Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Masa Krytyczna w Łodzi, czyli kowboje na rowerach

Sowa z dziupli
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa fot. Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Dzięki Bogu, minął piątek - można by sparafrazować tytuł starego musicalu. I dodać - bo przejechała Masa Krytyczna. Dla wielu łodzian taka "manifestacja obecności rowerzystów w Łodzi", jak reklamują się organizatorzy Masy, przestała być ruchem walczących o równe prawa rowerzystów.

Jest prowokacją wobec kierowców i pieszych, którzy tej "manifestacji obecności" i tak mają dosyć na co dzień. Tych kowbojów na rowerach śmigających przez pasy, przecinając na skos jezdnię przed maską samochodu, pędzących środkiem chodnika slalomem między zdezorientowanymi pieszymi.

Słyszałem już niejeden raz rozmowy kierowców w przeddzień Masy Krytycznej. "Którędy jadą?", "O której?", "To zdążę jeszcze wyjechać z Łodzi". Brzmiało to trochę tak, jakby tornado nadciągało. Nową jakość Masie Krytycznej nadała fala rozkopów w mieście. Nie dość, że nie ma jak przejechać, to jeszcze na ulice pakuje się gromada rowerzystów w celu "zamanifestowania obecności rowerzystów w Łodzi".

Ciekawe, kiedy organizatorzy Masy Krytycznej wpadną na to, że Masa Krytyczna została już przekroczona - ruch rowerowy w mieście osiągnął już taką skalę, że incydentalne kiedyś i niemal niezauważalne łamanie przepisów przez rowerowych kowbojów dziś stało się plagą i coś z tym trzeba zrobić.

Aha, sam codziennie jeżdżę na rowerze do pracy i z powrotem. Nie potrzebuję do tego żadnej Masy.

Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki