Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mars czeka na człowieka. Moglibyśmy tam przetrwać [WYWIAD]

Piotr Brzózka
archiwum
To nie łazik, a kawał łaza - pojazd ma ponad dwa metry długości i waży 900 kilogramów - o ekspedycji na Marsa sondy Curiosity mówi Karol Wójcicki z Centrum Nauki "Kopernik". Czego szukamy na Marsie i kiedy poleci tam człowiek? Z Karolem Wójcickim rozmawia Piotr Brzózka.

Świat wstrzymał na kilka minut oddech i udało się: kolejne ziemskie urządzenie wylądowało na Marsie. Epokowy moment?
To jednak kolejne lądowanie na Marsie, można więc nawet powiedzieć, że stało się to swego rodzaju rutyną. Z drugiej strony tym razem mówimy o największym, najbardziej zaawansowanym łaziku, jaki kiedykolwiek wylądował na globie innym niż Ziemia. Więc pod tym względem jest to wielki sukces. To nie mały robocik, nie łazik, a kawał łaza - pojazd, który ma ponad dwa metry długości, waży 900 kilogramów.

Czego szukamy na Marsie?
Chcemy określić, jakie warunki panują na tej planecie dziś i jakie były w przeszłości. Chodzi o takie rzeczy, jak atmosfera, temperatura, ciśnienie, prędkość wiatru, poziom promieniowania - te informacje będą przydatne, jeżeli będziemy planować załogową misję na Marsa. To również próba określenia geologicznej historii Marsa, składu chemicznego skał, tego, czy na Marsie istniała woda. Zresztą może istnieje nadal i to w stanie ciekłym? Bo to, że jest w formie lodu, już wiemy. Takie informacje zbliżą nas do odpowiedzi na zasadnicze pytanie: czy na Marsie istniało bądź istnieje życie, nawet tylko w prymitywnej formie.

A czy - z tego, co już wiemy o Marsie - mogłoby tu istnieć życie w wyższej formie. Mówię o egzystencji człowieka.
Prawdopodobnie tak. Oczywiście, musiałyby powstać odpowiednie bazy - pamiętajmy o innym ciśnieniu, promieniowaniu. Temperatury są dużo niższe. W najcieplejszych momentach lata osiągają zero stopni Celsjusza. Oczywiście nie są to wartości dramatyczne i gdybyśmy zadbali o warunki, człowiek prawdopodobnie mógłby tam przetrwać. Pozostaje bariera technologiczna: zbudowanie bazy i wysłanie statku kosmicznego. To zajmie jeszcze wiele lat. Istotna jest też bariera psychologiczna związana z podróżą - kilkaset dni w odosobnieniu.

Po co się pchamy na Marsa? Wydajemy miliardy dolarów, żeby znaleźć jakiejś ślady z przeszłości? Bo trudno uwierzyć, że chcielibyśmy żyć w takich warunkach.
Podobnie można zapytać: jakie cele stawiali sobie odkrywcy Ameryki? Mało im było miejsca w Europie? Ale przecież nie o to chodziło, tylko o zaspokojenie ludzkiej ciekawości, chęć poznania otaczającego świata. Dziś Ziemię znamy już całkiem nieźle, teraz przyszła pora na poznanie naszego Układu Słonecznego. Człowiek poleci kiedyś na Marsa po to, żeby zaspokoić tę ciekawość. Tak, jak polecieliśmy na Księżyc. Przecież badania, które wykonali wtedy astronauci, równie dobrze mogły wykonać sondy. Ale wysłano ludzi i świat obiegły nie zdjęcia kamieni na księżycu, ale fotografie astronautów. Człowiek postawił stopę na innym globie...

Czyli nie szukamy na Marsie przyszłości dla naszego gatunku?
Były kiedyś plany, aby Marsa skolonizować, ale dziś raczej mówimy o zbieraniu doświadczeń. Na wszelki wypadek, gdyby kiedyś w przyszłości, z powodu jakiejś wielkiej tragedii, naprawdę przyszła potrzeba przeniesienia gatunku ludzkiego na inną planetę. Na razie stawiamy małe kroki, na Księżycu, Marsie, potem pewnie pomyślimy o eksploracji innych układów planetarnych. To odległe czasy, ale jak mówi chińskie przysłowie, najodleglejsza podróż zaczyna się od małego kroku. Tym pierwszym był lot na Księżyc, drugim, trochę większym, będzie Mars. Co potem - o tym mogą mówić tylko pisarze science fiction.

Łazik dotarł na Marsa w osiem miesięcy. Dlaczego wciąż nie poleciał tam człowiek.
Człowiek jest najsłabszym ogniwem w tej całej machinie. Jest delikatną istotą, która potrzebuje tlenu, pożywienia, ma humory. Wystrzelenie łazika jest zdecydowanie prostsze, niż wysłanie ludzi. Byłaby to podróż w warunkach bardzo nieprzyjemnych: ciasnota, skazanie na siebie, za oknem pustka, nicość, czerń. Trudno to wytrzymać. Na pytanie, jak bardzo trudno, próbowały odpowiedzieć eksperymenty takie, jak Mars 500. Pokazały, że ludzie nie są jeszcze na taki lot gotowi.

To kiedy polecimy na Marsa?
Prezydent Obama właśnie zapowiedział, że stanie się to do roku 2030. Pytanie, czy nie ma to związku z kampanią wyborczą w USA. W końcu ten sam prezydent na początku swojej kadencji zakręcił kurek z dolarami na program, który miał być powrotem na Księżyc i pierwszym krokiem w podróży na Marsa. Trudno sądzić, że teraz Obama zaczął bardziej ochoczo myśleć o podboju Marsa.

W porównaniu z postępem w innych naukach w podboju kosmosu kręcimy się w miejscu. Dlaczego wciąż planujemy rzeczy, do których przymierzaliśmy się 50 lat temu?
Głównym problemem są pieniądze. Wielkie sukcesy na polu astronautyki miały związek z polityką. To ona nakręcała kosmiczny wyścig między USA i ZSRR. Kiedy sukcesy zostały osiągnięte, ciśnienie opadło, skończyły się pieniądze na finansowanie misji. Kiedyś prognozowano, że na Marsa polecimy w latach 90. XX wieku. Jednak zainteresowanie polityków spadło, uwaga została odwrócona od Marsa. Skupiliśmy się na bliższych celach, zbudowaliśmy stację orbitalną. Dopiero teraz znów zaczynamy myśleć, co dalej.

Rozmawiał Piotr Brzózka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki