Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecenas Brodniewicz o przejmowaniu kamienic: sfałszowanie testamentu nie jest aż takie trudne

rozm. Marcin Darda
Mecenas Lech Brodniewicz
Mecenas Lech Brodniewicz Krzysztof Szymczak
Z mecenasem Lechem Brodniewiczem, łódzkim adwokatem, rozmawia Marcin Darda

Przychodzi do Pana człowiek i mówi "chcę odzyskać kamienicę". Rozumiem, że weryfikuje Pan dokumenty, które przyniósł, choćby testament?

Wiadomo, ale wyjdźmy od przepisów. Kodeks cywilny stanowi, że w testamencie można zapisać spadek osobie obcej i to jest podstawa działania takiego gangu, który zajmuje się wyłudzaniem nieruchomości. A ponieważ testament jest holograficzny, czyli własnoręczny, bierze sprawca kartkę papieru, ale nie zwyczajną, tylko lekko pożółkłą, i pisze: ja niżej podpisany oświadczam, że jestem właścicielem kamienicy na przykład przy ulicy Piotrkowskiej numer taki a taki i kamienicę tę zapisuję Janowi Kowalskiemu. I koniec. Jeżeli to jest mądrze zrobione, to sąd nie ma pola manewru do sprawdzenia autentyczności takiego testamentu, czego dowodem jest fakt, że takie przekręty się udawały. W Krakowie wyłudzono w ten sposób ponad 60 nieruchomości.

Mądrze, czyli jak?

Cała rzecz polega na tym, że zanim dojdzie do ustalenia, że Jan Kowalski otrzymuje spadek, sąd pyta spadkobierców z więzów krwi, naturalnych inaczej mówiąc, czy oni tego testamentu nie kwestionują. Niewiele jest osób, które umierając nie pozostawiają nikogo, a jeżeli nie pozostawiają, to wtedy Skarb Państwa jest ustawowym spadkobiercą. Pełnomocnik Skarbu Państwa też otrzymuje pytanie, czy kwestionuje testament. Z ostrożności procesowej taki testament się kwestionuje. A jeśli się kwestionuje, to trzeba wykazać autentyczność pisma, czyli dotrzeć do starych dokumentów, pisanych ręką spadkodawcy.

Do dokumentów nie da się dotrzeć i szwindel się udaje.

Dokładnie. Sam niedawno miałem taki przypadek, który szedł w tę stronę. Tylko że udało mi się udowodnić, że złożony w sądzie testament jest sfałszowany. Przypadek chciał, że moi klienci postępowanie spadkowe w sądzie przeprowadzili już trzy lata wcześniej. To było dziedziczenie na podstawie ustawy, czyli bez testamentu. Córka odziedziczyła po swojej matce. Trzy lata po sprawie spadkowej dostała od polskiego sądu wezwanie na sprawę, bo jej matka sporządziła rzekomo testament ze spadkiem dla osoby trzeciej. Dobrze, że sąd do niej dotarł, ustalił córkę spadkodawczyni, a ona się z tym zgłosiła do mnie. Miałem okazję ocenienia w praktyce, na czym ten proceder polega. Przypuszczam - ale zaznaczam, że to tylko mój domysł - że to byli ci sami ludzie, których właśnie zatrzymała prokuratura w Łodzi.

Wśród nich jest adwokat.

Ponieważ najlepiej, by wniosek o stwierdzenie praw do spadku przygotował adwokat, bo on wie, jak go napisać i na co sądowi w tym wniosku zwrócić uwagę. W sprawie krakowskiej zamieszanych było nawet kilku adwokatów. Ktoś, kto nie jest profesjonalny, nie napisze wniosku w taki sposób, by sprawa miała szanse przed sądem. W ogóle to ja domyślam się, o którego adwokata z Łodzi może w tej sprawie chodzić. Ale to tak na marginesie, bo chcę powiedzieć, że z punktu widzenia grup przestępczych angażowanie adwokatów jest skuteczne, bo widzimy, że te wnioski przechodzą przez sądy, a dopiero potem są wykrywane jako oparte na fałszywych testamentach. Ta grupa zatrzymana w Łodzi zajmowała się m.in. wyszukiwaniem nieruchomości o nieuregulowanym stanie własności, co nie jest trudne, bo dostęp do ksiąg wieczystych ma każdy. Po wytypowaniu nieruchomości wystarczy jeszcze tylko uzupełniający wywiad u mieszkańców kamienicy, bo zazwyczaj ludzie takie rzeczy wiedzą. Tak się właśnie zbiera materiał do fałszywego testamentu.

Tych czternaście osób przez niespełna sześć lat "załatwiło" dziesięć nieruchomości. Dużo czy mało jak na nasze procedury oraz taką grupę i taki okres?

W stosunku do ogółu spraw to jest znikomy odsetek, ale jest oczywiste, że w ogóle nie powinno do czegoś takiego dochodzić. W Krakowie, jak już wspominałem, przestępcom udało się wyłudzić ponad sześćdziesiąt kamienic. Ale Centralne Biuro Śledcze musiało do tej łódzkiej sprawy materiały zbierać parę lat. Postawiono już zarzuty, a to znaczy, że są mocne dowody, bo sądy w sprawach o nieruchomości nie lubią niedoróbek.

Największym w kraju kamienicznikiem jest jednak Łódź. To chyba zatem to miasto jest najbardziej narażone na takie wyłudzenia.

Nie ma na to reguły. Przed wojną 25 proc. obywateli Łodzi to byli Żydzi, kolejne 25 proc. stanowili Polacy, następne 25 proc. Rosjanie i 25 proc. Niemcy. To są dane Głównego Urzędu Statystycznego. W Krakowie Żydów było mniej niż 25 proc., ale jeśli chodzi o przedwojennych właścicieli nieruchomości, to w zdecydowanej większości byli nimi Żydzi, także w Łodzi. W związku z tym w swojej karierze miałem tylko jeden przypadek, że o pomoc w odzyskaniu nieruchomości zwrócił się do mnie Polak. Pozostali, czyli ponad pięćdziesiąt przypadków, to byli Żydzi.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki