Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Cieślak: Technopark to spółka szczególnej troski [WYWIAD]

rozm. Piotr Brzózka
Marek Cieślak
Marek Cieślak Jakub Pokora/Archiwum Dziennika Łódzkiego
Rozmowa z Markiem Cieślakiem, wiceprezydentem Łodzi.

Dziwna sytuacja, przyzna Pan. Władze Łodzi przedłużają kadencję prezesa technoparku, a jednocześnie wznieca się lawinę wątpliwości, jeśli chodzi o funkcjonowanie spółki.
Projekt technoparku jest szczególnie trudny ze względu na już zaangażowane duże pieniądze unijne i pomysł na kolejne. Wybudowanie BioNanoParku jest sukcesem, ale też nakłada to ogromną odpowiedzialność na zarząd. Ogromny potencjał musi być wykorzystany, to nie może być martwe. Ten supernowoczesny sprzęt musi czemuś służyć, nie mówiąc o tym, że wszystko się szybko starzeje, postęp w technologiach jest duży. Obecnie kończy się wyposażanie obiektu. Problemem w technoparku jest kwestia przetransfe-rowania pomocy publicznej, która została udzielona na rzecz tych, którzy z dobrodziejstw tych laboratoriów będą mogli skorzystać. Powinien być wytworzony mechanizm takiego transferu, czyli mó-wiąc prościej – powinno być tam taniej niż w innych laboratoriach na świecie.

A nie jest tak?
Mechanizm został wprowadzony, ale żeby to w całości przetransponować, to park niewątpliwie powinien bardziej „hulać” niż dziś. A na horyzoncie jest już nowy projekt Politechniki, który ma być realizowany w technoparku – BioNanoPark Plus. To jest kolejne sto milionów złotych. _To wszystko pokazuje, że spółka ta jest spółką specjalnej troski.

Też mi się takie sformułowanie spontanicznie nasunęło.
Skojarzenia są proste. To jest spółka specjalnej troski ze względu na duże środki publiczne, ze względu na współpracę z uczelniami i między uczelniami. Pomysł zasadza się też na aktywizacji środowisk naukowych i transferze tego, co robi się na uczelniach, do przemysłu.

A dlaczego Andrzej Styczeń został na kolejną kadencję, skoro tam nie„hula”, jak sam Pan mówi?
W tym miesiącu mija termin składania wniosków do tego nowego projektu i powinien zrealizować to obecny zarząd. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego wskazało, że do końca lipca trzeba rozszerzyć poprzednią umowę, lbo ją aneksować, żeby starać się o kolejne środki na nowe plany. Pozwoliliśmy sobie z panią prezydenta Zdanowską zaproponować do rady nadzorczej pana Sławomira Lachowskiego, który jest wybitnym finansistą. Mam nadzieję, że on pomoże nam we właściwym spojrzeniu na to, co dzieje się w technoparku i jak powinien on funkcjonować w przyszłości.

A jak tam z Pana zaufaniem do prezesa? Bo dwa lata temu przedstawiciel miasta próbował przekonać resztę rady nadzorczej, że Stycznia trzeba odwołać, gdyż utracił Pana zaufanie?
Nie wypieram się tego, że w 2011 roku zamierzałem zrezygnować ze współpracy z panem prezesem Styczniem. Ale ze względu na decyzję udziałowców to się nie powiodło. Ale teraz całkiem świadomie rekomendowałem prezesa Stycznia, żeby na końcowym etapie składania wniosków zrobił, co powinien. Mam sporo wątpliwości co do funkcjonowania technoparku od samego początku. Duże środki, duża odpowiedzialność, powinna być wykazywana większa aktywność w kontaktach ze środowiskami naukowymi. Są wprawdzie zaangażowane trzy uczelnie, jest komitet naukowy, czyli są formalne instrumenty, ale potrzebne są bieżące kontakty, także z biznesem.

Pusto trochę w tym technoparku...
Technopark jest na początku drogi. Po rozmowach z rektorami uczelni i profesorami, zaangażowanymi w te projekty, mam nadzieję, że to zacznie sensownie funkcjonować. Miałem też wątpliwości co do sprzedaży nieruchomości, szczególnie Wojewódzkiemu Funduszowi Ochrony Środowiska. Pozostali udziałowcy i rada naukowa przekonywali mnie, że można w ten sposób uzyskać efekt synergii. Zobaczymy.

A te działki w ogóle powinny być sprzedawane?
Jest dylemat. Przyjmowaliśmy program, polegający na tym, że działki powinny być dzierżawione. Ale wiem z praktyki, że gdy ktoś chce zaangażować duże pieniądze, to model dzierżawy szczególnie go nie interesuje. Wyszło to przy okazji drugiej potencjalnej transakcji – sprzedaży ziemi firmie farmaceutycznej. Operacja nie jest jeszcze sfinalizowana, więc mam nadzieję, że zarząd będzie się sytuacji uważnie przyglądał. Pojawił się inwestor zagraniczny, który postawił warunek: własność terenu. I ja to rozumiem, trzeba znaleźć jakiś kompromis. Jeśli jest duży inwestor, na którym nam zależy, nie powinniśmy wypuszczać go z rąk i pozwolić na realizację przedsięwzięcia gdzie indziej, tylko dlatego że sztywno trzymamy się zasad. Choć z drugiej strony, nie po to był aportem wniesiony do spółki grunt, żeby nim teraz handlować. Prosiłem uczelnie o dodatkowe opinie i moje wątpliwości co do tego inwestora zostały rozwiane przez radę programową, która stwierdziła, że to jest bardzo poważny projekt, którego realizacja będzie się miastu, a szczególnie uczelniom, bardzo opłacać. A to ze względu na stopień skomplikowania projektu i możliwość włączenia się szkół wyższych w badania. Więc tak jak mówię – generalnie grunt nie powinien być sprzedawany, ale jeśli jest duży inwestor, który chce wyłożyć kilkadziesiąt milionów dolarów pod warunkiem, że będzie mógł kupić ziemię, a w dodatku naukowcy mówią, że to dobry projekt – to myślę, że warto ustąpić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marek Cieślak: Technopark to spółka szczególnej troski [WYWIAD] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki