Miarka: Wychowanek ŁKH Łódź chciałby zagrać z Kanadą w mistrzostwach świata elity. Rozmowa i zdjęcia

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Maciej Miarka z medalem wywalczonym w Nottingham za awans reprezentacji Polski na mistrzostwa świata elity
Maciej Miarka z medalem wywalczonym w Nottingham za awans reprezentacji Polski na mistrzostwa świata elity Fot. Krzysztof Szymczak
Urodził się w 2001 roku, kiedy po raz ostatni Polska awansowała do elity w mistrzostwach świata. Później spadła i przez długie 21 lat czekaliśmy na ponowny awans. Zrobiła to dopiero teraz drużyna, która świetnie grała w Nottingham, a bramkarzem w ostatnim meczu z Rumunią był właśnie on, wychowanek Łódzkiego Klubu Hokejowego, kibic ŁKS. O kim mowa? O Macieju Miarce, rezerwowym bramkarzu naszej kadry, który musiał zagrać w ostatnim meczu mistrzostw świata i spisał się doskonale.

Po pierwszej tercji przegrywaliśmy 0:1. Wyobrażam sobie, co Pan wtedy czuł.
Maciej Miarka: - Nie miałem chwili zwątpienia. Czułem spokój. Musiałem wziąć ciężar odpowiedzialności na siebie, chociaż byłem najmłodszy w drużynie.

Co Pan sobie kupił za premię wywalczoną za awans do mistrzostw świata elity?
- Porównywać się do innych sportów w naszych kraju nie możemy. To była premia najwyżej symboliczna. Dostaliśmy się do elity z dywizji 1A, ale jeśli chodzi o organizację i finanse, to nam ustępowała jedynie Serbia, grająca poziom niżej, bo w dywizji 1B.

Do kiedy ma Pan kontrakt z GKS Katowice?
- Właśnie mi się skończył. Co będzie dalej? Nie wiem, czy dobrą opcją byłby wyjazd za granicę, ponieważ są teraz mistrzostwa świata elity. Chciałbym się tam dostać. Mam różne oferty. Telefony dzwonią. Nie mam menedżera, bo w hokeju ta instytucja nie jest tak popularna. Hokejowy rynek w Polsce jest na tyle mały, że można się samemu wszędzie dogadać. Jeżeli chciałbym wyjechać za granicę, to wtedy wymagany jest menedżer. Polska narodowość nie pomaga w podpisaniu kontraktu. Zagraniczne kluby, jeśli muszą zakontraktować obcokrajowca, to wolą już Kanadyjczyka, Amerykanina, Szweda, czy Włocha.

Pańskie marzenie?
Zdobycie Pucharu Stanleya. Wszystko jest możliwe. Podczas mistrzostw świata elity wystarczy jeden mecz, żeby pomóc sobie ustawić karierę. Teraz ważne, żeby dostać się na mistrzostwa i mieć szanse zagrania. Ja bym chciał zagrać z Kanadą. To kraj typowo hokejowy, mekka hokeja, zawsze chciałoby się z nimi zagrać.

Hobby?
- Muzyka, ale najważniejszy jest hokej. Jeśli ktoś chce być profesjonalistą na odpowiednim poziomie, to trzeba żyć i oddychać hokejem.

- Na czym polega gra hokejowego bramkarza. Przecież kibic nie zawsze widzi krążek, a co dopiero bramkarz...
- Ja widzę schematy i rozumiem grę. Umiejętności typowo techniczne i łapanie krążka to jedna sprawa. To są akcesoria, rzeczy, których się używa, z których się korzysta. Ale tak naprawdę rozumienie gry jest kluczowe. Jeżeli ja chciałbym grać w polskiej lidze jako bramkarz, to muszę rozumieć hokej na bardziej europejskim poziomie, a nie tylko na polską ligę.

Pochodzi Pan z wielce usportowionej rodziny.
- Wujek Stanisław Wlazły był mistrzem Polski z ŁKS w 1958 roku. Dziadek Mirosław był bramkarzem drużyny piłki ręcznej Anilany przed Andrzejem Szymczakiem. W rodzinie jest też Andrzej Kubiak, kolarz Społem i Włókniarza, a syn siostrzeńca dziadka to Patryk Makuch, piłkarz Cracovii. Tata Marcin zaszczepił moją miłość do hokeja w czasach, kiedy mieszkaliśmy przy ul. Kasprzaka. Naszym sąsiadem na Kozinach był legendarny bramkarz ŁKS Walery Kosyl. Kolega taty dowiedział się o naborze i tak się zgłosiliśmy.

Ile Pan miał lat jak Pan zaczął trenować hokej?
Siedem. Nawet na łyżwach nie potrafiłem jeżdzić, wszystkiego musiałem się nauczyć. Bramkarzem zostałem dopiero w 2010 roku, po trzech latach treningu.

Co Pan myśli o polskiej lidze?
- Młodym zawodnikom ciężko się dostać do naszej ligi, bo poziom drastycznie wzrósł przez ostatnie parę lat, od czasu kiedy została stworzona liga open. Do Polaków, którzy zostali w tej lidze, doszli obcokrajowy i wskoczyli na jeszcze wyższym poziom. Młodzieżowcy nie dostarczają poziomu, jakiego można by od nich oczekiwać. To jest też wynikiem tego, że szkolenie u nas nie stoi na wysokim poziomie. Brakuje mi też u młodych zawodników mentalności zwycięzcy. Kiedy ja wchodziłem do drużyny, to wiedziałem, że jestem młody, ale chciałem grać i tego się nie obawiałem. Jeszcze nie jestem w pełni ukształtowanym zawodnikiem, pik bramkarza to 31-32 lata, ale chciałem grać i być dominującym zawodnikiem. A dziś zawodnicy, którzy wchodzą do ligi są wystraszeni, nie wiedzą, czego chcą.

Nie są z Retkini...
- Charakter jest bardzo ważny. Pierwsze lata wychowałem się na Kozinach.

Jaką Pan widzi przyszłość przed swoją ukochaną drużyną?
Hokej jest sportem, który dostarcza rozrywki. Trzeba tylko znaleźć ludzi, którzy dobrze go opakują w mediach i dobrze go pokażą. Lepszej okazji niż awans do elity nie będzie. Trzeba ten sport wypromować u nas. Trzeba znaleźć spnsora dla reprezentacji i sponsora tytularnego dla naszej ligi. Na mistrzostwach świata naszym sponsorem był Orlen.

- Jest Pan kibicem ŁKS. Wybiera się Pan na mecz na Stadionie Króla?
- Nie zdążyłem na mecz z Wisłą, byłem w Nottingham. Będę chciał pójść na Resovię. Będzie feta z okazji awansu piłkarzy ŁKS.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki