Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Terlecki: Łódź może zaistnieć dzięki sportowi

Anna Gronczewska
Dziennik Łódzki/archiwum
Ja występowałem w nich w takich czasach, gdy oba kluby walczyły o mistrzostwo Polski. Poza tym kiedyś więcej ludzi było związanych z miastem, piłką. Derby Łodzi były największymi derbami w Polsce. Oglądało je po 30 tysięcy kibiców, gdy rozgrywano je na ŁKS-ie. Czasem taki mecz decydował kto zajmie pierwsze miejsce w lidze. W obu drużynach występowało wielu reprezentantów Polski - mówi Maciej Terlecki, komentator nc+, były piłkarz ŁKS i Widzewa.

Odwiedza Pan jeszcze Łódź?

Tak, chociaż kiedy mieszkała tu moja mama, przyjeżdżałem do Łodzi częściej. Ale mama wyprowadziła się. Mam do Łodzi duży sentyment. Przecież wychowałem się tutaj, potem tu grałem w piłkę nożną. Jeśli ma się takie związki, człowiek czuje się uczuciowo związany.

Urodził się Pan, gdy tata, Stanisław Terlecki, był piłkarzem Łódzkiego Klubu Sportowego...

Tak. Urodziłem się w Pruszkowie, ale pierwsze lata życia spędziłem w Łodzi. Gdy miałem kilka lat wyjechaliśmy z rodzicami za granicę. Znaleźliśmy się w Stanach Zjednoczonych. Potem jako dziewięcioletni chłopiec wróciłem do Łodzi. Tata znów zaczął grać w ŁKS-ie. Ale gdy miałem z 12 lat wyjechaliśmy z Łodzi. W 1994 roku znowu zamieszkałem w tym mieście. I tak było gdzieś do 2003 roku. Tak więc kawał czasu spędziłem w Łodzi.

Ma Pan w niej miejsca, które darzy szczególną sympatią?

Na pewno do miejsc, w których mieszkałem. Na początku, jeszcze jako mały chłopiec, w latach siedemdziesiątych mieszkałem w wieżowcu przy ul. Inflanckiej na Bałutach. Potem na ul. Piotrkowskiej, na tzw. łódzkim Manhattanie. Następnie przeprowadziliśmy się na Retkinię. Już jako piłkarz mieszkałem przy ul. Tamka, na Radogoszczu. Często, gdy niektórzy wspominali o Łodzi to mówili, że to nieładne miasto. Zawsze się dziwiłem, gdy słyszałem takie słowa i się z nimi nie zgadzałem.

Dlaczego?

Łódź to jedno z najładniejszych miast jakie znam! Ma skupione w sobie centrum, stoją tu niesamowite kamienice. Pięknie zrewitalizowano dawną fabrykę Izraela Poznańskiego i stworzono Manufakturę. Gdy tylko jesteśmy z żoną w Łodzi, staramy się odwiedzić kilka fajnych miejsc. Pochodzić po ulicy Piotrkowskiej, łódzkich parkach. A jest przecież kilka bardzo ładnych. Odwiedzamy jakąś restaurację.

Pana żona jest łodzianką?

Nie, ale skończyła łódzki Uniwersytet Medyczny, więc też zna Łódź. Mamy sporo znajomych w tym mieście. Zastanawialiśmy się nawet czy by nie zamieszkać w Łodzi. Ale mieszka się tam, gdzie jest praca.

Co Pana zdaniem może się podobać w Łodzi?

Łódź to zielone miasto. Jest w niej wiele parków. Podoba mi się też to, że jest dużym miastem, ale gdy ktoś chce tu przyjechać, pójść do restauracji wieczorem, to wszędzie ma bardzo blisko. Życie restauracyjne skupia się na kilku ulicach - Piotrkowskiej, Kościuszki, Sienkiewicza, Piłsudskiego. To jest fajne. W Warszawie, by przemieścić się z jednego miejsca na drugie, potrzeba czasem godziny. W Łodzi wystarczy kilka minut.

Ma Pan miejsca, które darzy w tym mieście szczególnym sentymentem?

Na pewno takim miejscem dla mnie jest Arturówek. Jest tam bardzo przyjemnie, można pospacerować. Szkoda, że na ul. Piotrkowskiej nie ma już chińskiej restauracji "Złota Kaczka". Została przeniesiona pod Łódź. Ale miała specyficzny klimat. Z głośników płynęła chińska muzyka, było bardzo dobre jedzenie. Jej właściciele byli piłkarskimi kibicami. Podoba mi się też w Łodzi, że mieszkają tu całe pokolenia.

Co Pan ma na myśli?

Mój ojciec przyjechał do Łodzi w 1975 roku. Potem, gdy ja tu grałem, to gdy szedłem do restauracji, to na przykład kelnerzy pamiętali jeszcze z boiska mojego tatę. Tego nie ma w Warszawie. Tam wszystko się przemieszcza, ludzie przyjeżdżają, wyjeżdżają.

Jak Pan patrzy na dzisiejszą Łódź?

Na pewno bardzo się zmieniła. Na przykład sama ul. Piotrkowska. Pamiętam, że jeździły nią kiedyś samochody.

Był Pan piłkarzem, który grał zarówno w ŁKS-ie, jak i Widzewie...

Niestety, łódzkie kluby upadają. Szkoda... Ja występowałem w nich w takich czasach, gdy oba kluby walczyły o mistrzostwo Polski. Poza tym kiedyś więcej ludzi było związanych z miastem, piłką. Derby Łodzi były największymi derbami w Polsce. Oglądało je po 30 tysięcy kibiców, gdy rozgrywano je na ŁKS-ie. Czasem taki mecz decydował kto zajmie pierwsze miejsce w lidze. W obu drużynach występowało wielu reprezentantów Polski. Dziś Łódź, jeśli chodzi o kibiców, jest bardzo podzielona. Część kibicuje Widzewowi, część ŁKS-owi. Nie tak jak w Warszawie, gdzie większość kibiców jest za Legią.

Myśli Pan, że Łódź doczeka się stadionu, a łódzkie kluby będą walczyć o mistrzostwo Polski i europejskie puchary?

Mam nadzieję, że tak będzie. Na razie nic jednak nie idzie w tym kierunku.

Należy Pan do ostatniego pokolenia piłkarzy, którzy grali z Widzewem w europejskich pucharach...

No tak. Pamiętam, że gdy przychodziłem do Widzewa to był klubem rozpoznawalnym w całej Polsce. Na nasze treningi przychodziło po 2 tysiące kibiców.

Kluby sportowe z taką marką mogą być znakomitą promocją miasta?

Według mnie najlepszą. Łódź zawsze będzie miastem koło Warszawy. I rzeczą dzięki której może się pokazać jest właśnie sport. Jest sporo miast, które w ten sport inwestują i to się im opłaca. Łódź powinna iść w ich ślady. Na pewno dużo dałaby budowa stadionu.

Czego by Pan życzył Łodzi i łodzianom?

By było tu jak najwięcej pracy. By łodzianie nie musieli jeździć porannymi pociągami do pracy w Warszawie. Chciałbym, aby łódzki sport osiągał większe sukcesy. By piłkarze grali w ekstraklasie, walczyli o europejskie puchary. Łódź na to zasługuje.

Rozm. Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Maciej Terlecki: Łódź może zaistnieć dzięki sportowi - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki