Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Janiak: Wyprowadzka filologów to dramat

rozm. Maciej Kałach
Marek Janiak: Trzeba ułatwiać budowę prywatnych akademików w centrum
Marek Janiak: Trzeba ułatwiać budowę prywatnych akademików w centrum Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
Z Markiem Janiakiem, architektem miasta, rozmawia Maciej Kałach.

Wydział Filologiczny Uniwersytetu Łódzkiego przeprowadza się ze środka miasta do nowoczesnej siedziby w okolicach Lumumbowa. Jest to kolejny element tworzenia się kampusu UŁ. To dobra droga planowania przestrzeni uczelni?
Trzeba pamiętać, że kiedyś uczelnie powstawały w środku miast, jak Collegium Maius obecnego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Natomiast jeden ze światowych trendów rzeczywiście lokuje kampusy akademickie poza centrum. Czasem dzieje się tak, gdy centra miast np. w Stanach Zjednoczonych lub Anglii, są tak gęste w zabudowie, że wyprowadzanie się lub tworzenie nowych uczelni na zewnątrz jest koniecznością. Łódź nie jest przykładem takiej konieczności. Za pomyłkę uważałem wybudowanie nowej ekskluzywnej sali koncertowej Akademii Muzycznej przy alei Włókniarzy - przecież główna siedziba tej uczelni jest przy ul. Gdańskiej i 1 Maja. I tam onegdaj władze miasta powinny umożliwić zbudowanie sali koncertowej. Świetnie umiejscowiona w Łodzi Szkoła Filmowa rozbudowuje się u siebie i to jest super. Inny przykład dobrego zagospodarowania terenu w centrum to prywatna AHE. Wyprowadzkę Wydziału Filologicznego UŁ ze środka Łodzi oceniam jako dramat. Podobnie jak przeniesienie głównej działalności dydaktycznej Uniwersytetu Medycznego na ulicę Czechosłowacką. Z punktu widzenia miasta jest to nierozsądne ekonomicznie. Wyprowadzamy na jego obrzeża dużą grupę ludzi, młodych i kreatywnych, adresatów oferty kulturalnej i gastronomicznej. Młodzież akademicka przestaje brać udział w wymianie kontaktów i myśli, przyszła inteligencja miasta żyje na jego obrzeżu.

W opinii architekta miasta obszar za rondem Solidarności, przy którym od kilku lat stoi Paragraf, to obrzeża?
To są obrzeża strefy wielkomiejskiej, czyli historycznej Łodzi, stworzonej w XIX w. i na początku XX w. Ulica Narutowicza na odcinku za Kopcińskiego"działa" w połączeniu z centrum, ale nie jest w nim samym. Jeżeli założymy, że powstanie tam zamknięte skupisko z pełną ofertą: obiektami dydaktycznymi, socjalnymi, sportem, rekreacją, centra handlowe, to mamy do czynienia z samowystarczalnym miasteczkiem. Ale taki sztuczny twór zawsze przegra z prawdziwym miastem. W efekcie studenci będą rozdarci jak Judym w "Ludziach bezdomnych". Nie będą wiedzieli, czy siedzieć w akademiku, czy jechać do miasta, skąd trudniej wrócić do łóżka po dobrej imprezie kulturalnej.

Rektorzy słuchają Pana wątpliwości?
Odbyłem już dwa spotkania z władzami uczelni, poświęcone temu, aby zatrzymać studentów w mieście. Namawiam również prezydent Zdanowską, aby w strategii rewitalizacji tworzyć akademiki miejskie, np. w programie "Mia100 kamienic", albo tworzyć ułatwienia dla podmiotów prywatnych, zamierzających budować własne domy studenckie. Cieszę się z prywatnej inwestycji tego typu, rozpoczętej w rejonie Manhattanu. Mam świadomość, że wyprowadzanie się uczelni z centrum to częściowo efekt zaniedbań lat 90., gdy uczelnie nie zyskiwały takich warunków w przejmowaniu np. budynków zabytkowych, na jakie liczyły. Jednak źle się dzieje, gdy tak ważna część Łodzi jak Łódź Akademicka pozostaje trochę z boku. Sorbona jest w środku Paryża, podobnie jak Uniwersytet Piotra i Marii Curie. Sapienza w środku Rzymu. Przykład ze Stanów Zjednoczonych to Massachusetts Institute of Technology, a z Polski choćby Uniwersytet Warszawski przy Trakcie Królewskim. Mój żal wcale nie jest abstrakcją. W najgorszym ze scenariuszy przewidywalnego kurczenia się miasta takie jednostki, które tworzą się wokół nowych obiektów UŁ i UM będą coraz bardziej zatomizowane, bo ze względów ekonomicznych nastąpi zapaść na obszarach między nimi a centrum miasta, co przełoży się np. na komunikację. Kolejne pytanie brzmi: co się stanie z opuszczonymi budynkami w centrum? Jednostkowe interesy samodzielnych i bardzo światłych instytucji w niektórych przypadkach nie są zgodne z rozsądkiem i interesem miasta. Łatwiej inwestować na gruncie na zewnątrz, bo jest tańszy i przy budowie nie trzeba trzymać się wielu ograniczeń, ale takie inwestowanie jest przejawem niedojrzałości społecznej, przejawem inwestowania rabunkowego w kontekście krajobrazu przyrodniczego i struktury miasta.Bardzo bym chciał, by administracja miejska wypracowała z uczelniami rozwiązanie, zatrzymujące studentów w centrum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki