Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Balicki: in vitro to fanaberia? To co powiedzieć o sanatoriach?

Piotr Brzózka
Marek Balicki, były minister zdrowia.
Marek Balicki, były minister zdrowia. Wojciech Barczyński/archiwum Polskapresse
Kwota 247 milionów na in vitro stanowi ułamek procenta. A niepłodność jest bardzo ciężką chorobą, może być przyczyną bardzo ciężkich zaburzeń, innych chorób. Jeśli są tacy, którzy chcieliby leczyć Polaków tylko na choroby, od których się umiera, to wówczas moglibyśmy ograniczyć naszą służbę zdrowia do 10 procent. In vitro to fanaberia? To co w takiej sytuacji mamy powiedzieć o sanatoriach albo leczeniu zębów? Z Markiem Balickim, b. ministrem zdrowia, rozmawia Piotr Brzózka.

Rząd ogłosił listę klinik wykonujących refundowane zabiegi in vitro. Program rusza 1 lipca. Witamy w normalnym kraju?

To krok w dobrym kierunku. Szkoda, że PO czekała tak długo, żeby rozpocząć finansowanie in vitro ze środków publicznych. Na pewno zmobilizował rząd do tego prezydent Częstochowy, który potrafił uruchomić program dofinansowywania z budżetu miasta i zrobił to szybciej i sprawniej niż rząd, który z problemem borykał się 5 lat. Wiemy, że program napotyka na liczne problemy, że jego wykonawcy mają szereg pytań i zastrzeżeń, które dotąd nie zostały wyjaśnione, więc nie wiem, czy nie skończy się jak z ustawą śmieciową, czy na pewno 1 lipca to wszystko ruszy. Tak więc to krok w dobrym kierunku, choć nie rozwiązuje wszystkich problemów. Polska jest zobowiązana jako kraj członkowski UE do wdrażania dyrektyw europejskich. Są trzy dyrektywy dotyczące m.in. in vitro, termin ich wejścia w życie upłynął w kwietniu 2006 roku. Od tego czasu mamy zaległość, jeśli chodzi o regulacje ustawowe.

Bolesław Piecha z PiS przekonywał, że refundowanie leczenia bezpłodności powinna regulować ustawa, a nie rządowy program. Ale co to ma za znaczenie?

Tu Piecha ma rację. Dyrektywy unijne mówią, że musimy mieć w naszym prawie ustawy regulujące kwestie in vitro. Jakie to ma praktyczne znaczenie? To tak, jakbyśmy nie mieli kodeksu ruchu drogowego, tylko ogólne zasady, że nie wolno na nikogo najeżdżać. In vitro jednak niesie pewne zagrożenia dotyczące bezpieczeństwa i jakości. Poza tym, jeżeli nie będzie regulacji ustawowej, Komisja Europejska w końcu nałoży na nas kary. Rząd był już dwukrotnie napominany. Obowiązek przygotowania ustaw spoczywa na rządzie i skandalem jest to, że Rada Ministrów nie potrafiła takiej ustawy przygotować.

Wspomniał Pan o wątpliwościach wykonawców, czyli klinik, które będą przeprowadzać refundowane zabiegi.

Kliniki mają obawy, że przyjmą parę, rozpoczną kurację, a potem nie dostaną refundacji, gdyż pewne kryteria nie są precyzyjnie określone.

Patrząc na listę wybranych placówek, rzuca się w oczy, że wiele z nich to prywatne kliniki.

To nie ma takiego znaczenia. Są w Polsce bardzo dobre prywatne kliniki spełniające określone wymogi. Choć są też takie, których bym nie polecał, mam nadzieję, że z nimi ministerstwo nie zawrze umowy.

Ten program załatwia sprawę na najbliższe trzy lata? Podane są wyliczenia, jakoby leczenia metodą in vitro wymagało 15 tys. par w Polsce i na tyle właśnie par przewidziano pieniądze.

Zobaczymy. Na pewno podana liczba nie jest fikcją, to nie jest pozorna działalność. Potrzeby są większe, ale zobaczymy, ile osób będzie chciało skorzystać z programu. Na pewno na ten moment nie miałbym pretensji o to, że przeznaczono za mało pieniędzy.

Prawie ćwierć miliarda złotych. Są tacy, którzy uważają, że wobec sytuacji w naszej służbie zdrowia to fanaberia.

Zabiegi będą finansowane z budżetu państwa, a nie NFZ, ale dla porównania podam, że budżet Funduszu wynosi 660 mld zł. Więc kwota 247 milionów na in vitro stanowi ułamek procenta. A niepłodność jest bardzo ciężką chorobą, może być przyczyną bardzo ciężkich zaburzeń, innych chorób. Jeśli są tacy, którzy chcieliby leczyć Polaków tylko na choroby, od których się umiera, to wówczas moglibyśmy ograniczyć naszą służbę zdrowia do 10 procent. In vitro to fanaberia? To co w takiej sytuacji mamy powiedzieć o sanatoriach albo leczeniu zębów? Natomiast rozumiem, kiedy ktoś nie uznaje leczenia metodą in vitro z przyczyn religijnych.

Czytałem wypowiedź jednego z księży profesorów, dla którego in vitro to przyzwolenie dla mnożenia zarodków, co jest sprzeczne z godnością człowieka...

Trzecie co do wielkości wyznanie w Polsce - Świadkowie Jehowy - uważają, że nie wolno przetaczać krwi. Czy z tego powodu mamy biskupom Kościoła katolickiego nie przetaczać krwi? Niech biskupi odpowiedzą, czy chcą być leczeni krwią, skoro nie dopuszcza tego inne wyznanie. Ale daleko byśmy nie zaszli, gdybyśmy w ten sposób mieli ustalać, jak lekarze mają leczyć. Żaden ksiądz nie może ustalać metod leczenia.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki