5/12
Ale wróćmy jeszcze do XIX wieku. Wtedy w Zielone Świątki...
fot. Archiwum Dziennika Łódzkiego

Ale wróćmy jeszcze do XIX wieku. Wtedy w Zielone Świątki organizowano wielkie zabawy ludowe na Wodnym Rynku i w parku Źródliska. Ustawiano namioty, karuzele, podłogi do tańca. Bawiono się przy muzyce granej przez orkiestrę, ale też przy dźwiękach katarynki. Jedną z takich łódzkich zabaw opisał w 1898 roku warszawski „Głos”.

„Na placu widzimy po jednej stronie szereg huśtawek i unoszące się w powietrzu wśród tumanów kurzu dziewczęta, dzieci, młode mężatki i panny oraz asystujących im kawalerów, w cylindrach i bez cylindrów, w rękawiczkach i bez rękawiczek. Tuż obok, na tym samym placu stoją rzędy bud: czerwonych, zielonych, żółtych, a pomiędzy nimi wyróżnia się swoim ogromem i oryginalną budową elektryczna karuzela” - pisał korespondent „Głosu”.

Wacław Pawlak pisze w swojej książce, że wielką atrakcją zabaw na Wodnym Rynku i w parku Źródliska były budy z tresowanymi wilkami oraz muzeum historyczne. Prezentowano w nim m.in. skórę cielęcia z dwoma głowami. Inną atrakcją były posmarowane tłuszczem słupy. Wygrywał ten kto najszybciej wspiął się na czubek. Nie było to łatwe zadanie, większość śmiałków kończyła swe próby na ziemi, ale zwycięzcę nazywano „maładcem”, który w nagrodę mógł otrzymać nawet zegarek... Wieczorem zabawę uświetniały tańce, a kończyły ją pokazy sztucznych ogni.

Podobne zabawy, tylko na mniejszą skalę organizowano też w innych łódzkich parkach - świętokrzyskim (dzisiejszy park im. Sienkiewicza) czy Wenecji (park im. Słowackiego).

Podczas tych zabaw nie żałowano alkoholu, co nie podobało się Kuratorium Trzeźwości. Zaczęło więc organizować konkurencyjne imprezy. „Głos” z 1899 roku opisywał bezalkoholową zabawę w parku Źródliska. Alkohol miały zastąpić liczne atrakcje, wystawiono jednoaktówkę Towarzystwa Dramatycznego niejakiego Wołowskiego. Odbył się pokaz tańca amatorów i zawodowców. Były też piesze wyścigi i pokaz sztucznych ogni.

Na przełomie XIX i XX w. za centrum wiosenno-letniej rozrywki zamożniejszych łodzian uchodził ogród w Helenowie. Założyli go spadkobiercy Karola Anstadta, założyciela łódzkiego browaru. Ogród powstał w dolinie rzeki Łódki. Można było podziwiać w nim cieplarniane rośliny, był staw, sztuczne wodospady i wodotryski. Wszystko ozdobione chińskimi lampionami. Po stawie pływano łódkami w kształcie gondoli. Była też restauracja, która mogła pomieścić tysiąc osób. Nie brakowało cukierni i lodziarni. Był też tor kolarski i muszla koncertowa.

>>>>


6/12
Goście mogli tam też spotkać inne atrakcje. Na przykład...
fot. Archiwum Dziennika Łódzkiego

Goście mogli tam też spotkać inne atrakcje. Na przykład obejrzeć dzikie zwierzęta: niedźwiedzie, daniele, jelenie, dziki, sarny i zające. Z czasem wybudowano pawilon, w którym można było podziwiać tresowanego szympansa. Jak podawała ówczesna prasa atrakcja ta cieszyła się dużą sympatią wśród łodzian.

Na drugi brzeg stawu przechodziło się specjalnym mostkiem. Tam zachwycały piękne rabaty kwiatowe i wodotrysk przedstawiający dziewczynę z łabędziem, którą otaczały żabki. Z ich pyszczków wytryskiwała woda. Drugi wodotrysk w kształcie karzełka z parasolem znajdował się na skarpie. W pobliżu ustawiono sztuczną grotę z wulkanicznych tufów.

Majówka za miastem

W pogodne niedziele i święta łodzianie chętnie jeździli na majówki. Kamil Nowicki pamięta, że mieszkańcy Chojen najczęściej wybierali się tramwajem do tuszyńskich lasów. Mieszkańcy centrum jechali pociągiem do Gałkówka. Kursowały nawet specjalne składy, które zapewniały bezpłatny powrót. Ci, którzy mieszkali na północy miasta wybierali Łagiewniki, a łodzianie z Kozin i Karolewa - Manię, czyli dzisiejsze Zdrowie. Łodzianie lubili na majówki jeździć do podłódzkich lasów, a więc do Wiskitna, Mileszek, Rzgowa czy lasu położonego na wschodnim końcu miasta, nazywanego Szelągiem. Znajdował się on w okolicy ul. Zagajnikowej (dziś al. Rydza Śmigłego), ul. Konstytucyjnej, ul. Rokicińskiej (obecnie Piłsudskiego).

- Od samego rana do Szeląga ciągnęły rodziny robotnicze z Widzewa, z dziećmi na rękach, nierzadko siedzącymi okrakiem na ojcowskich barkach - opowiadała uczestniczka konkursu na wspomnienia o robotniczym folklorze. - Rzadko w wózkach plecionych z wikliny, które dopiero wchodziły w użycie i były bardzo drogie.

>>>>


7/12
Wielką atrakcją dla łodzian zawsze był  odpust w kościele...
fot. Archiwum Dziennika Łódzkiego

Wielką atrakcją dla łodzian zawsze był odpust w kościele św. Antoniego w Łagiewnikach. Zjeżdżało się tam pół Łodzi. Problemu nie stanowiło nawet to, że większość musiała pokonać ośmiokilometrowy odcinek drogi pieszo, by znaleźć się w łagiewnickim lesie. Nie wszystkich było stać na wynajęcie bryczki czy furmanki. Jednak nikt nie narzekał na spacer. Maszerowano grupami, przy dźwiękach akordeonu. W połowie drogi, przy zbiegu dzisiejszej, ul. Łagiewnickiej i Kasztelańskiej, na wzgórzu pustelniczym, gdzie pochowano pięciu pustelników, robiono odpoczynek. Następnie wszyscy brali udział w odpustowej mszy świętej, a po niej zaczynała się zabawa. Ale jeszcze wcześniej kobiety wyjmowały z wiklinowych koszyków chusty, obrusy. Rozkładały na nich kiełbasy, salcesony, kaszanki, chleb. Panowie otwierali butelki.

„Po posiłku następował czas wypoczynku i zabawy. Jedni zażywali na zielonej murawie poobiedniej drzemki, inni zabawiali się grą w karty. Młodzież przedkładała raczej gry ruchowe: ślepą babkę, lisa koło drogi i inne. Urządzano także gonitwy, grano w serso i piłkę. Powodzeniem cieszyły się huśtawki sporządzone domowym sposobem za pomocą mocnej liny uwiązanej końcami do pni dorodnych drzew” - pisze w swej książce Wacław Pawlak.

Wieczorem odbywała się zabawa taneczna. A potem wracano do domu. Często w bardzo wesołym nastroju...

Majówki chętnie spędzano w Rudzie Pabianickiej, nad Stawami Stefańskiego. Ich właścicielem był przedsiębiorca Aleksander Stefański. To on uporządkował brzegi stawu, otworzył przystań, wypożyczalnię łódek, kajaków, a w pobliżu restaurację.

- Jak byłyśmy małe z koleżanką, jeszcze przed wojną, to biegałyśmy nad Stawy Stefańskiego - opowiada 92-letnia dziś Janina Krześlak, mieszkanka Rudy Pabianickiej. - Stałyśmy i przez siatkę patrzyłyśmy jak na rozstawionej tam estradzie tańczą panie z panami, gra orkiestra. Stefański mieszkał w willi w parku, koło stawów.

Stawy Stefańskiego były przed wojną jednym z ulubionych miejsc wypoczynku łodzian. Dojeżdżali tu z Łodzi tramwajem, niemal nad samą wodę. Po wojnie przy stawach powstała najpopularniejsza w okolicy knajpa „Barkares”. Organizowano tam potańcówki, na które chętnie przychodzili żołnierze ze znajdującej się na ul. Dubois jednostki łączności. Nie raz doszło do walki na pięści o dziewczynę.

Co roku przy Stawach Stefańskiego rozbijały się tez cygańskie tabory. W 1961 roku łódzcy harcerze uruchomili na Stawach Stefańskiego swoją przystań kajakową. Urządzano tu festyny, na ustawionej scenie występowały różne zespoły.

Majówki organizowano też na Zdrowiu.

- Ze śpiewem, przy dźwięku mandolin szliśmy na Manię lub do Łagiewnik - wspominał w latach siedemdziesiątych minionego wieku jeden z łodzian. - A pod wieczór całe towarzystwo zapalając kolorowe lampiony, wracało do domu. Wtedy chłopcy odprowadzali swe partnerki, dziękując rodzicom. Z takiego towarzystwa tworzyły się pary małżeńskie. Wtedy myślano poważniej. Dziewczyny szykowały sobie bardzo pracochłonne wyprawy ślubne. Robiono na przykład hafty ręczne przy obrusach. To wszystko wykonywało się przy lampach naftowych, bo na światło elektryczne nie każdy mógł sobie pozwolić.

Jakub Koczewski, 75-letni dziś emerytowany kolejarz, pamięta jak po wojnie przyjeżdżał na Zdrowie z całą rodziną. W parku spędzał każdą pogodną niedzielę. - Soboty były pracujące - opowiada. - W niedziele już o dziewiątej wychodziło się z domu. Rodzice pakowali do toreb bigos, kotlety schabowe, lali do butelek herbatę i jechało się tramwajem nr 9 na Zdrowie. Siedziało się tu do wieczora. Pływało kajakami po stawie. W miejscu gdzie znajduje się dziś aquapark Fala wszyscy się opalali. A jak byłem kawalerem, to chodziłem na potańcówki nad staw, tam gdzie jest teraz bar piwny. Zawsze grała orkiestra...

8/12
 Majówki w dawnej Łodzi: pikniki, odpust i diabelski młyn
fot. Archiwum Dziennika Łódzkiego
Kontynuuj przeglądanie galerii
WsteczDalej

Polecamy

5 miejsc w okolicach Krakowa, które musisz zobaczyć. Tych wycieczek nie pożałujesz

5 miejsc w okolicach Krakowa, które musisz zobaczyć. Tych wycieczek nie pożałujesz

Wystawa ilustracji wyrażeń ze słownika łodzianizmów w Miejskiej Galerii Sztuki

Wystawa ilustracji wyrażeń ze słownika łodzianizmów w Miejskiej Galerii Sztuki

Philips Xperion. Zestaw uniwersalnych, bezprzewodowych lamp dla każdego!

Philips Xperion. Zestaw uniwersalnych, bezprzewodowych lamp dla każdego!

Zobacz również

French nie musi być nudny! Ten majówkowy na pewno przypadnie ci do gustu

French nie musi być nudny! Ten majówkowy na pewno przypadnie ci do gustu

Tak się urządził Tomasz Wygoda. Tak pięknie mieszka juror „Tańca z gwiazdami”

Tak się urządził Tomasz Wygoda. Tak pięknie mieszka juror „Tańca z gwiazdami”