Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małe i większe kompleksy

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień
Jacek Grudzień Grzegorz Gałasiński
Jako dyżurny pesymista zacznę dzisiejsze rozważanie od obaw o to czy radość z tego, że w Łodzi będą produkowane nowoczesne wojskowe śmigłowce nie jest przedwczesna.

Po ogłoszeniu decyzji w tej sprawie i wyborze Airbusa, co oznacza konkretne korzyści dla Łodzi w mediach, podniósł się krzyk. W Mielcu, Świdniku ogłaszają protesty, zapowiedzi marszy na Warszawę, żeby przetarg unieważnić. Słyszę z ust polityków o dyskryminowaniu polskich fabryk i rodzimego kapitału, chociaż zakłady we wspomnianych miastach należą w większości do kapitału zagranicznego.

Nikt nie wspomina o znakomitych zakładach z Łodzi, gdzie przy Dubois od lat pracują wielkiej klasy fachowcy i wielkiej szansie dla Polski jaką daje możliwość produkowania w tym miejscu śmigłowców. A może dobrze by było, gdyby wszyscy wpływowi ludzie utożsamiający się z naszym miastem "odrobili lekcje" z 70-letniej historii zakładów lotniczych i ruszyli z akcją edukacyjną po Polsce i na chwilę zapomnieli o politycznych kłótniach.

Bo po po inwestycjach w Brazylii, producent śmigłowców doprowadził do zatrudnienia ponad 1500 osób. Bo możemy liczyć na pracę dla ludzi świetnie wykwalifikowanych. Airbus już współpracuje z Politechniką Łódzką i otworzył biuro konstrukcyjne. I tu z całą pewnością możemy mówić, że wspiera się polską markę . I świetnych polskich fachowców, którzy pracują tu od lat.

Nie śpieszyłbym się jednak z ogłaszaniem sukcesu, bo "klamka jeszcze nie zapadła", a praktyka uczy, że wyróżnianie lub sukcesy Łodzi mogą oznaczać kłopoty, kontrole, śledztwa na niespotykaną w innych przypadkach skalę. A tak się dzieje, gdy łódzkie projekty wygrywają z innymi. Mam nadzieję, że tym razem się mylę i doczekam się wspierania Łodzi przy okazji tego przedsięwzięcia tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że to tu jest najlepsze miejsce do zajmowania się śmigłowcami, bez względu na to w jakim kraju je wymyślono.

Jeśli przejrzą Państwo komentarze internetowe to okaże się, że wśród krytyków wyboru jest bardzo dużo łodzian. Tego antyfenomenu nie rozumiem i nawet nie zamierzam. Pamiętają państwo jak bohater filmu Marka Koterskiego "Ajlawju" podróżował miedzy Łodzią i Wrocławiem i wysiadając na Kaliskim, po poślizgnięciu na posadzce, wypalił "Łódź k……" ? Oczywiście, tę scenę potrafi przypomnieć każdy łodzianin. Jest inna scena, gdy Adaś Miauczyński wygląda przez okno po przyjeździe do Chicago (chyba to było Chicago?) i mówi: "normalnie k….. Łódź". Pewnie gdyby sceny dotyczyły Wrocławia, to do miejskiego mitu przeszłaby ta druga. A u nas jak to u nas - tej drugiej nawet nikt nie pamięta, choć porównywanie do Ameryki jest cały czas u nas nobilitujące. My natomiast wolimy zachowywać się jak uczeń, który zawsze będzie podkreślał to, co mu się nie udało. I będzie robił to tak skutecznie, że nikt o jego osiągnięciach nie będzie pamiętał, nawet jak gdyby był prymusem.

Przy okazji po raz kolejny przypomnę, że Marek Koterski nadal nie ma swojej gwiazdy na Piotrkowskiej. Czy nie jest to dowód na to, że nie mamy dystansu do naszych łódzkich kompleksów, w których się przeglądamy oglądając filmy Koterskiego?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki