Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magia habitu: ulegli jej znany aktor z "M jak miłość" i lekarz z Afganistanu [ZDJĘCIA]

Dariusz Piekarczyk
Po raz drugi w klasztorze Bernardynów w Warcie jest postulat, czyli formacja początkowa kandydatów do zakonu. Poprzednio, przez ponad 10 lat, był w Sanktuarium Pasyjno-Maryjnym w Kalwarii Zebrzydowskiej.

Drzwi są stare, drewniane, ciężkie, skrzypiące, widać mają swoje lata i niejedno przeżyły. Mają solidną klamkę. Otwierają inny świat, świat tajemniczy, magiczny, do którego nie każdy może się dostać. Po przejściu na drugą stronę, wchodzimy do klasztoru Ojców Bernardynów w Warcie pod Sieradzem. Tam, oprócz sześciu ojców, jest także od niedawna 12 kandydatów na zakonników. W Warcie, po raz drugi w historii, jest bowiem roczny postulat, czyli pierwszy etap formacji zakonnej.

Wyjątkowy postulat

Ojciec Faustyn Kuśnierz jest magistrem postulatu, czyli inaczej mówiąc wychowawcą formacji początkowej od wielu lat. Przyznaje jednak, że po raz pierwszy spotkał się z tak wyjątkową grupą. Dlaczego?

- Mamy tu aktora znanego z ekranów telewizyjnych, ratownika medycznego, który przebywał na misji w Afganistanie z Polskim Kontyngentem Wojskowym, elektronika kochającego jazdę na motocyklach, kierownika jednego z oddziałów międzynarodowej instytucji finansowej, działającej w sektorze bankowym, ubezpieczeniowym i inwestycyjnym, prawnika. Rozpiętość wieku, od 19 do około 40 lat. I ja muszę ten żywioł okiełznać - śmieje się Ojciec Faustyn Kuśnierz. -Moim zadaniem jest przyjrzeć się ich ludzkiej twarzy. Zdumiewa mnie jednak, że jest taka rozpiętość wiekowa. Jak to wytłumaczyć? Myślę, że najprościej, iż dla Boga nie ma granic. Powiem jednak, że na tych starszych patrzę bardziej krytycznie. Pytam siebie, dlaczego przyszli tu teraz, a nie wcześniej. Może to forma ucieczki. Z drugiej strony, oni często mnie zawstydzają. Ich relacja z Bogiem jest czysto piękna. Z drugiej strony posłużę się przykładem. Jakiś czas temu do naszego zakonu wstąpił 42-latek. Dziś pracuje w Łodzi. Jest wspaniałym kaznodzieją.

Kandydaci na zakonników mają rok, aby przygotować się do kolejnych kilkunastu miesięcy próby, czyli nowicjatu, który jest z kolei w klasztorze w Leżajsku. Tych, którzy przetrwają postulat, czeka nowicjat, to zaś czas na zgłębienie własnego życia. Wtedy już kandydaci na zakonników będą mogli włożyć habit. Są to tak zwane obłóczyny. Ci, którzy przejdą przez dwa lata próby, rozpoczną sześcioletnie studia teologiczne, po których przyjmą święcenia kapłańskie. Ale wróćmy do postulatu w Warcie.

Boję się Panie Boże, nie chcę tego

Brat Jakub Strzelecki. Tak, to ten sam, którego znamy z popularnego serialu telewizyjnego "Miasto z morza", gdzie gra główną rolę Krzysztofa Grabienia, z seriali telewizyjnych "Czas honoru", "Na dobre i na złe" czy "M jak miłość". Zostawił za sobą, wydawałoby się ekscytujące życie, i jest postulantem w Warcie. To, bez wątpienia, najsławniejszy postulant, jak tu był.

- On na razie nie chce rozmawiać, nie chce rozgłosu - mówi ojciec Faustyn. - Dla "Dziennika Łódzkiego" robimy wyjątek, że możecie tu z nami być. Jakub kończy jeszcze reżyserkę w Łodzi. Dostał na to zgodę prowincjała. Ostatnio pracował w Miejskim Centrum Kultury w Żywcu. Jak mówi, od pewnego czasu czuł niepokój wewnątrz, że może dać z siebie więcej. Zainspirowała go postać świętego Franciszka. Na razie jest z nami, bo chce się przyjrzeć. Zresztą, tak jak inni postulanci, w każdej chwili może odejść i szukać swojego miejsca na ziemi. Tak, na początku był dreszczyk emocji. Bo jak to, znany aktor rezygnuje ze sławy, pieniędzy, wygodnego życia i wybiera klasztor, jak to? Ale to było tylko chwilę.

Dlaczego inni trafiają do świata, gdzie nie ma telefonów komórkowych, internetu i uciech obecnego świata, a jest dryl zakonny? Historie postulantów są różne, czasem zaskakujące.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Dobrze radziłem sobie w życiu, nazwijmy cywilnym - mówi 30-letni brat Łukasz Karpeta spod Radomia. - Poznałem wspaniałą kobietę. Ona mówiła, że dla niej jestem cudownym mężczyzną, że przy mnie czuje się kobietą. Takie słowa dowartościowują mężczyznę, jego męskość. Finansowo nie narzekałem. Ukończyłem studia na Wydziale Mechanicznym, miałem dobrze płatną pracę i hobby - motocykle. Jeździłem na rajdy, spotkania. Choćby na Rajd Katyński. To tam właśnie spotkałem bernardynów. Tam poznałem styl ich życia, styl wzorowany na świętym Franciszku. Wie pan, wydawało się, że dużo w tym wszystkim przypadku, ale nie, u Boga nie ma przypadków, wierzę w to. Pojawił się głos wewnętrzny, coś co nie dawało mi spokoju. W końcu pojechałem na dni skupienia do Leżajska, potem jedne rekolekcje, drugie, wiele słów dających do myślenia i w końcu pragnienie, żeby się sprawdzić. Do końca miałem wybór i w końcu wybrałem bernardynów, bo uważam, że to zakon patriotyczny. Przyszedłem tu wierząc, że prawda jest w miłości, zaś miłość w prawdzie.

28-letni Grzegorz Student z Leżajska od zawsze, jak twierdzi, był niespokojną duszą. - Ukończyłem Liceum Ogólnokształcące w Irlandii, tam też mieszkałem przez siedem lat - mówi. - Zawsze pociągały mnie rzeczy materialne, bogactwo. Robiłem zbyt wiele wbrew swojej woli. Był nawet taki czas, kiedy przestałem chodzić do kościoła, ale byłem także instruktorem Związku Harcerstwa Polskiego. Powołanie było jednak we mnie, choć przed nim długo uciekałem. W końcu jednak znalazłem schronienie w Domu Bożym, choć przyznam, że wyobrażałem sobie ten czas trochę inaczej. Widziałem mnichów w habitach z kapturami, studiujących stare księgi, ot takie średniowieczne postrzeganie zakonu. Telefon komórkowy, internet, wszystko przestało być nagle ważne, potrzebne. Wie pan, w tej ciszy, jaka tu panuje, słyszę Boga. Ja dla Niego oddam wszystko.

Brat Krzysztof Pawlus z Wrocławia twierdzi z kolei, że pragnie służyć Bogu na wzór braci z rodziny franciszkańskiej. Jego zdaniem, życie we wspólnocie zakonnej jest proste, ale i czytelne jak krzyż. A przecież ten niemłody już mężczyzna wiele w życiu przeżył. Można nawet powiedzieć, że życie go nie oszczędzało. Był ratownikiem medycznym, pracował w szpitalu, straży pożarnej, pogotowiu ratunkowym, ba zaliczył nawet, i to dwukrotnie, pobyt w Afganistanie z Polskim Kontyngentem Wojskowym. Ten czas, co wielokrotnie podkreśla, uznaje za szczególną łaskę i dar od Boga.

U 22-letniego Marcina Stube z Rzad-kwina koło Inowrocławia, który trzy lata temu ukończył nawet Niższe Seminarium Duchowne Misjonarzy Oblatów w Marko-wicach i rok później rozpoczął studia teologiczne na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, powołanie zakonne zaczęło kiełkować dwa lata temu. Marcin Stube jest także organistą i czasem zastępuje Tomasza Baranowskiego, który od kilkudziesięciu lat pracuje u bernardynów w Warcie.

- Byłem w Łebie na rekolekcjach, które prowadził ojciec Fidelis, obecnie gwardian klasztoru Bernardynów w Krakowie - wspomina. - To była moja pierwsza w życiu styczność z bernardynem. On opowiadał, między innymi, o życiu zakonnym, Janie Kapistrancie. To był przełom. Wtedy, tak naprawdę, dotarło do mnie, że nie należy uciekać przed powołaniem, klasztorem. Powiedziałem sobie: boję się Panie Boże, nie chcę tego, nie chcę dalej uciekać. Ten świat jest dla mnie zbyt głośny, nie mogę odnaleźć w nim miejsca dla siebie. I tak oto tu jestem. Życie we wspólnocie? Nie jest łatwe, ale jest piękne. Modlimy się wspólnie, pracujemy. Jest jesień, więc pomagamy w pracach polowych dobrodziejom klasztoru. Trzeba zebrać plony. Tak, tam gdzie człowiek, tam jest problem, a tu jest nas kilkunastu więc, siłą rzeczy, są problemy. Zdarza się kłótnia ze współbraćmi. Wtedy jednak trzeba podejść, wyciągnąć rękę i otwarcie powiedzieć o tym co boli, nie, nie można tego taić w sobie. Nie tędy droga.

Brat Michał Kwiatkowski (28 lat) pochodzi z Choszczna w województwie zachodniopomorskim. Jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego. - Podczas studiów zacząłem odkrywać, że to Chrystus ma rację, że Kościół mówi prawdę, a większą wartość od wartości materialnych mają dla mnie te duchowe - mówi. - Od zawsze miałem też pociąg do modlitwy. To jednak czas zweryfikuje, że miałem rację, czy wybrałem właściwą drogę. Postulat? To czas łaski danej przez Boga. Ten czas trzeba przepracować, a nie przespać. Nie, nie brak mi świata zewnętrznego, mamy zresztą kontakt ze światem cywilnym, mieszkańcami Warty.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Z kolei brat Przemysław Kowalczyk (25 lat) z Gąsawy Plebańskiej koło Radomia zajmował się fotografią, grafiką komputerową, pisywał nawet, jak mówi, sztuki teatralne, powiastki dla dzieci i młodzieży. Myśl, aby przywdziać brązowy habit, od zawsze w nim kiełkowała. W końcu nadszedł czas spełnienia i jest w Warcie.

Brat Marcin Wyroba (31 lat) z Przytkowic koło Kalwarii Zebrzydowskiej był w "cywilu" kierownikiem jednego z oddziałów międzynarodowej instytucji finansowej, działającej w sektorze bankowym, ubezpieczeniowym i inwestycyjnym. Na brak pieniędzy nie narzekał. Spokojnie mógł wieść dostatnie życie, a jednak wybrał mury klasztorne. Na bernardynów był niejako skazany. - Od dzieciństwa związany byłem z Sanktuarium Pasyjno-Maryjnym w Kalwarii Zebrzydowskiej oraz klasztorem tego zgromadzenia w Krakowie - mówi. - Nie mogło być więc innego zgromadzenia.

Za to 19-letni Bartłomiej Nocek z różańcem jest od małego,bo mieszkał we wsi Różaniec koło Leżajska. Ukończył szkołę zawodową i ma ręku niezły fach - jest piekarzem. Do bernardynów przyszedł zainspirowany postacią świętego Antoniego z Padwy.

Dzień postulanta w Warcie

Jak wygląda życie za murami klasztornymi? Dzień rozpoczyna się pobudką o 6.20. Pół godziny później zaczyna się czas rozmyślania, czytanie brewiarza nabożeństwo.

- W zakonie wychodzimy z założenia, że jeśli dzień rozpocznie się dobrze, to dalej będzie już z górki - mówi ojciec Faustyn. - Poranne modlitwy to czas ładowania akumulatorów.

Po modlitwie śniadanie. Jak mówi, pracująca w kuchni pani Zosia, ci, którzy myślą, że w klasztorze schudną, są w błędzie. - Dbam o nich - uśmiecha się. - Z reguły jest syto i smacznie, oczywiście, że w piątki są dni postu, wtedy dania postne, ale nikt nie narzeka.

Od 9.30 do południa wykłady. Każdego dnia inne. W poniedziałek głównym tematem jest powołanie, zaś we wtorek katecheza. Za to w środę postulanci śpiewają, studiują życie świętych. Jest też czytanie duchowe Pisma Świętego. Czwartek to antropologia chrześcijaństwa, zaś piątek przeznaczony jest na zgłębienie tajników życia świętego Franciszka, bogatej historii prowincji bernardynów w Polsce, którą kandydaci na zakonników, przed pójściem do nowicjatu, bezwzględnie muszą znać. Tego dnia jest też czas przeznaczony na katechizm katolicki. Na 12.30 zaplanowano obiad. Po nim czas wolny, a potem, w zależności od dnia, praca fizyczna, czasem na polach dobrodziejów zgromadzenia, wspólna przechadzka lub zajęcia sportowe.

O godzinie 15 powinna rozpocząć się modlitwa różańcowa, droga krzyżowa lub godzinki do Miłosierdzia Bożego. Potem około 45 minut na indywidualne studia, we własnej celi. Postulanci mają wtedy czas na duchowe czytanie Pisma Świętego i zrobienie z lektury notatek. Od 17 czas na modlitwę. O 18 kolacja, a o 19 powinna rozpocząć się wspólna rekreacja.

- To ważny czas - mówi ojciec Faustyn. - Oglądamy wówczas wspólnie jakiś pouczający i mądry film, czasem wspólnie z ojcami ze wspólnoty zakonnej. Bywa, że przyjeżdża do klasztoru misjonarz. Wtedy opowiada o swojej pracy misyjnej. Może też być inny ciekawy gość. Najważniejsze, aby ten czas spędzić wspólnie, we wspólnocie, nie każdy oddzielnie.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Na 20.15 zaplanowano czas komplety, czyli modlitwy w przyklasztornej świątyni. Po jej zakończeniu czas na modlitwę indywidualną, wyciszenie. Cisza nocna rozpoczyna się o 22.

Zamknięci, ale...

-Nie nie, nie jest tak, że jesteśmy zamknięci całkowicie na świat zewnętrzny - przyznaje ojciec Faustyn. - Jesteśmy na bieżąco. Wiemy, co się dzieje. Z wypiekami na twarzy oglądaliśmy mecze piłkarskie reprezentacji Polski z Niemcami i Szkocją. Nawet jak jakiś ciekawy program telewizyjny jest w późnych godzinach, to nagrywamy i odtwarzamy. Wszystko jednak robimy razem. To istota wspólnotowego życia. W ten czwartek zaplanowaną mamy wspólną pielgrzymkę pieszą do Sanktuarium Matki Bożej Księżnej Sieradzkiej. To kilkanaście kilometrów. Mamy nadzieję, że pogoda pozwoli, aby pójść.

Spiritus movens postulatu jest ojciec Faustyn Kuśnierz. To do niego należy ostatnie słowo. Co powie ojciec Faustyn, a raczej napisze w opinii na koniec postulatu, jest święte. Od niego zależy, czy kandydat na zakonnika trafi do nowicjatu. Od tego nie ma odwołania.

- Oceniam kandydata na zakonnika przez pryzmat przystosowania do życia we wspólnocie, jego duchowość, czyli indywidualną modlitwę, zmianę życia wewnętrznego oraz wiedzę religijną -mówi ojciec Faustyn. - Postulat to przygotowanie do nowicjatu. Uczą się więc kandydaci na zakonników katechezy, historii prowincji zakonnej, kultury bycia. Rozeznają swoje powołanie oraz uczą się czytać Pismo Święte. Chodzi o boże czytanie, czyli takie w teorii i praktyce. Czytanie ze zrozumieniem i przełożeniem tego potem na swoje życie. To niezwykle ważny etap formacji zakonnej, bodajże najważniejszy. Tak, zdarza się, że na koniec powiem kandydatowi do zakonu, jesteś dobrym człowiekiem, ale do zgromadzenia się nie nadajesz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Magia habitu: ulegli jej znany aktor z "M jak miłość" i lekarz z Afganistanu [ZDJĘCIA] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki