Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Ferdzyn, prezes RTS Widzew Łódź: Nie oddaję władzy kibicom

Paweł Hochstim
Prezes Widzewa Marcin Ferdzyn wierzy, że plan polegający na błyskawicznym awansie do trzeciej ligi się powiedzie
Prezes Widzewa Marcin Ferdzyn wierzy, że plan polegający na błyskawicznym awansie do trzeciej ligi się powiedzie Krzysztof Szymczak
To my rządzimy klubem, a nie kibice. Oczywiście, słuchamy wielu ludzi, ale decyzje podejmujemy my - mówi prezes Widzewa Marcin Ferdzyn.

Przyjemniej patrzy się na tabelę po trzech zwycięstwach z rzędu?

Przyjemniej, ale byłoby jeszcze lepiej, gdybyśmy byli jeszcze wyżej. Myślę, że kryzys sportowy jest już zażegnany. Obyśmy dociągnęli do końca tej rundy z samymi zwycięstwami.

Gdy rozmawialiśmy przed sezonem to obaj byliśmy zgodni, że Widzew bez problemu przejdzie przez czwartą ligę. Ale jest problem.

Coś było nie tak. Klecona na szybko kadra, być może błędy w przygotowaniu. Błąkamy się cały czas po mieście, bo nie mamy stałej bazy i to jest duży problem. Raz trenujemy w Justynowie, raz na Potokowej, jeszcze innym razem na SMS. A do tego jeszcze doszła plaga kontuzji, gdy kluczowi zawodnicy wypadali ze składu.

Jeszcze zostały 22 mecze, więc wszystko można odrobić.

Zdecydowanie. Liczę, że będziemy mieli pierwsze miejsce. Ta liga jest trochę nieobliczalna, ale myślę, że jak wygramy te wszystkie dwadzieścia dwa mecze to awansujemy.

Myśli Pan już o wzmocnieniach?

Wstępnie mamy kilku zawodników dogadanych, którzy na pewno wzmocnią ten zespół. To czterej doświadczeni piłkarze, którzy nie byli wcześniej związani z Widzewem i mogę powiedzieć, że - jeśli ostatecznie do nas trafią - to będą to duże wzmocnienia.

Zgadza się Pan z opinią, że Widzew ma zbyt liczną kadrę?

Zdecydowanie. Chciałbym, żebyśmy pożegnali się z kilkoma graczami, być może ich wypożyczymy do innych klubów. Mamy 27 zawodników w kadrze, a ma przyjść czterech. 31 to już naprawdę byłoby zbyt wiele.

Który moment na przestrzeni tych kilku miesięcy istnienia nowego Widzewa był najtrudniejszy?

Od momentu dymisji trenera Witolda Obarka i porażki z rezerwami GKS Bełchatów cały czas mieliśmy trudny okres.

Zaskoczyła Pana ta dymisja?

Tak, bo chcieliśmy do końca rundy kontynuować współpracę. Trzeba było wtedy szybko działać. Trener trochę mocno pompował balon, twierdził, że damy radę wygrać wszystko. Później zaczęły się remisy, a gra już od początku była, powiedziałbym, na dużym farcie, ale punkty udawało się gromadzić. Każdy z Widzewem chciał walczyć, nawet ci słabsi mobilizowali się na nas. Może trener Obarek myślał, że rywale będą się nas bali? Było odwrotnie, bo oni chcieli się w meczach z nami pokazać. Sądzę, że trener nie wytrzymał ciśnienia i dlatego podał się do dymisji. Gdyby tego nie zrobił, pewnie do końca rundy by dotrwał.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Ta dymisja spowodowała jednak większe problemy.

Tak, bo spowodowała odejście pana Stanisława Syguły, który odpowiadał za pion sportowy, opłacał sztab trenerski i budował razem z nim kadrę. My razem z Rafałem Krakusem dokooptowaliśmy do tego zespołu kilku zawodników - Budkę, Okachiego, Bednara i później Zielińskiego. Pozostałych zawodników ściągnęli trener Obarek i pan Syguła. Wybór nowego trenera spowodował odejście pana Syguły?Pewnie tak. Byli inni kandydaci, a my zdecydowaliśmy się na Marcina Płuskę. Pan Stanisław nie chciał brać na siebie odpowiedzialności za ten wybór i odszedł z zarządu. Myślałem, że zostanie jako członek stowarzyszenia, ale zdecydował się rozstać z Widzewem. Szkoda, ale jesteśmy mu bardzo wdzięczni za pomoc.

Gdzie Pan znalazł Marcina Płuskę?

Ponieważ trener Obarek komputera nie używał, to ja szukałem różnych zawodników. I wtedy rozmawiałem z trenerem Płuską o jednym z jego piłkarzy. Gdy Obarek zrezygnował i szukaliśmy trenera było kilka nazwisk, jak choćby Przemysława Cecherza, Tomasza Kmiecika, Sławomira Majaka, czy Piotra Szarpaka, ale z różnych powodów oni do nas nie trafili. Zależało mi na kimś z zewnątrz. Zasięgnąłem opinii u wielu znanych ludzi piłki, choćby u trenerów, którzy byli z Marcinem Płuską na kursach, i te opinie były pochlebne.

Zdawał Pan sobie wtedy sprawę z tego, że jak nie wyjdzie to na Pana głowę spadną gromy?

Wybór był odważny, wziąłem odpowiedzialność na siebie i nadal ją biorę. Ufam temu trenerowi i mam nadzieję, że po zakończeniu sezonu okaże się, że to była trafna decyzja.

A gdy zespół wpadł w dołek i nie mógł zdobyć gola nie miał Pan chwili zwątpienia?

Miałem, ale widziałem też, że zespół jest w rozsypce fizycznej, że były kontuzje, kartki. W klubie też wtedy były konflikty. Ale myślę, że wszystko już się wyciszyło i będzie dobrze.

Żałuje Pan, że w taki sposób działalność w klubie zakończył Grzegorz Waranecki?

Oczywiście. Żałuję, że taki konflikt w ogóle miał miejsce. Klub wizerunkowo na tym bardzo ucierpiał, a nam bardzo zależy na dobrym wizerunku. Mam nadzieję, że Grzesiek będzie nadal trzymał za nas kciuki i kiedyś, być może, w ramach jakiejś pomocy przychylnie na nas będzie patrzył.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Jest problem kibiców w Widzewie?

Uważam, że nie. Nie dopuszczę do tego, bo wiem, czym to grozi. Jest Wielka Orkiestra Widzewskiej Pomocy, przez którą kibice wspomagają nasz klub. Żadnych nacisków nie ma. Był konflikt, ale my przez jakiś czas nie chcieliśmy stawać po żadnej ze stron. W końcu jednak musieliśmy zareagować. Gdybym wiedział, że tak długo będzie to trwało, to bym tego nie zostawił. Aczkolwiek byłem wtedy akurat na urlopie, a gdy przyjechałem, to już wszystko wrzało. Wtedy, po meczu ze Stalą Głowno, gdy Grzegorz był obrażany, zdecydowanie stanąłem po jego stronie i mówiłem, że to było skandaliczne. Żałuję, że Grzegorz odszedł. A jeśli chodzi o kibiców, to nie mam na wszystkich wpływu. Ja rządzę klubem, interesuje mnie budżet i to, żeby była dobra atmosfera. Zresztą kibice obu łódzkich klubów robią sobie psikusy, zdarzają się prowokacje.

No ale to nie kibice ŁKS obrażali Waraneckiego na meczu.

Nie, oczywiście. To było skandaliczne i oni znają moje stanowisko. My rządzimy klubem, słuchamy różnych ludzi, ale my decydujemy. I można się nie obawiać, że oddajemy władzę kibicom. Tak się nie dzieje.

Myślę, że z utęsknieniem czeka Pan na nowy stadion. Bardzo go brakuje.

Nam brakuje wszystkiego, i stadionu, i bazy treningowej. Nie chcę krytykować trenera Obarka, bo miał trudne warunki pracy i wielką presję. Zresztą niektórzy gracze też nie wytrzymywali presji. Myślę, że niektórzy z nich w innych zespołach graliby dużo lepiej.

Jest optymizm mimo dopiero czwartego miejsca w tabeli?

Oczywiście. Żeby teraz tylko zdobyć te dziewięć punktów i damy radę. A na nowym stadionie zagramy w trzeciej lidze. Wierzę w to.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki