Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Medioznawca: danina publiczna na media publiczne jest konieczna

Joanna Leszczyńska
Prof. Maciej Mrozowski, medioznawca.
Prof. Maciej Mrozowski, medioznawca. Wojciech Gadomski/POLSKAPRESSE
Dopiero triada: publiczne pieniądze, publiczne cele, a nie komercyjne, nie partykularne, nie polityczne i publiczna kontrola tworzy istotę mediów publicznych. Jeżeli którykolwiek z tych elementów szwankuje bądź wypada, to mamy do czynienia z patologią. Reforma mediów publicznych, która ma tylko zapewnić ściąganie opłaty bez realizacji pozostałych elementów, to patologia do kwadratu. Najwyraźniej my w to brniemy. Z prof. Maciejem Mrozowskim, medioznawcą, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Ministerstwo kultury proponuje, aby znieść abonament radiowo-telewizyjny, a w zamian za to wprowadzić obowiązkową dla każdego gospodarstwa domowego miesięczną opłatę w wysokości 11 złotych. Czy można ludzi zmusić do utrzymywania mediów publicznych?

Można, bo inaczej by one nie istniały. Ich istnienie i istota polega właśnie na tym, że zmusza się ludzi do płacenia daniny publicznej czy jak kto woli: podatku celowego, idącego na utrzymanie mediów publicznych. W zamian - oczywiście - dając ludziom coraz pełniejszy wpływ na politykę programową i kontrolę nad sposobem wykorzystania tych pieniędzy. Taki jest kierunek rozwoju mediów na Zachodzie. Co do zasady nie pojawia się absolutnie nic nowego.

Nie pojawi się częsty ostatnio zarzut, że wymóg takiej opłaty będzie niekonstytucyjny?

A co to znaczy? To podatki są też niekonstytucyjne? Opłaty za autostrady też? Wiele opłat ponosimy i musimy to robić. W żadnym kraju europejskim taki zarzut się nie pojawił. Unia Europejska uznała, że media publiczne muszą istnieć, ponieważ działają w tzw. ogólnym interesie ekonomicznym, czyli są dotowane na tej samej zasadzie jak Teatr Narodowy, muzea czy galerie narodowe. Media publiczne są dziś krytykowane za to, że psują konkurencję na rynku i że to jest nieuczciwa konkurencja, jeżeli sięgają jeszcze po reklamy. Ponadto odrywają się od społeczeństwa. Biorą kasę, a potem robią to, co chcą.

Mówi się, że telewizja publiczna w Polsce coraz bardziej przypomina komercyjną, patrząc na poziom oferty programowej.

Ona w obecnej sytuacji musi być telewizyjną komercyjną, jeśli ma trwać, ponieważ prawie 90 procent jej dochodu pochodzi z reklam. Mamy patologiczną sytuację, gdyż media publiczne w obecnym kształcie wcale nie są publiczne. Były kiedyś takie, w pierwszych latach istnienia, kiedy ponad 50 procent wpływów pochodziło z abonamentu.

Czyli 11-złotowy obowiązkowy podatek na media publiczne to dobre rozwiązanie?

To bardzo istotny, ale jednak fragment pewnej konstrukcji. Dopiero triada: publiczne pieniądze, publiczne cele, a nie komercyjne, nie partykularne, nie polityczne i publiczna kontrola tworzy istotę mediów publicznych. Jeżeli którykolwiek z tych elementów szwankuje bądź wypada, to mamy do czynienia z patologią. W wielu krajach tak się dzieje. Powoli zaczynają one z tym walczyć. Unia Europejska wprowadza też coraz ostrzejsze regulacje. Na razie w postaci takich quasi-dyrektyw jak ocena publicznej wartości programu. To mi się podoba.
Odpowiadając na pani pytanie, reforma mediów publicznych, która ma tylko zapewnić ściąganie opłaty bez realizacji pozostałych elementów, to patologia do kwadratu. Najwyraźniej my w to brniemy. To się musi w którymś momencie dramatycznie skończyć.

Prof. Godzic, medioznawca, pyta, czy w ogóle są potrzebne media publiczne? Czy nie lepiej przekazywać pieniądze publiczne na misyjne programy stacjom komercyjnym?

To jest jedna z koncepcji. To też nic nowego. Jest pojęcie tzw. rozproszonej misji publicznej, która polega na tym, że za pomocą prawa zmuszamy istniejących nadawców komercyjnych do programów misyjnych. Ten model jeszcze nigdzie nie jest realizowany. Generalnie mamy do czynienia z trzema modelami. To jest jeden z nich. Drugi to powrót tzw. koncepcji klasztornej, czyli że media publiczne mają tworzyć dobrą informację, publicystykę, sztukę, mają edukować. Na tym się nie zarobi, czyli mecenat państwa jest potrzebny. Takie media muszą być finansowane z daniny publicznej. I jest jeszcze tak zwany pełny portfel, czyli pokazujemy zarówno głupie show i widowiska, jak i mądre seriale, spektakle teatralne i wiele programów popularnonaukowych. Tyle że w tych głupich widowiskach zawsze musi się znaleźć coś wartościowego, skłaniającego do refleksji. To model BBC.

Który z nich, Pana zdaniem, jest najlepszy?

Nie da się tego określić, bo każdy ma mocne i słabe strony. Pojawiają się dziś głosy, optujące za modelem, o którym mówił Godzic, opisanym już w literaturze. Mianowicie, że w ogóle państwo powinno wspierać produkcję wartościowych programów i wprowadzać je różnymi kanałami, także w internecie. Na przykład programy edukacyjne mogą tworzyć uniwersytety czy politechniki i instytuty badawcze, teatry - spektakle. Czyli wiele instytucji może przetwarzać swoje dokonania w formę audiowizualną i mogą one wchodzić do zasobów, do których wszyscy mamy dostęp.
Naprawdę, nie ma w tej dziedzinie mądrych. Osobiście uważam, że jest pewne racjonalne jądro, jak mawiali swego czasu komuniści, w klasycznym brytyjskim modelu mediów publicznych.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki