Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mali trzeba pomóc, ale symbolicznie

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda DziennikŁódzki/archiwum
Nie wiem, czy polski rząd w końcu zdecydował się wysłać do Mali dwudziestu instruktorów, którzy mają pomóc w szkoleniach malijskiej armii. Wiem za to, że są w Platformie Obywatelskiej przeciwnicy takiego posunięcia. Nie to, że są pacyfistami i nie życzą sobie newsów podobnych do tych, które nadchodzą z Afganistanu, a wcześniej z Iraku.

Są za tym, by posłać tam kilkuset żołnierzy, którzy dzięki temu "utrzymają się w formie". Prezydent Hollande miałby nad czym rozmyślać, może udałby się z nim jakiś deal w drodze wdzięczności. Poza tym, jak powiadają niektórzy, w Afryce warto być obecnym, nawet militarnie, bo skoro inwestują tam Chińczycy, to prosty sygnał, że na Czarnym Lądzie dziś stracić się nie da. A dwudziestu instruktorów jako polskiego wkładu prezydent Francji może nawet nie zauważyć...

Może się nie znam, ale tych dwudziestu instruktorów w Mali chyba by wystarczyło. Z misji w Iraku, do którego wchodziliśmy jako trzeci sojusznik Stanów Zjednoczonych, mimo zapowiedzi wielomiliardowych kontraktów dla polskich firm, wyszły nici. Afganistan? Polski nie stać nawet na zorganizowanie powrotu własnego kontyngentu, a w międzyczasie rozstaliśmy się także z obiecywaną tarczą antyrakietową.

Ale najważniejszy argument jest taki, że z tych misji w trumnach do kraju powróciło ponad 30 polskich żołnierzy. Instruktorzy na pierwszej linii nie staną, choć to żaden argument, bo świat dziś jest taki, że życie stracić można nawet na spacerku z pieskiem, a co dopiero nawet na tyłach najbardziej niemrawej wojny. Ale odmówić pomocy też nie wypada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki