Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magia filmowej Łodzi

Redakcja
Mieczysław Kuźmicki, dyrektor Muzeum Kinematografii w Łodzi
Mieczysław Kuźmicki, dyrektor Muzeum Kinematografii w Łodzi archiwum
Z Mieczysławem Kuźmickim, dyrektorem Muzeum Kinematografii w Łodzi rozmawia Anna Gronczewska

Łódź jest fotogenicznym miastem?

Na pewno! Dobrze wypada zarówno na zdjęciach, jak i na ekranie.

Często Łódź jako miejsce zdjęć wybierali różni reżyserzy. Decydowała o tym bliskość wytwórni filmowej czy urok tego miasta?

Myślę, że jedno i drugie. Teraz nie produkuje się w Łodzi tylu filmów co kiedyś. Przed laty znajdowała się w tym mieście największa w Polsce wytwórnia filmowa. Powstawała tu większość polskich filmów. Plenerów szukano więc w mieście lub tuż pod nim. Dodatkowym atutem przemawiającym do dziś na rzecz Łodzi jest to, że znajduje się w niej szkoła filmowa. Studenci, a więc późniejsi twórcy, dobrze znali miasto. Kręcili tu etiudy, potem swoje filmy. Najczęściej pochodzili z innych miast, więc widzieli Łódź inaczej niż miejscowi. Gdy ogląda się polskie filmy z lat 60-tych, 70-tych, to w praktycznie w co drugim z nich pojawia się Łódź. Mniej lub bardziej rozpoznawalna, ale jest. Najczęściej zresztą grała w nich niełódzką przestrzeń. Jednak dzięki temu możemy oglądać miejsca, które dziś wyglądają zupełnie inaczej. Filmy fabularne stają się dokumentalnym zapisem historii tego miasta. Na przykład pojawia się w nich pałac Scheiblera z fragmentami wnętrz, które nie dochowały się do naszych czasów.

Są takie łódzkie miejsca, które najczęściej występowały w filmach?

Nie pokusiłbym się o ich wymienienie. Przed chwilą wspomniałem o pałacu Scheiblera. Nakręcono w nim ponad 20 filmów fabularnych. Mamy to udokumentowane. To na pewno było jedno z ulubionych miejsc filmowców. Wybierali ten pałac, bo jego wnętrza były egzotyczne i mało znane.

Czy można powiedzieć, że Muzeum Kinematografii to pamiątka po filmowej Łodzi?

Nie wiem czy pamiątka. Na pewno to muzeum powstało w momencie, gdy filmowa Łódź przechodziła już do historii. Zaczynały się przemiany społeczno-polityczne, powstawały warunki do prywatyzacji kinematografii. W ślad za tym przyszła gospodarka rynkowa i niestety upadek przemysłu filmowego w naszym mieście. Tak więc w tym sensie nasze muzeum jest śladem tej filmowej Łodzi. Natomiast najważniejszym zadaniem naszego muzeum jest dokumentacja życia filmowego w Polsce. Łódź stanowi w tym życiu jeden z ważniejszych rozdziałów.

Jak Pan trafił do Łodzi?

Jestem łodzianinem od ponad 40 lat. Przyjechałem tu na studia, bo w mieście, z którego pochodzę, a więc Szczecinie, nie było uniwersytetu, a chciałem studiować na takiej uczelni. Łódź wybrałem z trzech powodów. Była wtedy stolicą polskiego filmu. A dla mnie film był i jest najważniejszą ze sztuk. Od dziecka kochałem kino. Łódź była miastem szkoły filmowej, wytwórni filmów fabularnych. O tym się wiedziało. Nikt nie tworzył wtedy strategii, marki - ona po prostu była!

Co jeszcze ściągnęło Pana do naszego miasta?

Obraz miasta, który przedstawił Julian Tuwim. Jako młody człowiek zaczytywałem się w jego twórczości. Obraz Łodzi, jaki się niej wyłaniał, wydawał mi się fascynujący. Te jego opisy ulic, bałuckich dzieci, kolorowych tramwajów... Do Łodzi ściągnęła mnie też polityka. Było to miasto klasy robotniczej. A mnie interesowała lewicowa tradycja Łodzi.

Pamięta Pan swój pierwszy dzień w Łodzi?

Tak. Pierwsze swoje kroki skierowałem na ulicę Andrzeja Struga, gdzie mieszkał Tuwim i na ulicę Rewolucji 1905, dawną Południową, gdzie toczyły się rewolucyjne walki. Ta Łódź wydała mi się naprawdę fascynująca.

Jak jest dziś?

Nadal mnie fascynuje. Tylko teraz dużo mówi się, że Łódź musi mieć markę, strategię. Czy nie wystarczy, że ma fascynującą kulturę, jest jednym z najcenniejszych jeśli chodzi o zabytki miast w Polsce?

Doceniamy te zabytki?

Nie w pełni. Jeżeli zgadzamy się, że budowle z XIX wieku są zabytkami, to są dla nas równie ważne jak Wawel. Kraków szczyci się Wawelem, a Łódź powinna kompleksem Białej Fabryki! Tego nie ma nigdzie! Budujmy tożsamość wokół tej fabryki i znajdującego się w jej siedzibie Centralnego Muzeum Włókiennictwa. Jest też kompleks Księżego Młyna, do którego jakoś przynależy też pałac Scheiblera. Tego też nie ma nigdzie w Polsce! Tylko my jesteśmy za mało dumni z tego, że to mamy! Pytała mnie pani, czy Łódź jest fotogeniczna. Mogę powiedzieć, że jest bardzo fotogeniczna. To jest taka trudna uroda. Gdy się jej człowiek dobrze przyjrzy to zobaczy jej całe piękno.

Odkrył Pan swoją Łódź?

Gdy pierwszy raz zobaczyłem Księży Młyn, to zrobił na mnie ogromne wrażenie. Na pewno moim ulubionym miejscem był park imienia Jana Matejki, Julianowski, a dziś jest to park Źródliska do którego mam bardzo blisko. Lubię sobie tam wyjść na spacer. Najbardziej lubię sytuacje, gdy jest komu pokazać ten park. Kiedyś w muzeum gościliśmy węgierską reżyser Martę Meszaros. Mieliśmy godzinę przerwy między pokazem i spotkaniem. Poszliśmy do parku Źródliska. Opowiadałem jej o Łodzi i miałem ogromną frajdę, że człowiekowi tej klasy mogę pokazać kawałek mojego miasta.

A ulica Piotrkowska?

Od początku pobytu w Łodzi nie przepadałem za tą ulicą. Choć kiedyś były na niej najlepsze księgarnie w Łodzi, więc przychodziłem na ulicę Piotrkowską.

Łódź ma szanse stać się znów stolicą polskiego filmu czy to już bezpowrotnie minęło?

Nie ma już szans, by w Łodzi powstawała większość produkcji filmowych. Nie ma takiej możliwości, bo duże pieniądze na kino są poza Łodzią. Dalej jest tu jednak trochę przemysłu filmowego, sporo ludzi, którzy się na tym znają, szkoła filmowa. To na pewno będzie wykorzystywane. Nie sądzę, by Łódź znów stała się stolicą polskiego filmu, ale z pewnością film w Łodzi był, jest i będzie.

Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki